Muzyczny rollercoaster – o ’-!-’ (The Exclamation Album) Dead Poet Society
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 25 marca 2021
Znasz to uczucie, kiedy przeglądasz story na Instagramie i z jakiegoś powodu, może przez okładkę, może przez tytuł utworu czy nazwę zespołu, przechodzisz przez magiczny odsyłacz do Spotify’a, klikasz play, i zakochujesz się bez pamięci po pierwszych dźwiękach, które rozbrzmiewają w Twoich słuchawkach? Masz milion rzeczy do zrobienia, ale odkładasz to wszystko na później, żeby zgłębić całą dostępną dyskografię artysty, a następnie przeglądasz, co się da, żeby znaleźć informacje, kiedy możesz spodziewać się jakichś nowości?
Moje muzyczne życie wywróciło się do góry nogami, kiedy taką drogą natknęłam się na Dead Poet Society.
Ten czteroosobowy zespół alt/hard/new age rockowy z Bostonu w Massachusetts łączy wszystko to, co sprawia, że ich twórczości słucha się nieprzerwanie, tygodniami, on constant repeat.
Zadebiutowali mocnym i rytmicznie bardzo zróżnicowanym singlem Sound and Silence, który znalazł się na wydanej w 2015 roku EPce „Axiom”. Rok później pojawiła się druga o tytule „Dempsey”. Obie warte uwagi. Co ciekawe, wszystko zaczęło się tak naprawdę jeszcze wcześniej, cztero-utworowym, bardziej typowo-rockowym, mniej eksperymentalnym od poprzednich „Weapons”. Ale to tak po krótce, na wstępie, gdyż na najwięcej uwagi tym razem zasługuje wydana 12 marca 2021 płyta „-!-” (The Exclamation Album).
-!-
Krążek zaczyna się od -!-, gdzie Will Goodroad, perkusista kapeli, mówi o tym, że w dzisiejszych czasach ludzie wyczuwają to, co jest nieautentyczne, to co kreowane czy pozorowane, dlatego też trzeba „robić to, co wydaje się słuszne”. Nagranie odnosi się do kondycji rocka, który jakiś czas temu bardzo się posypał jak gatunek. Na szczęście, ostatecznie odrodził się ze zdwojoną siłą.
.futureofwar.
.futureofwar. to jedyny instrumental na płycie, będący wynikiem godzinnego eksperymentowania pod hasłem: grajmy, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jack Underkofler, lider zespołu, w jednym z wywiadów powiedział, że ten utwór powinien stanowić klimat całego albumu. Tak też właśnie jest. Dead Poet Society zapowiada w tych niecałych dwóch minutach emocjonalny rollercoaster, który trwa przez wszystkie utwory „-!-”.
Jeżeli kiedyś zastanawialiście się, jak może brzmieć wojna przyszłości, to chyba właśnie tak. Wykorzystywany często przez muzyków strunowy bending ustanawia atmosferę niesamowitego napięcia. Od pierwszych dźwięków wyczuwa się narastający, niczym w filmach akcji tuż przed dramatyczną sceną, niepokój, który wisi w powietrzu jeszcze po skończeniu utworu.
.burymewhole.
Kawałek .burymewhole. nie jest zupełnie nowy, można było się na niego natknąć już w 2018, jako osobny singiel. Underkofler przywołuje w tekście tzw. ghosting, kiedy jedna osoba decyduje się na nagłe zerwanie kontaktu bądź ignorowanie drugiej. Wiadomości są wyświetlone, ale nie można liczyć na odpowiedź. Zaczyna się analizować wszystko do granic możliwości, pisze się setki scenariuszy. Już lepiej byłoby zostać „zmiażdżonym i pogrzebanym”.
.getawayfortheweekend.
