Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Pasiaste podsumowanie tygodnia

Autorstwana 30 września 2019

Miniony tydzień zapowiadał się dla kibiców Cracovii niezwykle emocjonująco. Na stadion przy ul. Kałuży zawitały gliwicki Piast oraz warszawska Legia.

Do poniedziałkowego meczu z Piastem Gliwice piłkarze Cracovii przystępowali w dobrych nastrojach, mając jednak z tyłu głowy lekką presję. Po bezbramkowym remisie Śląska Wrocław z Górnikiem Zabrze liderem została szczecińska Pogoń z 16. punktami na koncie. W przypadku zwycięstwa nad mistrzem Polski Cracovia zostałaby wiceliderem Ekstraklasy. W zasadzie całe spotkanie przebiegało pod dyktando drużyny prowadzonej przez Michała Probierza, na dodatek od 12. minuty to Piast grał w osłabieniu, po kopnięciu w twarz Ołeksija Dytiatiewa z boiska wyleciał były gracz Pasów, Bartosz Rymaniak. Od tamtej pory Piast był całkowicie zduszony, choć miewał przebłyski dobrej gry.

Gol padł pod koniec pierwszej połowy, dośrodkowywał świetnie grający w całym spotkaniu Michal Siplak, a piłkę do własnej bramki wpakował jego rodak Tomas Huk. W doliczonym czasie świetną okazję miał jeszcze Mateusz Wdowiak, jednak jego uderzenie zostało przez obrońców wybite z linii bramkowej. Druga połowa zaczęła się mocnym uderzeniem, bo już w 48. minucie kibice zebrani na stadionie przy ul. Kałuży mogli cieszyć się z dwubramkowego prowadzenia swojej drużyny. Piękną bramkę głową zdobył siedemnastoletni Michał Rakoczy, był to jego pierwszy gol w Ekstraklasie. Do końca meczu krakowska drużyna starała się raczej bronić własnej bramki, okazjonalnie tylko kąsając przeciwników kontratakami. Ostatecznie żaden atak nie był skuteczny, spotkanie zakończyło się wynikiem 2-0.

W hicie 9. kolejki Ekstraklasy Cracovia podjęła warszawską Legię. Na stadionie od początku panowała napięta atmosfera, jako że oczekiwania były niezwykle wysokie. W obliczu remisu Pogoni z Górnikiem Pasy miały okazję wyjść na prowadzenie w ligowej tabeli. Wystarczyło tylko i aż pokonać Legię, najlepszą drużynę ostatnich lat, przez wielu jednak krytykowaną. Nie można jednak zaprzeczyć, że Legia to niezmiennie trudny rywal, z którym zawsze trzeba się liczyć, niezależnie od formy. Zanim przejdziemy do wydarzeń boiskowych, muszę wspomnieć o kibicach. Absolutnie nic nie mam do opraw. Dobrze zrobione sektorówki robią naprawdę świetną atmosferę, tak samo zresztą jak głośny doping. Odpalanie jednak białych rac w pełnym słońcu połączone z biblijnym cytatem o światłości jest po prostu śmieszne. Nie dość, że w tych warunkach świetlnych nie dało to nic poza dymem (i wstrzymaniem spotkania…), to jeszcze klub może ponieść kary finansowe. Zdaję sobie sprawę z tego, że ten apel o odrobinę rozsądku i pomyślunku nie przyniesie żadnych efektów, uważam natomiast, że takie zachowanie jest zwyczajnie głupie i szkodzi klubowi, wizerunkowo i finansowo.

Czy piłkarsko było lepiej? Niestety nie. Generalnie nie było to przyjemne dla oka spotkanie. Mimo tylko jednej kartki („żółtko” Jablonskiego), spotkanie nie należało do czystych, a sędzia Frankowski pozwalał na twardą, męską grę.

Pierwsze pół godziny meczu przebiegało pod zdecydowane dyktando Legii, zaowocowało to rzutem karnym zamienionym na gola w 33. minucie przez Jarosława Niezgodę. Wyrównanie mogło nadejść pod koniec doliczonego czasu gry, jednak przy strzale Hanki świetnie interweniował Jędrzejczyk, a strzał Dytiatiewa po rzucie rożnym był minimalnie niecelny. Na drugą połowę zawodnicy wyszli zmotywowani, ale zamiast wyrównać, to gola stracili. Z bocznej strefy boiska piłkę wybijał wspomniany wcześniej Dytiatiew, ta jednak odbiła się od czterech liter Luqiunhasa, trafiła pod nogi Vako Gvilii, który łatwo pokonał Peskovicia. Po tym golu zarówno z piłkarzy, jak i kibiców na jakieś 20 minut zeszło powietrze. W 66. minucie na ratunek przyszedł Mateusz Wdowiak, który wykończył absolutnie rewelacyjną akcję Pasów. Niestety, był to ostatni gol w tym spotkaniu, Cracovia mogła być liderem, a ostatecznie zajmuje 5. miejsce w ligowej tabeli.

Co wyniesiemy z tego tygodnia? Niestety, znowu potwierdza się teza, że Cracovia gra dobrze, dopóki nie przyjdzie jej grać ważnego spotkania. Już w środę o 17:30 mecz Pucharu Polski z Jagiellonią, a w weekend derby przy Reymonta. Miejmy nadzieję, że Pasy pokażą, że teza ta jest nieprawdziwa. Martwi też kontuzja Datkovicia, jak mówi Michał Probierz, na pewno wypada na ten tydzień, wygląda to na poważny uraz kolana, ale więcej będziemy wiedzieć po dokładniejszych badaniach.

Mam nadzieję, że trener Probierz zrobi swoje. Pokaże, że nie bez kozery jest uznawany za jednego z najlepszych trenerów w Polsce. Czekają nas dwa ciężkie mecze, trzeba mądrze rozłożyć siły zawodników między Puchar a derby. Oczywiście, dla kibiców najważniejsze będzie starcie z Wisłą. Jednak Puchar Polski to też ważne rozgrywki, a my chcemy oglądać tak silną Cracovię jak do tej pory. Wierzymy, że się uda, widzimy się #NaStadionie!

 

Autor: Aleksander Łazor

Oznaczono, jako

Kontynuuj przeglądanie

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close