Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Zmiana lidera! Podsumowanie 22 kolejki ekstraklasy

Autorstwana 25 lutego 2022

Każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób, ale wszystkie filmy gangsterskie czy to hollywoodzkie, czy też z naszego własnego podwórka, są takie same, a przynajmniej posługują się takim samym schematem. Zawsze mamy pewnego siebie, choć niedoświadczonego pretendenta, który później zmienia się, wygrywa, ma świat u swoich stóp, ponownie przechodzi przemianę, a na końcu zalicza upadek. Zawsze prowadzi to do powtarzalnego, pseudogłębokiego, gorzkiego morału, że fortuna jest ulotna, a zdobycie szczytu prowadzi jedynie do boleśniejszego upadku.

Nie zmasakrowałem jednak cytatu z Anny Kareniny, by wylewać teraz żale na powtarzalność i schematyczność filmów gangsterskich. Chciałem jedynie wprowadzić was w temat przewodni dzisiejszego tekstu, którym są upadki. To właśnie w ostatniej kolejce Lech Poznań stracił fotel lidera na rzecz szczecińskiej Pogoni, a dominująca w ostatnich latach Legia po raz kolejny wwierciła się w muł na dnie tabeli, remisując z Termalicą.

*****

W piątkowy wieczór Stal Mielec gościła u siebie goniącą Lecha Pogoń Szczecin. Dwa dni później, w niedzielny wieczór, Lechia Gdańsk gościła u siebie uciekającego przed pogonią Pogoni (heh) Lecha Poznań. Pogoń wygrała 0:1, Lech przegrał 1:0. Takie rezultaty doprowadziły do pierwszej zmiany lidera od 6 sierpnia 2021. Za tydzień odbędzie się bezpośrednie spotkanie tych dwóch drużyn, które aspiruje do miana najważniejszego meczu sezonu, toteż chciałbym poświęcić kilka słów porównaniu tych wyjazdów świeżo upieczonego lidera i wicelidera.

Pogoń mierzyła się ze Stalą, która, mocno osłabiona sportowo przez cięcia budżetowe i brak nowych wzmocnień, stara się utrzymać pozycje w środku tabeli w bezpiecznej odległości od walczących o spadek. Stawia więc na pragmatyzm, głęboką defensywę i ciułanie punktów w myśl zasady „byle nie przegrać”. Przyjemność z wyjazdów do Mielca można więc porównać do przyjemności towarzyszącej czołganiu się po żwirze i ostrych kamieniach. Gdańszczanie, którzy gościli u siebie Lecha, są natomiast drużyną w lekkim kryzysie sportowym, której mistrzowskie aspiracje zostały zweryfikowane już jakiś czas temu. Lechia wciąż jest niebezpieczna, ale w tej chwili trener Kaczmarek stara się połatać kiepsko punktujący od końca listopada zespół, by nie stracić pole-position w walce o czwartą lokatę. Ciężko zatem szukać usprawiedliwień dla Lecha, nawet w meczu wyjazdowym i biorąc pod uwagę kontuzje Ishaka, i wciąż dochodzącego do siebie po chorobie Amarala.

Szczecinianie kompletnie zdominowali mecz, nie dając rywalom szans na rozwinięcie skrzydeł. Stal pokusiła się o jeden groźny strzał Sitka w 25 minucie, który sprawdził czujność Stipicy po świetnej wrzutce Żyry. Poza tym przebłyskiem, w tym meczu karty rozdawała Pogoń. Świetnie funkcjonowały skrzydła, jak zawsze zresztą, choć należy wyrzucić Kucharczykowi i Grosickiemu nieskuteczność. Raz po raz marnowali klarowne okazje. W 11 minucie Grosik uderzył wolejem z 5 metra, lecz piłka minęła lewy słupek o dobry metr. W 19 patelnię do pustej bramki zmarnował zamykający akcję Kuchy. Takie akcje powtarzały się regularnie, ale bramki nie wpadały, choć mecz powinien zostać zamknięty jeszcze przed końcem pierwszej połowy.

