Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Nikt nie spodziewał się czegokolwiek innego

Autorstwana 6 grudnia 2022

Po historycznym awansie do 1/8 Mistrzostw Świata w Katarze reprezentacja Polski zmierzyła się z aktualnymi mistrzami. Francuzi byli murowanymi kandydatami do zwycięstwa, nie tylko zważywszy na styl jaki prezentowała nasza kadra do tej pory, ale również patrząc na przepaść w poziomie zaawansowania obu jedenastek w klubach. Dlatego właśnie wynik 3:1 nikogo nie dziwi, lecz niespodzianką był styl, z jakim ten wynik osiągnęliśmy.

„Osiągnęliśmy” to dobre słowo, bo rezultat ten jest całkowicie sprawiedliwy i myślę, że dobrze oddaje przebieg spotkania. Polacy zasłużyli na niego. Nikt nie dawał nam choćby cienia szansy, a Polska Michniewicza udowodniła w pierwszej połowie, że jednak umie grać w piłkę. Po pokazach wyrobu futbolopodobnego w fazie grupowej, Francuzi uznali, że najprostszym sposobem na pogrążenie naszej kadry będzie oddanie jej piłki – i grubo się pomylili.

Nie byliśmy wybitni, ale w pierwszej części spotkania stworzyliśmy sobie lepsze sytuacje niż drużyna spod znaku koguta. Na setkę Girouda z 29 minuty odpowiedzieliśmy znakomitym oblężeniem bramki trójkolorowych w minucie 38, kiedy to oddaliśmy trzy strzały z dogodnych pozycji w polu karnym, ale nie zdobyliśmy bramki. Wcześniej z dystansu groźnie uderzali Cash i Lewandowski. Wtedy wszyscy uwierzyli, że to naprawdę może się udać. A potem na ziemię sprowadził nas właśnie Olivier Giroud.

Klasyka klasyki – Glik wyskoczył do Mbappe zostawiając Kiwiora w sytuacji 1v1 z napastnikiem Milanu. Ten przepchnął młodego obrońcę naszej kadry i dokładnym uderzeniem w prawy dolny róg otworzył wynik meczu. Prosty błąd w defensywie, niemal bliźniaczo podobny do tego, który doprowadził do straty drugiej bramki z Argentyną. Francuzi dobrze odrobili pracę domową jeśli chodzi o nasze błędy w obronie.

W drugiej połowie graliśmy już gorzej. Presja i irytacja dawały o sobie znać. Nie stworzyliśmy już sobie tak klarownych okazji jak w pierwszej odsłonie. Zostaliśmy zepchnięci do defensywy, która na początku mundialu była naszą dumą, tym razem natomiast zostały odkryte wszystkie jej mankamenty. Mbappe dwoma znakomitymi uderzeniami, najpierw po kontrze w 74 minucie, potem po ataku pozycyjnym w 91, powiększył przewagę Francuzów do trzech goli. Odpowiedzieliśmy jedynie honorowym trafieniem Lewandowskiego z karnego w 99 minucie. Zasłużyliśmy na tę bramkę – poprawiającą końcowy wynik, ale nie dającą kompletnie nic, nawet złudzenia, że byliśmy dla Francji rzeczywistym zagrożeniem. Coś jak płotek na środku toru, który biegacz przeskakuje lekko zachwiawszy się przy lądowaniu, ale nie traci pędu.

Ostatecznie odpadamy w dobrym stylu i z niezłym rezultatem. Najlepsze wrażenie przez te dwa tygodnie w naszej kadrze zrobili Zieliński, Bereszyński i oczywiście Szczęsny. Niestety dla Lewandowskiego nie był to turniej wybitny, pomimo dwóch goli. Najlepszy polski piłkarz w historii z pewnością liczył na więcej i bezapelacyjnie więcej mógł dać drużynie. Jeśli chodzi o weteranów to nie popisał się ani Glik, ani Krychowiak. Z debiutantów dobrze pokazał się Kiwior, ale tym samym nie może się już pochwalić kiepski Bielik, którego poklepać po plecach można jedynie za dobre chęci. Michniewicz zaś osiągnął wiele, ale czy na tyle dużo, by kontynuować pracę?

Lewandowski powiedział, że gra w tak defensywnym stylu nie daje mu radości, Zieliński narzekał na styl kadry i niewykorzystywanie przez trenera największych atutów z przodu. Piłkarze widzą, że potrzeba zmian. Pojawia się jednak pytanie: czy człowiekiem odpowiedzialnym ze te zmiany ma być Czesław Michniewicz? Ten mecz bowiem nie pokazał, że jesteśmy mocną reprezentacją, która gra dobrą połowę przeciw Francuzom. Pokazał, że mamy atuty, których Michniewicz kompletnie nie wykorzystywał. Możemy grać bardziej ofensywnie, ale nasz minimalizm na to nie pozwala. Najstraszniejsze jest to, że ten minimalizm siedzi zarówno w umysłach działaczy, jak i trenera, czy nawet niektórych piłkarzy. Wypowiedź Wojciecha Szczęsnego o robieniu sobie krzywdy grą od tyłu długo będzie łatką polskiego nie-da-się-izmu kadry Michniewicza.

Dlatego po tym mundialu w reprezentacji potrzebne są ogromne zmiany, większe niż po Mistrzostwach Świata z 2018 roku. Należy pożegnać się ze starą gwardią, wyprawić pożegnanie Glikowi, Jędrzejczykowi, Krychowiakowi i Grosickiemu. Zacząć budować nowy styl gry, mniej oparty na samotnym Lewandowskim z przodu, a może bardziej na środku pola z Zielińskim, Szymańskim i Bielikiem. Michniewicz – z całym szacunkiem dla jego osiągnięć, jakimi było najpierw wprowadzenie Polski na Mundial, a potem wyszarpanie 1/8 – powinien dostać ładny koszyk upominkowy, tonę bukietów i odejść, bo nie sądzę, by jego romans z kadrą mógł przekształcić się w stabilny związek do czasu Euro 2024. A już na pewno nie taki, który byłby szczęśliwy.

Jan Woch

Oznaczono, jako

Kontynuuj przeglądanie

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close