Wystartowała trasa Męskie Granie 2025. Pierwsze koncerty w Żywcu już za nami!
Autor: REDAKCJA UJOT FM dnia: 6 lipca, 2025
DZIEŃ I – Piątek 27.06
Męskie Granie od zawsze było jednym z moich małych koncertowych marzeń. Co roku z ogromnym zaciekawieniem czekałam na ogłoszenie, kto będzie reprezentował festiwal. Nie inaczej było również w tym roku – a jako, że tym razem uczestniczyłam w wydarzeniu (i to pierwszym na trasie!) tym moje oczekiwania były jeszcze większe.
Na szczęście – nie rozczarowałam się. Wręcz przeciwnie, pierwszy dzień festiwalu bardzo trafił line-upem w moje muzyczne gusta. Festiwal został podzielony na dwa sektory: Scena Główna i Scena Ż. Lista występujących została ułożona tak, by każdy znalazł coś dla siebie. Szczególnie dzięki bardzo ciekawym projektom – wcześniej nie pomyślałabym o połączeniu Krzysztofa Zalewskiego razem z T.Love. Był to jednak strzał w dziesiątkę – mimo deszczowej pogody, publiczność bawiła się do nowszych jak i starszych utworów. Zalewskiego mogliśmy zobaczyć na scenie również z przedstawicielem naszego miasta Krakowa, czyli z Grzegorzem Turnauem. Mimo spokojnych dźwięków, publiczność zapatrzona była w muzyka grającego razem z Atom String Quartet.

fot. Zuzanna Charciarek
Na obu scenach mogliśmy również usłyszeć młodszych przedstawicieli polskiej sceny muzycznej. Bracia Kacperczyk wnieśli niesamowicie dużo pozytywnej energii w tłum. Natomiast nasi rozmówcy, często mimo że nie znali wcześniej braci, podkreślali, że był to ich ulubiony występ! Młodszą scenę reprezentował także Kuba Karaś. Tym razem w wyjątkowej odsłonie. Nie dość, że zaskoczył nas projektem solowym (tym razem nie działa w zespole, jak to miał w zwyczaju), to również zagrał przedpremierowo swój nowy album. Fanom muzyki elektronicznej nie pozostaje nic, tylko czekać na jego nadchodzące wydanie – warto! Na szczególną uwagę zasługuje również występ zespołu Nosowska/Król. Trasę koncertową związaną z najnowszym albumem duet ma już za sobą. Energia jednak wciąż pozostawała taka, jaka była w czasie jej trwania – czyli niesamowita. Ogromne wzruszenie wywołał natomiast występ Artura Rojka. Poza śpiewaniem utworów ze swojego solowego albumu, przypomniał widowni również dobrze znane hity Myslovitz. Poza tym, na Męskim Graniu mogli zaprezentować się również artyści tacy jak Jucho, Sujka, Patryk Pietrzak czy John Porter. Teren festiwalu cały czas był zapełniony tłumem słuchaczy, którzy nierzadko odkrywali muzyków wcześniej im nieznanych!

