Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Po prostu istnieję, czyli „Felix Ever After”

Autorstwana 30 listopada 2021

„– Nie każdy może się wyautować. […] A ty chwalisz się, gdy tylko możesz.

 – Niczym się nie chwalę. Po prostu istnieję. Taki jestem. Nie mogę się ukrywać. Nie mogę zniknąć. A nawet gdybym mógł, nie mam na to ochoty. Mam takie samo prawo tu być jak ty. Mam takie samo prawo do istnienia”. 

„Felix Ever After” autorstwa Kacena Callendera przeczytałam pierwszy raz ponad rok temu, jeszcze po angielsku. Od tego czasu powtórzyłam lekturę jeszcze dwa razy i za każdym razem coraz bardziej w głowie zagnieżdżał mi się ten fragment. Za każdym razem, jak o nim myślę, za każdym razem jak go czytam, coraz bardziej nie dowierzam, że takie słowa w ogóle musiały się pojawić w książce, że to nie oczywistość, że nie dla każdej osoby to, że wszyscy, nieważne od koloru skóry, orientacji czy tożsamości, są równi i tak samo ważni. 

Za każdym razem też coraz bardziej mnie uderzają. Takie to proste – istnieję, bo mam do tego prawo. A przecież wielu ludzi kwestionuje to prawo. Robią to w Internecie, robią to w rzeczywistości, robią to często nie znając nawet osoby, której prawo do istnienia odbierają. Felixowi odebrano prawo do bycia prawdziwym sobą, wolność do wyrażania siebie i samostanowienia o swojej osobie poprzez upublicznienie jego deadname i zdjęć sprzed tranzycji. Próbowano go obedrzeć z jego dumy, że w końcu może być sobą, próbowano wywołać w nim poczucie oszustwa i zasiać ziarno niepewności, próbowano go, według sprawcy całego czynu, zdemaskować przed innymi. Felix jednak się nie poddał. Był na tyle odważny, że postanowił przeciwstawić się oprawcy i zawalczyć o siebie. 

Jednak nie każdy ma w sobie tę odwagę. Albo na tyle siły. I zamiast próby postawienia się czy walki, może stać się coś złego, czego nie będzie dało się odwrócić. Trzeba mieć świadomość, że głupi krzywdzący komentarz bądź rzucony w rozmowie pozornie niewinny prześmiewczy żart, kiedy trafi do uszu bardziej wrażliwej osoby, może spustoszyć i dokonać ogromnych, śmiercionośnych zniszczeń. Wtedy będzie już za późno na przeprosiny czy próby odwrócenia swoich słów. Pozostaną tylko wyrzuty sumienia i świadomość czyjejś krzywdy. 

Kilkanaście stron później jest kolejny fragment, który niesamowicie do mnie trafia. Ale tym razem napełnia nadzieją. 

„A kiedy już zacznę krzyczeć, nie mogę przestać. Krzyczę tak głośno, że boli mnie gardło, a serce bije jak szalone. Krzyczę z radości. Krzyczę z bólu. Krzyczę z zachwytu, że tu jestem, że wszyscy tu jesteśmy, że znaleźliśmy się w tym miejscu dzięki ludziom przed nami, którzy sami nie mogli tu dotrzeć. 

Dla siebie też krzyczę.”

To Felix Love, który pierwszy raz w swoim życiu odważył się pójść na marsz równości. Ale to także „Felix Ever After”, który krzyczy za tych wszystkich, którzy nie mogą tego zrobić, którzy sami nie mają głosu lub boją się krzyczeć. Za tych, którzy nie zdążyli, którym zostało odebrane to podstawowe prawo do istnienia. 

To wyjątkowa książka z wyjątkowymi bohaterami i wyjątkową, choć pozornie niewyróżniającą się historią. To historia transpłciowego chłopca, ale to także dużo, dużo więcej. Refleksja, która zdaje się naturalnie wychodzić z lektury, każe się zastanowić, czy warto. Czy warto wyrazić swoją opinię, jeśli wiemy, że może ona zranić, czy obrazić. Czy warto w ogóle mieć taką opinię. I co taka opinia mówi o jej posiadaczu innym i co może powiedzieć jemu samemu.

Michalina Bujak


Kontynuuj przeglądanie

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close