Bywajcie dawne czasy!
Autor: REDAKCJA UJOT FM dnia: 1 lipca, 2025
Dzisiaj opowiem Wam starą baśń. Nie jest ona aż tak stara, jak legendy o naszych książętach i królach. Nie ma w niej bogów, a Słońce i Wiatr nie walczą ze sobą o dominację nad światem. Nie ma w niej również żadnych herosów. Są natomiast święte obiekty: miejsca kultu, a każde z nich zawiera pewien wzorzec. Jest nim realizacja wizji świata zgodnej z postacią starego (i dobrego) modernizmu, wpisującego się też w pieszczotliwie nazywany socrealizm. W miejsce herosów wchodzą architekci i budowniczowie tamtych lat. W miejsce bogów – idea. Pozycje Słońca i wiatru zastępują Beton i Wielka Płyta. Z kolei rolę książąt i królów pełnią członkowie Partii.
Goodbye Gierek pióra oraz kliszy Marcina Wojdaka jest książką wyjątkową, a także wyjątkowo kolorową biorąc pod uwagę czasy, które opisuje. Z pewnością część z Was spotkała się w swoim życiu z określeniami, że dany obiekt wygląda jak z czasów „wczesnego Gierka” albo „późnego Kwaśniewskiego”. W tej podróży skupiamy się właśnie na tym pełnym, gierkowskim, okresie oraz na wszystkich architektonicznopodobnych tworach o stylistyce dominującej w tamtych latach. Nie doświadczymy w tej opowieści konkretnych dat dziennych ze szczegółową chronologią i z przydługim, przedstawieniem wydarzeń, które działy się wokół nich. Autor po raz kolejny wykorzystuje znaną sobie konstrukcję i podobnie jak w książce Ostatni Turnus, zabiera nas na wycieczkę po miejscach rozsianych po (prawie) całej Polsce. Każde z miejsc przedstawia nam za pomocą krótkiego opisu, ale również swoich fotografii, wykonanych na miejscu, czasami działając niczym tajny agent albo paparazzi. Jest jednak mała różnica. W Ostatnim Turnusie pierwsze skrzypce grały obiekty wypoczynkowe z „dawnych lat”. W Goodbye Gierek skala się poszerza, więc jesteśmy w stanie poznać wiele innych budynków rozmaitej użyteczności publicznej. Od urzędów i budynków banków, aż do pomników, przystanków i stacji TRAFO. Co więcej, jak przystało na sequel (czy też jak woli Autor: spin-off) pojawiają się również smaczki dla fanów pierwszej części oraz nienachalne odniesienia i nawiązania.
Goodbye Gierek pokazuje przede wszystkim jak samymi zdjęciami i krótkimi opisami do nich można zbudować piękny książkowy gmach. Jeżeli Autor zdecydowałby się przekonwertować książkę na film, zdecydowanie otrzymałby nagrodę za zdjęcia. Są zróżnicowane, ukazując szerokie spektrum oraz zróżnicowane koleje losu opisywanych obiektów. Z jednej strony ta część zdjęć przedstawiająca miejsca niszczejące i podupadające jest w nieco ciemniejszej, bardziej smutnej stylistyce, a z drugiej strony mamy jasne, dobrze naświetlone zdjęcia, jakby czas się zatrzymał i wciąż dany budynek spełniał swoje zadanie, tak jak w latach swojej świetności. Z kolei krótkie na jedną, max dwie strony, opisy, są przystępne dla każdego, a ich lekka i zwięzła konstrukcja pozwala nam poczuć więź z miejscami, które odwiedzamy, a także zasugerować pewien punkt widzenia tych obiektów, na który nie od razu moglibyśmy wpaść. Te opisy są w pełni subiektywne ale są też swego rodzaju wizytówką samego autora, tak samo jak wtrącane co jakiś czas osobiste komentarze o rzeczywistości, które często potrafią zmusić odbiorcę do refleksji. W wyniku połączenia wszystkich powyższych elementów, jako owoc podróży, którą Autor zrealizował, aby stworzyć tę książkę, otrzymujemy swoistą maszynę czasu, zaprojektowaną tak, jakby ktoś z naszych czasów przeniósł się w przeszłość i z perspektywy naszych realiów i naszych wzorców kulturowych opisał ten świat, który niegdyś był wszechobecny i dostępny na wyciągnięcie ręki, a teraz powoli znika, niszczeje, w samotności i w ciszy….
Jest to motyw, który również przewija się przez opisy Autora, podkreślającego upływ czasu i powolny exodus tych elementów, które do niedawna jeszcze były niemalże wszędzie. Do wielu miejsc dostęp był trudny, albo z uwagi na okoliczności przyrody, albo z uwagi na firmy ochroniarskie strzegące niszczejących pustostanów, w których nic się nie dzieje. Kilka z obiektów Autor zdążył uchwycić w ostatniej chwili. I wtedy zrozumiałem, że z naszymi czasami jest tak samo. Kto nie pamięta starych kiosków Ruchu, wyrastających na prawie każdym osiedlu zbudowanym z Wielkiej Płyty? Dodajmy do tego stare (i o wiele lepsze!) logotypy firm produkujących gazowane napoje słodzone, banery, reklamy i parasole w miejscowościach wypoczynkowych z tymi logotypami, stare reklamy z Biedronki, pieniążki i tazosy znajdowane w paczkach chipsów, czy niegdyś popularne, a obecnie wycofane serie klocków LEGO.
Po tym dosyć obiecującym zbiorze można uznać, że już zbudowaliśmy punkt wyjścia do naszej rzeczywistości pełnych lat 00. (czyli mowa już chyba o czasach „wczesnego Kaczyńskiego”?), które nigdy nie powrócą, tak samo jak rzeczywistość doby gierkowskiej. Możemy żałować, wspominać z nostalgią itd., wiadomo, to naturalne. Jednak najważniejszy pozostaje czas, a on zawsze będzie płynął, bez względu na upodobania czy sympatie ludzi do danego okresu, czy mód w nim panujących. Prędzej czy później nowe musi nadejść, a stare zostać zastąpione. Gorąco polecam książkę Goodbye Gierek, wydawnictwa Znak Koncept, nie tylko jako forma zabicia czasu podczas letnich wieczorów, ale także być może jako pomysł na wakacyjną podróż (bądź podróże). A obecnie, zarówno dawnym czasom jak i Gierkowi mówimy soczyste Goodbye! Ale nie na długo….
Wiktor Trzecina