W drugiej części spotkanie mieliśmy więcej tego samego, czyli zepchnięta do defensywy. Stal rozpaczliwie broniła bezbramkowego remisu, a piłkarze Pogoni wciąż przyciskali. Najbardziej wyróżniał się w drugiej połowie Rafał Strączek. Nawet on jednak potrzebował wsparcia, kiedy w 77 minucie Jean Carlos uderzył z bliska na bramkę. Na linii znalazł się jednak Mateusz Żyro, który wybił piłkę ponad poprzeczkę.

Wraz z kolejnymi fantastycznymi interwencjami Strączka rosła frustracja zawodników Pogoni, lecz wtem uratował ich nie kto inny jak Bichakhchyan. Super zmiennik zebrał wybitą po rożnym piłkę i w 93 minucie spotkania oddał strzał z okolic 18 metra. Nie był on jednak tak doskonały, jak uderzenie na bramkę Zagłębia Lubin sprzed tygodnia i zdawało się, że Rafał Strączek zbije futbolówkę na rożnego, ale wtedy broniącemu jak w transie bramkarzowi Stali przydarzył się fatalny błąd. Odbita w ziemię piłka trafiła go w nogę, a następnie jakoś niefortunnie uderzyła Strączka w plecy i wturlała się do bramki. Najgorsze zwieńczenie znakomitego występu.

Pogoń wyszła zwycięsko z tej konfrontacji, choć miała przy tym dużo szczęścia. Ponadto straciła kolejnego środkowego obrońcę. Po kontuzji Malca i Triantafyllopoulos przyszedł czas na lidera defensywy, czyli Benedikta Zecha, który opuścił boisko w 42 minucie. Nie ma na ten moment informacji co do jego stanu zdrowia, ale jeżeli czeka go dłuższa pauza, a Triantafyllopoulos nie zdąży się wykurować do soboty, to Pogoń wyjdzie na Lecha duetem Łasicki-Stolarski. Nie jest lekko.

Mecz Lecha wyglądał bliźniaczo podobnie. Już od pierwszych minut Lechia została zepchnięta do głębokiej defensywy, jednakże Poznaniacy marnowali kolejne, świetnie wypracowane okazje, choć należy przyznać, że były one mniej klarowne niż sytuacje Pogoni z meczu ze Stalą.

Tak jak Pogoń znalazła na długi czas swojego pogromiciela w Rafale Strączku, tak Lech musiał uznać wyższość Dusana Kuciaka, który w 8 minucie wybronił strzał Velde, następnie uratowała go poprzeczka po strzale Satki, ale już w 21 minucie własnoręcznie powstrzymał strzał z ostrego kąta Rebocho. Niby nie były to wyżyny bramkarskiego kunsztu, które Kuciak czasami prezentuje, ale był pewny w tym meczu i Lech nie znalazł na niego sposobu.

W drugiej połowie sytuacja niewiele się zmieniła, choć wraz ze zbliżaniem się końca meczu Lechia coraz odważniej kontrowała ofensywę Lecha. Dzięki temu spotkanie stało się bardziej otwarte i ciekawe. Kto by się spodziewał, że do dobrego meczu piłki nożnej potrzeba dwóch drużyn, które w tę piłkę grają?

Nienawidzę schematyczności i przewidywalności, ale wiedzcie, że nie umiem tego inaczej opisać jak powołaniem się na słynne prawo mszczenia się niewykorzystanych okazji. W drugiej połowie pudłował w świetnej okazji Kownacki, kolejne strzały Kamińskiego bronił Kuciak. Lech nawet strzelił bramkę, ale po konsultacji z VARem została ona anulowana. To musiało się skończyć zwycięstwem Lechii.

W 86 minucie Lechia miała rzut rożny. Wrzucał Durmus, Paixao wygrał główkę, lecz nie oddał strzału, a jedynie przebił piłkę w pustą strefę wewnątrz piątki. Doszedł do niej Filip Koperski, który wbił ją do siatki i tym samym 17-latek zdobył swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. Koniec, 1-0 dla Lechii.