„Naprawdę chciał*bym uciec na weekend”. Kto by czasem nie chciał, prawda? „Ucieknijmy w ten weekend, teraz”. .getawayfortheweekend. mogłoby stanowić hymn wszystkich tych, którzy działają impulsywnie, najpierw robią, a potem myślą. Otwierające utwór riffy przyciągają, a głos Jacka Underkoflera jest naprawdę przekonujący w tym całym wyciąganiu z życiowej monotonii.
.AmericanBlood.
.AmericanBlood. jest jednym z moich ulubionych kawałków na tej płycie. Dla tych, którzy wolą trochę lżejszego i bardziej melodyjnego rocka to zdecydowanie dobra propozycja. Muzycznie kojarzą mi się tutaj z innym, również bardzo dobrym amerykańskim zespołem, Badflower.
Tekstowo może wydawać się trochę naiwnie, w końcu nie od dziś wiadomo, że życie to w dużej mierze zlepek niepewności, wątpliwości i przeróżnych zmagań nie tylko z tym, co na zewnątrz, ale chyba przede wszystkim tym, co wewnątrz. Niemniej Underkofler opisuje emocje bardzo w punkt, więc daleka byłabym od mówienia, że upraszcza bądź trywializuje skomplikowaną egzystencję.
.intoodeep.
Muzyczna kariera rzadko kiedy wygląda tak, jak dzieje się to w filmach: jest kapela, gra koncert, po koncercie pojawia się ktoś z wielkiej wytwórni, dzień później podpisuje się kontrakt, a po roku na rynek trafia debiutancki krążek. Niestety albo też stety, rzeczywistość rządzi się swoimi prawami.
.intoodeep. traktuje o tym, jak trudno czasem podążać swoją wymarzoną drogą, i że droga do sukcesu dla każdego jest inna.
Riffy, konstrukcja utworu oraz tekstowa autentyczność i bezpośredniość kojarzą mi się z bezkompromisową twórczością Highly Suspect.
.georgia.
Po usłyszeniu pierwszych dźwięków kawałka .georgia., pomyślałam o Aerials System Of A Down. To tylko zbieżność progresji akordowych, ale pierwsze gitarowe pochody brzmią właśnie bardziej metalowo, aniżeli rockowo. W ogóle to, co w tym utworze dzieje się wokalnie sprawia, że nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła usłyszeć Dead Poet Society na żywo. Underkofler ma tak niesamowitą kontrolę nad głosem, i .georgia. pokazuje całą skalę możliwości, jakie wokalista posiada. Chociaż nie wątpię, że jeszcze nie raz zaskoczy czymś więcej!
-JU-
-JU- to drugi na „The Exclamation Album” przerywnik mówiony. Tym razem o tym, że wiele uczuć, jeżeli nie wszystkie, są uniwersalne, i gdy coś przeżywamy, to prawdopodobnie jakaś większość też miała z tym do czynienia. Takie wspólne doświadczenia łączą, a jeszcze silniej w tej kwestii potrafi spajać muzyka, szczególnie jeżeli „potrafisz zidentyfikować to uczucie, doprowadzić je do najwyższej istoty i podzielić się tym uczuciem z innymi” w formie utworów. Tak też robi to Dead Poet Society.
I Never Loved Myself Like I Loved You
I Never Loved Myself Like I Loved You wyróżnia się na krążku nie tylko zapisem, ale przede wszystkim warstwą muzyczną. Kawałek jest zdecydowanie bardziej delikatny, może i nawet popowy, jakby cofnięty o dwie dekady do wczesnej twórczości MGMT czy Kings of Leon. Utwór chwytający za serce nostalgicznym tekstem i poruszającymi wokalami.
.SALT.
Nie wszyscy będą zachwyceni tym utworem, ale ja muszę przyznać, że bardzo go lubię. Noise’owo-eksperymentalne riffy, przypominające nieco charakterowo takie grupy jak clipping, połączone z melorecytowanymi zwrotkami wbijają się do świadomości i zostają tam na dłużej. Repetycyjność .SALT. sprawia, że jest hipnotyzujący, ale absolutnie nie nudny.
.CoDA.
