Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Słodko-gorzki powrót – podsumowanie 18 kolejki Ekstraklasy

Autorstwana 1 lutego 2023

Siedemdziesiąt dni, czyli równowartość całkiem długich wakacji, na odpoczynek od najlepszej ligi świata dostali fani Ekstraklasy. Co prawda w międzyczasie rozgrywały się jakieś mistrzostwa świata, a jeszcze w grudniu wróciła liga angielska czy hiszpańska, ale były to jedynie przystawki podane głodnemu. Teraz czas na danie główne.

*****

No i wreszcie przyszło piątkowe popołudnie. Pogoda za oknem nie rozpieszczała, zimny wiatr bez śniegu – najgorsza forma zimy obok topniejącej pluchy. Dlatego każdy student mógł się czuć usprawiedliwiony tym, że pomimo zbliżającej się sesji, spędza czas pod kocem w towarzystwie poczynań piłkarskich gladiatorów Ekstraklasy.

Najpierw zostaliśmy zabrani w magiczną podróż do Legnicy, gdzie ostatnia w tabeli Miedź podejmowała nowy ekstraklasowy skład zagranicznych piłkarzy z drugiej ręki w postaci Radomiaka Radom. Włodarze polskiej piłki odpowiedzialni za terminarz prawdziwie rozpieszczają złaknionych rodzimego futbolu kibiców, nie ma co.

Piłkarze również dali z siebie wszystko, by zjadacz ekstraklasowego chleba poczuł, że znowu jest u siebie. Zagrali po prostu bezbarwnie. Nie był to mecz okropny w swej brzydocie ani tak słaby, że aż zabawny i ciekawy. Był to po prostu mecz mało składny, z dużą ilością strat oraz bez widowiskowych akcji. Obie drużyny zdawały się zadowolone z jednego punktu i choć dobre okazje na zmianę wyniku się trafiały, pochodziły one albo z kompletnego przypadku, albo ze stałych fragmentów gry.

Ostatecznie w Legnicy nie padła ani jedna bramka. Można było mieć nadzieję, że ciekawiej będzie w Mielcu, gdzie na pojedynek ze Stalą przyjechał poznański Lech. Poza tym, że poziom obu drużyn jest wyższy niż w przypadku Miedzi i Radomiaka, to dodatkowego smaczku nadawał tej rozgrywce fakt, iż Lechowi nigdy nie leżały mecze ze Stalą, z którą w ciągu ostatnich 3 sezonów zwyciężył tylko 1 z 5 spotkań.

I rzeczywiście, poziom tego spotkania był wyższy. Stal wyszła na Lecha odważnie, co dało możliwości ofensywie Poznaniaków na rozwinięcie skrzydeł. Bardzo aktywny był Ba Loua, ale dobre chęci nie przełożyły się na efekty, gdyż Iworyjczyk marnował kolejne sytuacje lub przegrywał ze świetnie dysponowanym Mrozkiem (tak, tym bramkarzem wypożyczonym do Stali z Lecha). Wydawało się, że najlepszą okazję do przełamania impasu Lech będzie miał w 39 minucie, kiedy to arbiter podyktował karnego po faulu Kruka na Skórasiu, ale chwilę później po konsultacji z wozem VAR, pan Raczkowski anulował decyzję. Czy prawidłowo? Myślę, że człowiek wprawny w erystyce mógłby obronić obie decyzje.

Koniec końców i tutaj nie padły bramki i choć Mikael Ishak wbił raz piłkę do siatki w drugiej połowie, to uczynił to z pozycji spalonej. Stal również miała swoje szanse, głównie po stałych fragmentach, ale ostatecznie na tablicy wyników po 90 minutach widniało 0:0.

Ekstraklasa zatem, zamiast przywitać stęsknionych kibiców ciepłym uściskiem, jedynie podała im od niechcenia rękę i wymamrotała „dźdobry” pod nosem. Paradoksalnie w ten sposób zawiodła i nie zawiodła, bo czy ktoś znający prawidła naszej ligi miał prawo spodziewać się czegokolwiek innego?

