Pytania bez odpowiedzi – „Eros i Psi” w Teatrze KTO
Autor: REDAKCJA UJOT FM dnia: 30 czerwca, 2025
Panta rhei – wszystko przemija. My, świat, czas, wojny, rozejmy, najmniejsza i największa partykuła we wszechświecie kiedyś zakończy swoje istnienie. Jedyne co jest pewne, to koniec, ale też nowy początek. Jednak jak mamy się w tym nieustającym pociągu do końca odnaleźć? Czy warto żyć i kochać, czy mamy szukać w tym wszystkim nadrzędnego sensu? Te i wiele innych pytań podejmuje spektakl Eros i Psi stworzony w koprodukcji Teatru Publicyst i Teatru KTO (reżyseria Kostiantyn Vasiukov).
Przedstawienie rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Na jednej są dwie performerki (Nina Batovska, Kateryna Vasiukova), które wcielają się w rolę Psyche odkrywającą prawdziwe oblicze swojego ukochanego, którego następnie traci i stara się odzyskać – a może po prostu szuka miłości? W końcu w tle cały czas pojawia się motyw Erosa, który swoją strzałą trafia kolejne osoby. Na drugiej płaszczyźnie pojawia się komputer (Tomas Vtipil), będący jednocześnie uosobieniem Hefajstosa (męża matki Erosa – Afrodyty), ale też genialnego matematyka, obsesyjnie zajmującego się hipotezą Riemanna – funkcją, która ma pomóc odnajdywać liczby pierwsze, które przynajmniej z pozoru pojawiają się bez powodu, planu czy logiki. Przedstawienie to nie jest jednak dyskusja na temat słuszności nihilizmu, a próba wpasowania miłości, pojęcia domu i sensu w rzeczywistość, która niezmiennie przemija i ewoluuje. Bohaterki odgrywające przed widzem historię Psyche, nie zatrzymują się na tym wątku. Przytaczają także opowieść o Dafne – nimfie, którą upodobał sobie Apollo, i która została zamieniona w drzewo próbując przed nim uciec – jako rozpoczęcie dyskusji o gwałcie i nadużyciach seksualnych; rozmawiają o aborcji, miłości, a przede wszystkim chyba o kobiecości – i tym, jakie wymagania stawia kobietom społeczeństwo. Z całości płynie wiadomość, że wcale nie trzeba dopasować się do wizji patriarchatu, wcisnąć w odpowiedni schemat czy dać się stłamsić. Dlatego jest to jeden z najważniejszych przekazów spektaklu.
Przedstawienie to też komentarz o wojnie w Ukrainie – ale nie jednowymiarowy, nie jest to kolejna opowieść o tragedii i śmierci, a rozliczenie się z konfliktującymi uczuciami, brakiem przynależności do jakiegoś miejsca na ziemi, z tym, jak bardzo relatywna jest wojna sama w sobie. Dzisiaj, gdy w skrajnych prawicowych środowiskach szaleje nienawiść do osób w kryzysie uchodźczym, gdy pojawiają się coraz głośniej okrzyki o Ukraińcach zabierających pracę i pieniądze Polsce i Polakom, warto sobie przypomnieć, że zachód Ukrainy tak samo patrzył na wschód, gdy w Donbasie rozgrywały się tragedie. Warto o tym pamiętać, jak później zmieniła się sytuacja w całym kraju. Warto pamiętać, bo to kiedyś może spotkać i nas.
Eros i Psi zachwyca również swoją multimedialnością – przede wszystkim pojawia się niesamowita, wprawiająca w trans gra światłem (Iryna Marczuk). To nie tylko różnokolorowe reflektory, ale całe kompozycje linii i kształtów, budowane przez rozbłyski czy projektowane na scenie. Bardzo rozbudowana jest także warstwa muzyczna (Tomas Vtipil) – pojawiają się różne gatunki, od dominującego techno, przez pop czy nawet operę, wiele utworów ma także tekst wykonywany przez performerki, które mogą pochwalić się niesamowitymi głosami.
To spektakl przyjemny w odbiorze, a momentami poruszający, jednak nagromadzenie podejmowanych tematów sprawia, że nie wszystkie zostają doprowadzone do końca. I tak jak zagadnienia dotyczące oczekiwań, z którymi muszą zmierzyć się kobiety czy wojny są podjęte naprawdę wyczerpująco i dogłębnie, tak chociażby wątek aborcji zostaje rzucony bez wyraźnej przyczyny i bez jakiegokolwiek zakończenia. Nawiązania mitologiczne też są niezrozumiałe. I o ile historia Dafne jest jak najbardziej uzasadniona i powiązana z przekazem o przemocy seksualnej, tak stanowiący główną oś Eros i Psyche dobrani zostali trochę na chybił trafił – i równie dobrze mogłoby ich nie być. Chociaż podczas oglądania przedstawienie zachwyca ilością użytych mediów oraz swoją zmiennością, to po upływie czasu trudno sobie przypomnieć większość zawartych w nim scen.
To spektakl o szukaniu sensu w swoich staraniach, stawiający pytanie – czy rzeczywiście warto się starać, jeżeli nie ma w tym sensu, a wszystko się skończy prędzej czy później? Eros i Psi nie ma jednak odpowiadać na to czy inne pytania, a raczej pobudzić widza do myślenia. Sens dla każdego jest w końcu czymś całkowicie indywidualnym – i dlatego bardzo dobrze, że przedstawienie zostawia publiczności wolną rękę.
Aleksandra Haberny
Nana Asante