.CoDA. to kawałek, który powstał dużo wcześniej niż album. Wydany został 3 lata temu i zupełnie nie dziwi mnie, że trafił na ten długogrający krążek w nieco odświeżonej wersji. Jest świetnie skonstruowany, a tekstowo wwierca się aż do kości. Toksyczność relacji czuć w każdym dźwięku i w każdym słowie. To surowe emocje zawarte w trochę ponad trzy i półminutowym rockowym utworze.
.loveyoulikethat.
Dużo na tej płycie przemyśleń dotyczących skomplikowania ludzkiego życia i przeżywania najbardziej pokręconych emocji, szczególnie tych związanych z miłością. Dead Poet Society w swoich tekstach piszą o newralgicznych, bardzo trudnych momentach bycia z drugą osobą. Nie zawsze człowiek jest w stanie odwzajemnić miłość, którą dostaje, gdyż waży ona za dużo. Niekiedy czuje się, że dusi się w relacji, w której w zasadzie wszystko wydaje się w porządku. Tak też przedstawia się sytuacja uczuciowa w .loveyoulikethat.: „mówisz, że mnie kochasz, ale nie pozwolisz mi oddychać”.
-gopi-
-gopi- to ostatni mówiony track na albumie. Kobieta odpowiada na pytanie, co myśli o utworze. Według niej brzmi podobnie jak wszystkie inne kawałki zespołu. Zaczyna się delikatnie, a potem przechodzi do krzykliwej głośności. Podkreśla, że jest trochę nudny i poleca, żeby znaleźli coś nowego.
Czy chodziło o następujące później .lovemelikeyoudo.?
.lovemelikeyoudo.
Gitarzysta Jack Collins w wywiadzie dla Reasonably Late, powiedział, że nie może się doczekać, żeby zagrać ten utwór na żywo, dodając, że wielu ich przyjaciół nienawidzi .lovemelikeyoudo., ponieważ jest za bardzo dziwaczne, nieprzystające. Dla mnie z kolei to zdecydowana siła tego kawałka.
Warto też wspomnieć, że poza charakterystycznym string-bendingiem, o którym wspominałam wcześniej, Dead Poet Society wykorzystuje często siedmiostrunową gitarę, co nie zdarza się w muzyce aż tak często, a daje niesamowity power i pozwala na uzyskanie wpadających w ucho, charakterystycznych ciężkich riffów.
.beenherebefore.
.beenherebefore. to przeszywający emocjonalnie utwór, w którym Jack Underkofler przechodzi wokalnie samego siebie. Muzycznie zaczyna się trochę jak większość kawałków rockowo-metalowych w latach 2000, żeby później w refrenie przejść do dźwiękowego XXI wieku. Jeden z moich faworytów na płycie.
.haunted.
Mówią, żeby najlepsze zawsze zostawić na koniec. To „najlepsze” w domyśle kojarzy się z czymś fajerwerkowym. Zamykające album .haunted. nie jest jednak wybuchowe. To spokojna, przeszywająca bólem ballada o tym, że w środku czasem bywa bardzo źle. To porażająca autodiagnoza, hipnotyzująca cierpieniem wciągającym w ciemność.
Fenomenalny utwór pod każdym względem.
Dawno temu, w 2016 roku w Beyond The Stage Magazine, zespół opowiadał historię o tym, jak zaczynali, i jak to w Berklee, jednym ze znanych muzycznych college’ów, do którego członkowie kapeli uczęszczali, krążył mem, że Dead Poet Society jest najgorszą rzeczą jaka wyszła z tego miejsca. Po wysłuchaniu tej płyty, powiedziałabym raczej, że DPS to jedna z najwspanialszych rzeczy, jaka opuściła mury tej uczelni.
Jeżeli moje słowa nie przekonują, niech zrobi to sama muzyka:
https://open.spotify.com/album/00NKrA90xCjPCMvR0CdvVl?si=SbPVGdtfRgm-9_Wrc-j64A
fot. @therobinmedia
Julia Mikzińska