*****

W sobotni wieczór doszło do najbardziej emocjonującego starcia pierwszej wiosennej kolejki. Zmierzyli się ze sobą sąsiedzi z tabeli – trzeci Widzew podejmował u siebie czwartą Pogoń. Portowcy, którym ten sezon idzie przyzwoicie, lecz nie rewelacyjnie, chcieli sprowadzić największą niespodziankę jesieni na ziemię, lecz za zespołem z Łodzi stały nie tylko umiejętności piłkarskie, ale również niemal 17 tysięcy gardeł na stadionie przy alei Piłsudskiego.

Już na samym początku obie drużyny zaaplikowały kibicom dużą dawkę optymizmu. To nie miało być męczone 0:0, jak zdarzyło się w przypadku obydwu piątkowych meczów. Jedni i drudzy pragnęli szybko strzelić bramkę. Nie było miejsca na eleganckie rozegrania i spokojne kontrolowanie gry. Metodą Widzewa, jak i Pogoni były szybkie prostopadłe piłki oraz rajdy dynamicznych skrzydłowych. W 10 minucie Grosicki po długim podaniu i rajdzie zgrał piłkę w okolicę 16. metra do Wędrychowskiego, lecz ten strzał, choć ładny, trafił wprost w ręce Ravasa. Chwilę później odgryzł się Terpiłowski, lecz jego sytuacyjne uderzenie po świetnej piłce od Żyry trafiło w poprzeczkę.

Wynik w 20 minucie meczu otworzył Kamil Grosicki. Pogoń najpierw odzyskała piłkę na połowie Widzewa po skutecznym pressingu. Wędrychowski zagrał na klepkę z Kurzawą, a następnie oddał futbolówkę Grosickiemu w okolicach 16. metra. Uderzenie skrzydłowego Pogoni może nie było najlepsze, ale rykoszet zmylił Ravasa na tyle, by ten zdołał jedynie podbić lekko piłkę nogą na jej drodze do bramki drużyny z Łodzi.

Parę minut później Widzew mógł doprowadzić do wyrównania za sprawą genialnego uderzenia Pawłowskiego z rzutu wolnego, ale Pogoń znowu uratowała poprzeczka. Później obie drużyny naprzemiennie atakowały, lecz w grze Pogoni widać było dużo więcej składności oraz spokoju. W pewnych momentach kreatywni zawodnicy zespołu ze Szczecina bawili się rozgrywaniem piłki. W 35 minucie doszło do przerwy w grze z powodu zadymienia boiska racami kibiców gości.

Na przerwę Pogoń schodziła z zasłużonym prowadzeniem. Ich gra wizualnie była dużo lepsza niż futbol prezentowany przez gospodarzy, co znalazło również odzwierciedlenie statystykach. Dwie poprzeczki Widzewa dawały jednak nadzieję na ciekawą drugą połowę, gdyż nic nie wskazywało na to, by piłkarze z Łodzi mieliby odpuścić.

W drugiej części spotkanie Pogoń spuściła z tonu i oddała pole gospodarzom, którzy raz po raz robili wypady pod bramkę gości. Dante Stipica znakomicie w tym meczu pokazał się raczej jako libero, zbierający liczne prostopadłe podania Widzewa niż jako klasyczny bramkarz. Bardzo aktywne były skrzydła Widzewa, szczególnie lewy wahadłowy Nunes oraz Terpiłowski na prawej stronie. Ten drugi ponownie obił obramowanie bramki Pogoni w 60 minucie.

To była jednak kwestia czasu, kiedy Widzew wyrówna.  Zawodnicy z Łodzi prezentowali odważny, ofensywny futbol, co poskutkowało większą ilością stałych fragmentów. Właśnie po rzucie rożnym, a dokładniej po wrzutce drugiej szansy Terpiłowskiego, wyrównanie piłkarzom trenera Niedźwiedzia dał celnym strzałem głową Bartłomiej Pawłowski. Chwilę później na 2:1 mógł strzelić po wrzutce z rzutu wolnego Serafin Szota, lecz zmarnował świetną okazję po wolnym, przenosząc piłkę wysoko nad poprzeczką.

