Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


O nostalgii i ,,Królu Szamanów”

Autorstwana 24 kwietnia 2021

Kiedyś widziałem mema, którego za żadne skarby nie potrafię dzisiaj odnaleźć. Przedstawiał on zdjęcie reklamy kina z listą filmów, które aktualnie grają. Na tej rozpisce: Król Lew, Faceci w czerni, Aladyn, Rambo i Terminator. Pod fotografią podpis: „To zdjęcie z 2019 r.”.

Nie da się ukryć, że ostatnie lata to istne odkopywanie marek na masową skalę, trzeba też przyznać, że poza paroma wyjątkami (Mad Max: Fury Road i no ten, no… hmm) nie były one wysokiej jakości. Jednak z drugiej strony zwykle nie musiały. W dobie coraz wyższych cen produkcji blockbusterów, znane marki stały się po prostu pewną inwestycją. Nawet takie paździerze jak ostatnia część Gwiezdnych Wojen potrafiła przebić miliard w Box Office.

Szczerze piszę to trochę z perspektywy osoby trzeciej. Mimo iż sam siebie uważam za fana popkultury, tak w sposób świadomy konsumuję ją od niedawna, a jako dzieciak dość mocno stroniłem od wielkich marek. Nawet gdy już miałem do czegoś sentyment, to skrajnie rzadko zmuszało mnie to do kupienia biletu na seans. Poza Detektywem Pikachu nie przypominam sobie żadnej takiej sytuacji. Może to brzmieć jak chwalenie się, jak stawianie siebie wyżej od innych, ale wręcz przeciwnie. Bardzo chciałem w końcu, by jakaś produkcja chwyciła mnie za bebechy nostalgii i wyrwała z nich mojego wewnętrznego dzieciaka, jednak tak się nie działo… Do teraz.

Na remake Króla Szamanów czekałem od zapowiedzi zapowiedzi. Dla tych, którzy nie wiedzą, było to anime produkowane w latach 2001-2002, opowiadające historię tytułowych szamanów, czyli ludzi, którzy potrafią komunikować się z duchami i oczywiście wykorzystywać ich jako broń. Seria ta nigdy nie zyskała ogromnego rozgłosu na świecie, lecz była niezwykle popularna w Polsce i w Rosji.

Próbowałem kiedyś do niej wracać, jednak słuchanie zdubbingowanych dialogów wywoływało u mnie fale zażenowania. Postanowiłem więc nie psuć sobie wspomnień. Na ratunek, jak już wspominałem, przyszedł remake. W odświeżonej szacie graficznej, bliższy mandze, miał opowiedzieć całą historię. Musicie bowiem wiedzieć, że wersja sprzed 20 lat nie miała satysfakcjonującego zakończenia.

Jak na razie wyszły cztery odcinki remake’u i widziałem je wszystkie. Czy więc wersja 2021 'dostarcza’? I tak, i nie. Tzn.: z jednej strony bawię się jak dziecko, widząc ulubione postacie. Doceniam kreskę, wierną stylowi tamtych czasów oraz ogólny hołd skierowany w stronę starej szkoły robienia anime. Jednakże seria leży pod względami reżyserii. Podjęto decyzję, by 33 tomową mangę zmieścić w 52 odcinkach i to widać. Okropnie widać. Dla porównania: odcinek 3 z wersji z remake’u opowiadał historię, która w pierwszej adaptacji rozgrywała się na przestrzeni trzech epizodów.

Oglądając to mam poczucie, jakby ktoś mi skrótowo streszczał całą historię. Mało jest tu miejsca na żarty czy jakiejś pogłębione interakcje między postaciami. Nie chcę winić twórców, bo domyślam się, że to była odgórna decyzja studia, by się z materiałem źródłowym wyrobić. Jakby nie patrzeć, była to decyzja błędna. 

Nadal będę oglądać tego Króla Szamanów, jednak raczej zaliczam go jako zawód. Z drugiej strony, jak pisałem, nie dam rady oglądać też serii oryginalnej. Chyba dochodzę do wniosku, że ta idealna seria siedzi tylko w moich wspomnieniach…

Stankiewicz Szymon

Audycje:
ReAnimowany
Nagi Lunch (zawieszony)

Oznaczono, jako

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close