fot. Zuzanna Charciarek
Pierwszy dzień edycji w Żywcu postawił poprzeczkę bardzo wysoko: innym miastom na trasie Męskiego Grania, jak i reszcie festiwali w Polsce. Pozostawił mnie z dużymi emocjami jak i ogromnym zaciekawieniem, co czeka uczestników wydarzenia następnego dnia.
Zuzanna Charciarek
DZIEŃ II – Sobota 28.06
Drugi dzień Męskiego Grania w Żywcu to właśnie ten najbardziej wyczekiwany, zwieńczony pierwszym występem Orkiestry 2025 na żywo. Sobotni tłum był też z tego powodu zdecydowanie liczniejszy i aby przedostać się chociażby w zakres widoczności sceny, najpierw należało pokonać parkour pomiędzy kocami piknikowymi, roztańczonymi grupkami znajomych i najwytrwalszymi, koczującymi fanami, nie opuszczającymi swojego zdobytego stanowiska ani na metr. Ci, którym biletów nie udało się już zdobyć, przysiedli na brzegu rzeki, roznoszącej dźwięki z terenu festiwalu po całym mieście, już od startu koncertów o godzinie 17:00. Występy te, które miały raczej rozgrzać publiczność, niestety nazwałabym w większości zapychaczami, co zdecydowanie zawiodło mnie po bardzo dobrym line-upie i najwyższej jakości koncertów piątkowych.
Na szczególne uznanie natomiast zasługuje występ The Dumplings. Justyna Święs i Kuba Karaś wraz z orkiestrą dali z siebie wszystko, zarówno zachęcając publiczność do odśpiewania starych hitów, jak i przepięknie grając mniej znane utwory. Pozytywna energia jaką promieniowali ze sceny wywołała niewątpliwie uśmiech na twarzach słuchających (na mojej z pewnością). Widzowie po prostu dobrze się bawili, tańcząc coraz odważniej z każdą kolejną piosenką. Na Scenie Głównej pojawiła się też wcześniej Kasia Lins z projektem specjalnym „Obywatelka KL”: Tribute to Grzegorz Ciechowski, a już prawie na koniec klasycznie Krzysztof Zalewski. Ulubieniec tłumu zaznaczył, że zaśpiewa zupełnie inne piosenki niż w pierwszy dzień festiwalu, by się nie powtarzać (jako świadek całości wydarzenia mogę jednak zdradzić, że nie była to do końca prawda). Był to występ, jakiego Męskie Granie zdecydowanie potrzebowało i energia publiczności sięgnęła zenitu. Zalewski śpiewał i tańczył z tłumem, żartował, skakał, bisował – ze sceny ściągać go trzeba było niemal siłą. Przerwę na regenerację zapewnił Pink Freud: Monster of Jazz, na Scenie Ż. Poza paroma osobami kiwającymi się do muzyki, reszta wyczekiwała zniecierpliwiona wielkiego finału festiwalu. Emocje rozbudzone przez Zalewskiego szybko opadły, zamiast pozostać wysokie przed Orkiestrą. To miały jednak niestety do siebie występy sobotnie na Scenie Ż (uprzednio między innymi: Marcin Masecki & Boleros, Natalia Przybysz, Livka). Być może te przerwy potrzebne były widzom na odetchnięcie, mi jednak, jako przyzwyczajonej do raczej tendencji wzrastającego napięcia i coraz lepszej zabawy z każdym kolejnym festiwalowym koncertem, nie do końca to pasowało.

fot. Hubert Grygielewicz
Ale nareszcie przechodząc do wisienki na torcie na trasie Męskie Granie 2025 – czyli pierwszy występ Orkiestry na żywo. Ostrożne opinie publiczności a temat tegorocznego składu były podzielone, ale podsumować by je można słowami: „alternatywny”, „ciekawy”, „musimy najpierw zobaczyć” i „brakuje Dawida Podsiadło” (zamiennie na Kaśkę Sochacką). Kto w takim razie śpiewa w Orkiestrze 2025? Są to prawie sami debiutanci (Natalia Przybysz, Igor Herbut, Ralph Kamiński) oraz troszkę bardziej doświadczony Błażej Król, który z Orkiestrą wystąpił już raz w 2020 roku. Sama byłam niesamowicie ciekawa ich repertuaru i współpracy i muszę przyznać, że chociaż występ nie powalił mnie na kolana, podołali oni zadaniu. Wkroczyli na scenę ze świeżą energią, aurą tajemniczości i hymnem „To bardzo ziemskie”. Przebrania ich były natomiast czysto nieziemskie i misternie dopracowane (Natalia Przybysz była niemal nie do rozpoznania w stroju imitującym kosmitę). Niesamowicie słuchało się Orkiestry na żywo, śpiewającej covery dobrze znanych kawałków czterema całkowicie różnymi, lecz uzupełniającymi się wzajemnie głosami. Dobór składu, jakkolwiek nietypowy i nieco ryzykowny, można uznać za duży sukces tegorocznej edycji. Trzeba przyznać, że artyści dali z siebie wszystko i dostarczyli wysokiej jakości występu, po którym Żywiec jeszcze długo się nie otrząśnie.
Hanna Czyż

fot. Zuzanna Charciarek
Zdjęcie w tle: Dominika Scheibinger