Lech i Pogoń pokazały w tych meczach, że są prawdziwymi dominatorami ligi i nawet osłabienia (Lech – Ishak, Amaral; Pogoń – Triantafyllopoulos, Malec i jeszcze Zech) nie wpływają zbytnio na przebieg meczu. Problem w tym, że skuteczność kulała u jednych i drugich. Pogoń miała szczęście, Lech już nie. Nie mniej uważam, że dawno nie było tak wyrównanej walki o mistrzostwo Polski, a nie zapominajmy o trzecim Rakowie, który pomimo remisu 1:1 z Górnikiem Zabrze, traci jedynie trzy punkty do zajmującego drugą pozycję Lecha. Za tydzień czeka wszystkich fanów ekstraklasy prawdziwe święto.

*****

Kiedy wydaje się, że nie da się spaść niżej, Legia nie przestaje zaskakiwać. W sobotę zmierzyła się na wyjeździe z ostatnią w tabeli Termalicą. Jak wygrywać w tej lidze, to z kim? Łatwiejszych meczów nie będzie, podpowiada to logika. A jednak Mistrz Polski zremisował z potężnymi Słonikami 0-0 po beznadziejnym meczu.

Jedyne zagrożenie Legia sprawiała po stałych fragmentach gry, ale obrona Termalici dobrze funkcjonowała, a pozyskany zimą Pavlyuchenko pokazał się z dobrej strony. Jak zwykle błyszczał Josue, jedyna nadzieja Legii, ale nawet on załamał ręce, kiedy jego świetną wrzutkę w pole karne zmarnował Tomas Pekhart, uderzając piłkę barkiem zamiast głową.

Termalica grała rozważnie i, jak na swoje możliwości, nieźle. Stworzyła kilka niezłych sytuacji, z dobrej strony pokazała się linia obronna, a także Muris Mesanović, który pressował obrońców Legii przez praktycznie całe 90 minut spotkania. Bramek to jednak nie przyniosło.

Tutaj mam zagadkę, dla wszystkich laików nieco mniej zainteresowanych ekstraklasą. Być może ominęły was ostatnie wiadomości o tym, że stołeczny klub bijący się o utrzymanie pozyskał nowego zawodnika. Zgadnijcie zatem, bez sprawdzania w internecie, kogo ściągnęła Legia, by im w tej walce dopomógł:

  • A) Nowego napastnika, bardziej dynamicznego od Pekharta, który rozbudzi atak.
  • B) Ofensywnego pomocnika, który zaklei lukę po sprzedaży Luquinhasa.
  • C) Solidnego, defensywnego pomocnika, który będzie rywalizował ze Sliszem i zwiększy jakość w środku.
  • D) Piątego bramkarza, który ma wesprzeć Boruca, Misztę, Tobiasza i Muzyka (nie zapominajmy o wypożyczonym do Radomiaka Kochalskim) w bronieniu dostępu do bramki Mistrza Polski

Odpowiedzcie sobie w duchu, ale ostrzegam, pytanie jest podchwytliwe.

Chciałbym powiedzieć, że dawno nie widziałem tak słabego i nudnego meczu, ale niestety, kilka godzin wcześniej obejrzałem mecz Jagielloni z Cracovią, również zakończony 0-0.

*****

Poza wyżej wymienionymi, Zagłębie Lubin przełamało się i pokonało u siebie Wisłę Płock 3:1. Śląsk Wrocław został zmieciony przez Piasta, który wygrał 1:3. Trzecią bramkę po wspaniałym rajdzie zdobył Kamil Wilczek. Warta Poznań wygrała 3:1 z Radomiakiem Radom, pozostając dzięki temu niepokonana od 5 spotkań. Wisła Kraków bezbramkowo zremisowała z Górnikiem Łęczna w trenerskim debiucie Jerzego Brzęczka w roli trenera Białej Gwiazdy.

Jan Woch

Oznaczono, jako

Kontynuuj przeglądanie

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close