Na Widzewie ciążyło jednak tego wieczoru jakieś fatum, bo z remisu łódzcy piłkarze mogli się cieszyć jedynie przez 8 minut. Wtedy to właśnie podczas ataku pozycyjnego prostopadłą piłkę do Kowalczyka zagrał Almqvist. Zrobił to jednak z bardzo przekonującym zamarkowaniem strzału, czym zmylił Mateusza Żyrę. Środkowy obrońca Widzewa padł jak rażony gromem na ziemię, co dało ten ułamek sekundy potrzebny Kowalczykowi na dopadnięcie do piłki w polu karnym i posłanie jej do siatki między nogami Ravasa.

Jednakże już w 79 minucie gospodarze ponownie wyrównali. Po kombinacyjnej akcji Pawłowski wyłożył piłkę do wbiegającego w piątkę Terpiłowskiego. Młody skrzydłowy dopełnił formalności, wbijając futbolówkę do siatki. Zapowiadała się niezwykle emocjonująca końcówka.

Ostatnie minuty nie zawiodły i dały nam po jednej bramce z każdej strony. Najpierw w 86 minucie na prowadzenie znów wyszła Pogoń po ładnej akcji i zgrabnym wykończeniu fałszem Luki Zahovića. W 95 minucie przypadkowo ręką w polu karnym zagrał piłkę Benedikt Zech i został antybohaterem Pogoni, prokurując w ten sposób karnego. Jedenastkę na gola silnym strzałem w lewy dolny róg zamienił w 99 minucie Martin Kreuzriegler. Hit kolejki bez rozstrzygnięcia. Na dokładkę już po zakończeniu meczu czerwoną kartkę obejrzał Kostas Triantafyllopoulos.

Ta runda zaczęła się falstartem, ale myślę, że nie będzie dużym nadużyciem, jeżeli stwierdzę, iż sobotni mecz wynagrodził piątkowe kopanie się po czołach w Legnicy i Mielcu. Widzew pokazał siłę oraz charakter, przy czym grał bardzo atrakcyjny futbol. Pogoń zaś potwierdziła, że wciąż jest ligowym mocarzem z aspiracjami europejskimi, lecz dziurawa jak ser obrona może powstrzymać pucharową szarżę. A tuż za plecami jednych i drugich czai się przecież Lech Poznań.

*****

Raków Częstochowa poślizgnął się na początek rundy wiosennej. Lider Ekstraklasy tylko zremisował 1:1 z Wartą Poznań. Kluczowa dla przebiegu meczu była czerwona kartka dla wahadłowego Medalików, Frana Tudora, już w 30 minucie meczu.

W derbach Dolnego Śląska zwyciężyli goście. Zagłębie Lubin bez większych problemów wbiło ekipie Ivana Djurdjevića trzy gole, nie tracąc przy tym żadnego. Dzięki temu Miedziowi odskoczyli od strefy spadkowej o trzy punkty i depczą po piętach zespołowi z Wrocławia.

Piast Gliwice zremisował 1:1 z Jagiellonią Białystok. Bramki w tym spotkaniu zdobywali Kamil Wilczek i Wojciech Łaski.

Legia Warszawa ostatecznie pokonała u siebie Koronę Kielce 3:2. Pierwsze skrzypce w tym meczu grał Josue, który zdobył gola i asystę. Środkowy pomocnik Wojskowych jest w tej chwili w trakcie negocjacji nowego kontraktu i w ten sposób wyraźnie dał do zrozumienia, że jest główną postacią drużyny i być może warto będzie sięgnąć głębiej do portfela, by go zatrzymać. W Koronie błyszczał Yevgeniy Shikavka, który ustrzelił dublet. Były to pierwsze bramki Białorusina w barwach zespołu z Kielc.

Lechia Gdańsk po niezbyt pasjonującym spotkaniu pokonała Wisłę Płock 1:0 po golu Łukasza Zwolińskiego. W ten sposób zespół z Trójmiasta odskoczył od strefy spadkowej na odległość 3 oczek.

W poniedziałek na zamknięcie kolejki Cracovia wlała trochę optymizmu w serca swoich kibiców względem aspiracji na ten sezon. Pasy pewnie pokonały Górnik Zabrze 2:0 i dały wyraźnie do zrozumienia, że celem są puchary, a nie środek tabeli.

W środowy wieczór nareszcie zostaną nadrobione ostatnie zaległości z wakacji. Lech Poznań zmierzy się u siebie z Miedzią Legnica.

Jan Woch

Fot. Marcin Bryja, widzew.com

Oznaczono, jako

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close