Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Nie tylko Czarnobyl – recenzja ,,Dni’’

Autorstwana 10 czerwca 2023

Kiedy myślimy o katastrofie jądrowej w głowie wielu z nas pojawia się Czarnobyl, pomimo, że od tej tragedii dzieli nas już 37 lat. Nie ma się czemu dziwić; w skali INES (Międzynarodowej Skali Zdarzeń Jądrowych i Radiologicznych), wydarzenie to dosięgło najwyższego, 7 stopnia. W porównaniu do powszechności wiedzy na ten temat, dużo mniej osób zdaje sobie sprawę, że w historii wypadków jądrowych miało miejsce jeszcze tylko jedno zdarzenie, które skalą zdołało dorównać wydarzeniom w Prypeciu z 1986. Były to, łącznie sklasyfikowane, awarie reaktorów nr 1, 2 i 3 w japońskiej elektrowni jądrowej Fukushima Dai-Ichi po trzęsieniu ziemi oraz tsunami z 2011 roku. Te zdarzenia opisuje najnowszy serial Netflixa, noszący nazwę ,,Dni’’. Chciałabym w tym artykule pochylić się nad tą produkcją. 

Premiera ,,Dni’’ miała miejsce 1 czerwca 2023 roku na platformie Netflix. Jest to japońska produkcja na podstawie książki dziennikarza Ryusho Kadoty, który przeprowadził wywiady z około 90 osobami, pracującymi w tamtym czasie na miejscu katastrofy, oraz skorzystał z zeznań i raportu Masao Yoshidy, który pełnił funkcję kierownika elektrowni. W głównych rolach zobaczymy między innymi Kojiego Yakusho, Yutakego Takenouchi i Fumiyo Kohinatę. 

Zacznijmy może od elementów solidnych i godnych doceniania. Serial ten niezwykle dobrze ukazuje nierówną walkę człowieka z okolicznościami, które wyrastają poza jego możliwości. Trzyma odbiorcę w napięciu, ukazując kolejne wydarzenia i niepewny los osób przebywających na terenie elektrowni. Urzekła mnie także forma przedstawienia historii: jako raportu, który zdaje Masao Yosida w formie świadectwa dla przyszłych i obecnych obywateli Japonii, którzy niewątpliwie będą musieli zmierzyć się z nadal trwającymi skutkami katastrofy. 

Warto zaznaczyć, że serial ten operuje specyfiką kultury japońskiej, budując wzmożoną patetyczność i określoną narrację. Ten język filmowy podkreśla szczególne motywy: odpowiedzialności, winy, obowiązku wobec narodu. Dzieło to osadza się w konkretnym miejscu, czego trzeba mieć świadomość, próbując zrozumieć niektóre ukazane mechanizmy społeczne. 

W mojej ocenie, serial ten niestety znacząco odstaje od wybitnego poziomu produkcji ,,Czarnobyl’’ z 2020 roku, a ze względu na podejmowaną tematykę będzie oczywiście stale porównywany do każdego tworu z ,,gatunku’’ katastrof jądrowych. Pierwszą, znaczącą wadą jest niesamowicie irytujące i niepotrzebne przeciąganie każdego z odcinków, których łącznie jest osiem. Moim zdaniem powinno ich być maksymalnie pięć, jeśli miałyby długość po 45 minut. To beznadziejne i miejscami komiczne rozciągnięcie sprawia, że niesamowicie trudno zbudować, a jeszcze trudnej utrzymać, napięcie oraz uwagę widza, który zostaje osaczony nudą. Kolejną ,,plamą na honorze’’ będzie zbytnia gloryfikacja tego, co miało miejsce, i zachowania osób związanych z tragedią – czuje się tu sztuczność. Jednocześnie mnie osobiście denerwowało to, że pomimo dużej liczby osób obecnych w elektrowni mamy wgląd w pracę tylko garstki, co sprawia, że około 90% osób widocznych w pomieszczeniu jawi się jako niepotrzebnych i zbędnych. Do tego cóż, szczególnie na początku widać braki w budżecie w porównaniu do tematyki, którą przedstawia serial – tsunami raziło nierealistycznością, a jego wygląd odbierał chwilowo przyjemność z oglądania. 

Zmierzając już w stronę końca, szkoda trochę tej produkcji, gdyż ,,Dni’’ naprawdę miały w sobie duży potencjał, by stać się czymś choćby aspirującym do poziomu wybitnego poprzednika. Z pewnością tym, co szczególnie zaszkodziło serialowi było niepotrzebne wydłużanie, które psuło wszystko, co próbowano zbudować. Morał na przyszłość będzie zatem taki, że trzeba wiedzieć, kiedy skończyć, ale także mieć pojęcie, kiedy nie powinno się przedłużać. Cieszę się jednak, że zapoznałam się z tym dziełem i uświadomiło mi ono, że katastrofa taka, jaka miała miejsce ponad 30 lat temu w Czarnobylu nie jest odosobnionym przypadkiem czy niechlubnym wyjątkiem w dziejach ludzkości. Choćby dlatego myślę, że warto zagłębić się w historię elektrowni Fukushimy Dai-Ichi. 

Emilia Wcisło


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close