Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Święta a w tle smoki i tygrysy, czyli dlaczego „Toradora” to jedyna odpowiedź…

Autorstwana 23 grudnia 2022

…no, chyba że pytacie o to, kim jesteśmy i dokąd dążymy. W takim wypadku odpowiedz to 44 albo 47 zależnie od upodobań.

Zamiast Kevina

Jako że wielkimi krokami zbliża się do nas okres bożonarodzeniowy, kusi napisanie o tych wspaniałych alternatywach, które daje nam anime, zamiast zdawać się na losową ramówkę telewizji publicznej czy innych Polsatów, można bowiem zaplanować seans inny swój własny, specyficzny, animowy.

Mógłbym napisać o takich alternatywach, ale automatycznie wpadam twarzą w blokadę mentalną, która mówi: „Hola, hola jakie alternatywy, jakie różne opcje jak jest tylko jedna prawilna i jest nią Toradora”. Dlatego dziś powiem wam, dlaczego powinniście dać temu serialowi szansę.

Tygrys vs Smok runda 1

Toradora skupia się na postaciach owianych złą sławą ­– Aisaki Taigi i Takasu Ryuujiego. Bogu ducha winny Ryuji jest brany za łobuza przez swoje groźne spojrzenie, a Taiga jest znana ze swojej impulsywności i agresji. Serial zaczyna się jak każda inna komedia pomyłek, bohaterowie od razu po spotkaniu wdają się w konflikt, okazuje się, że są zakochani odpowiednio: Taiga w najlepszym przyjacielu Ryuujego, a Ryuji w koleżance Taigi, do tego mieszkają tuż obok siebie i OCZYWIŚCIE zawiązują sojusz, by pomóc sobie nawzajem w zdobyciu serc swoich sympatii.

Uwaga SPOILER do serii z 2008 roku:

Tak jakby to nie było do tej pory jasne – OCZYWIŚCIE skończy się to uczuciami pomiędzy nimi samymi.

Nie jest to jednak ważne, bo nawet średnio domyślny widz jest w stanie na to wpaść już po 1. odcinku. Liczy się jednak droga, jaką ta para przechodzi. Ryuji otwiera się na ludzi, początkowo irytuje się niezdarnością życiową Taigi, przeżywa załamanie nerwowe, widząc jej nieuporządkowane mieszkanie i zaczyna gotować dla niej obiady, żeby ta przestała żywić się śmieciowym jedzeniem.

Taiga z kolei początkowo wydaje się niewdzięczną pannicą, która myśli, że wszystko jej wolno, a w praktyce jej agresja jej sposobem radzenia sobie ze strachem przed byciem zranioną. Przez całą serię dorasta do zauważenia swoich uczuć i po prostu bycia lepszą wersją siebie. Jasne łatwo powiedzieć, że archetyp osobowości tsundere stał się w anime aż nazbyt popularny, ale Taiga jest niekwestionowaną królową. Gdyby nie ta postać zapewne nie polubiłbym tak komedii romantycznych w wersji japońskiej, a być może nawet nie wciągnąłbym się w anime (Toradora była jedną z moich pierwszych obejrzanych serii).

Mamy więc na pozór schematyczną i do bólu klasyczną historię, która paradoksalnie przez to, że nie chce nas szokować jakąś kreatywną dekonstrukcją tropów, jest w tym niesamowicie szczera i świeża. Mamy grono barwnych postaci i skupienie się na relacjach w dość niespiesznie prowadzonej fabule, z jednej strony daje to wgląd w osobowość postaci i pomaga w zżyciu się z nimi, z drugiej sprawia, że środkowa część 25 odcinkowego seansu jest nieco sztucznym zastopowaniem akcji pomiędzy jej dynamicznym początkiem a pełną emocji końcówką.

Na głosy uznania zasługują kwestie audiowizualne. Toradora pomimo 14 lat na karku prezentuje się wciąż nieźle, w czym zasługa pastelowej i utrzymanej w ciepłych barwach stylistyki i starannych modeli postaci odzwierciedlających w aparycji cechy osobowościowe bohaterów i bohaterek. Co do soundtracku – do tej pory potrafię puścić sobie pierwszy opening tego anime, zawsze podnosi mnie na duchu, poprawia mi dzień i napełnia energią (serio chyba jeden z moich ulubionych openingów w całym anime), a muzyka sama w sobie jest naprawdę świetna szczególnie zapadający w pamięć motyw Lost my Pieces. Dodajmy do tego świetne role głosowe seju – zwłaszcza Kugimiya Rie wypadła świetnie. O dziwo również angielski dubbing spisał się naprawdę fenomenalnie, więc polecam Toradorę w obu wersjach.

Nokaut w pierwszej rundzie

Dlaczego jednak proponuję Toradorę jako seans świąteczny. Otóż seria ta posiada jeden epizod koncentrujący się na bożo narodzinowym przyjęciu. Jest to odcinek cudownie rozwijający relację głównych bohaterów, ściska za serduszko i po prostu musicie zobaczyć, jak protagonista w stroju misia odwiedza Taigę. Niestety tego odcinak raczej nie polecam oglądać w oderwaniu od całości. Jest on bowiem świetny w kontekście całej historii i zmiany zachodzącej zarówno w Ryujim, jak i Taidze. Jest też genialnym wstępem do tego, jak potoczy się finał całej opowieści.

Mimo to, jeżeli spojrzycie na jakiekolwiek listy z najlepszymi seansami anime na święta, to na 99 procent znajdziecie tam Toradorę, to pokazuje jak genialny i klimatyczny jest to odcinek i jak doskonale uzupełnia samą serię. Szczerze nie przypominam sobie, by w jakimkolwiek innym obejrzanym przeze mnie anime udało się oddać ducha świąt, choć w połowie tak dobrze, jak tam.

Jeśli więc nie macie dość oczywistego schematu od nienawiści do miłości, nie jesteście uczuleni na archetyp tsundere i nie będziecie zgrzytać zębami przy nieco mozolnej środkowej części historii, to polecam Toradorę z całego serduszka.

No dobra a jak nie to zawsze macie Tokyo Godfathers, The Disappearance of Haruhi Suzumiya lub odcinki specjalne Pokemonów. Także dla każdego coś miłego. Wesołych i animowych świąt.

Patryk Długosz

Oznaczono, jako

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close