Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Jak w jednym prostym kroku zniszczyć komuś dzieciństwo? – recenzja „Velmy”

Autorstwana 18 stycznia 2023

UWAGA: recenzja może zawierać spoilery!

Jeden z niewielu seriali, które porzuciłam po dwóch odcinkach. Nie wiem, kiedy ostatnio coś mnie rozczarowało tak bardzo jak Velma. Będę szczera: już po samym zwiastunie nie spodziewałam się fajerwerków. Przede wszystkim odrzuciła mnie kreska – w tym temacie pozostaję bardzo konserwatywna i uważam, że w latach 70. animacja wyglądała najlepiej (chociaż późniejsze produkcje też były bardzo dobre, aż do nieszczęsnego Wyluzuj, Scooby-Doo!). Postacie w ogóle nie są do siebie podobne – nie jest to wcale kolejna część przygód Tajemniczej Spółki, a raczej luźna wariacja wykorzystująca znane postacie. Mimo wszystko jestem w tej kwestii na nie. 

Mówiąc o postaciach, totalną porażką są też ich charaktery. Daphne Blake została wredną, popularną laską (w dodatku Azjatką, chociaż jest Amerykanką, a jej rodzina pochodzi ze Szkocji…), która wyżywa się na mniej popularnych dziewczynach ze szkoły. Zupełnie zbiło mnie to z tropu. Na przestrzeni tylu filmów przedstawienie postaci Daphne było o wiele bardziej różnorodne – potrafiła surfować, trenowała sztuki walki – i jasne, może była trochę zadufana w sobie, ale była też dobra dla innych i ambitna, świetnie wykorzystywała swoje zalety w trakcie rozwiązywania zagadek.

Postać Freda jest chyba jeszcze gorsza. Tutaj typ ma mega przerośnięte ego, oprócz tego jest late bloomerem i nie potrafi pokroić sobie obiadku bez pomocy służby, za którą płacą jego obrzydliwie bogaci rodzice. Przecież w kanonie Scooby’ego-Doo to całkiem spoko facet, dobrze zorganizowany, który zawsze wie, jak wyciągnąć ekipę z opresji. Jest pewny siebie, ale jego ego nie wyłazi oknami, kiedy wchodzi do pokoju. Nie wydaje mi się, żeby promował toxic masculinity; raczej stara się z tym walczyć, chociażby w Scooby-Doo 2: Potwory na gigancie. Tam próbuje pogodzić się z faktem, że pozwolenie sobie na uczucia nie robi z niego mięczaka (trochę naciągany argument, ale wciąż argument).

Kudłaty Rogers to jedna z najzabawniejszych postaci, która zupełnie straciła swoją iskierkę w tym serialu.

No i wreszcie nieszczęsna Velma. Bawiąc się z moją siostrą w Scooby’ego-Doo za dzieciaka, zawsze to ja byłam Velmą i lubiłam nią być. Kurczę, była niesamowicie mądra, trzymała całą ferajnę w ryzach, fajnie się ubierała. Była kujonką, ale w tej animacji to nie było nic złego. Miała świetnych przyjaciół, zwiedzała świat – nieraz Tajemnicza Spółka udawała się w jakieś miejsce, bo Velma była nim zajarana! To była naprawdę dobra postać, a nowa pseudogłębia, której dodał jej serial, totalnie obróciła to w drugą stronę i znów zamknęła ją w stereotypie. 

Bardzo nie chcę używać sformułowania „poprawność polityczna”, bo to wcale nie o to tutaj chodzi. Rasa czy orientacja seksualna to rzeczy naturalne, których nie powinno się wymuszać. Postacie zmieniły kolor skóry, Daphne i Velma są w sobie zakochane – ale dlaczego? To niedopowiedzenie w animacjach z kanonu było naprawdę fajne. Daphne i Fred w sumie byli parą, ale nie w każdym filmie; każdy myślał, że Velma z Kudłatym mają się ku sobie, ale jednocześnie gdzieś tam pozostawało podejrzenie, że jest lesbijką. To są naprawdę dobre filmy i seriale, których nie trzeba zmieniać! Co prawda, warto byłoby dodać więcej czarnoskórych postaci, ale już idziemy w tę stronę w nowszych produkcjach. 

A teraz czas na finalne wyjaśnienia, bo na pewno komuś przejdzie przez myśl: „Paulina, ale przecież to animacja dla dorosłych, która nie ma nic wspólnego z kanonem!”. No, nie ma. Są takie klasyki, których nie warto ruszać w głupi sposób, a to właśnie jeden z przykładów. Dlaczego trzeba było bazować na bohaterach, których już dawno stworzono? Po co ubierać postaci w kolejne stereotypy? A to wszystko i tak na nic, bo serial nie jest nawet śmieszny. Poziom żartu szura po dnie owinięty mułem, a idiotyczna samoświadomość w tej produkcji tylko go pogrąża. Po Mindy Kaling, która napisała wiele świetnych odcinków amerykańskiego The Office, spodziewałam się czegoś znacznie lepszego, a niestety okropnie się rozczarowałam. Jeśli jesteście fanami animacji dla dorosłych, to lepiej obejrzyjcie sobie po raz setny Bojacka albo Korporację Konspirację. Moją Velmą wciąż pozostaje Linda Cardellini. 

Paulina Massopust

PS. Nie ma Scooby’ego (przynajmniej w dwóch pierwszych odcinkach).


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close