“…bo tańcują Krakowiacy” – koncert Słowianek UJ
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 22 listopada 2023
Jak to w listopadzie, piątek 10-ego listopada nie był najcieplejszy. Deszcz kropił z nieba, temperatura nie dopieszczała, a droga z północy Krakowa do Nowej Huty dłużyła mi się jak nigdy (a ja akurat jestem jednym z nielicznych entuzjastów Huty wśród moich znajomych). Dlatego też byłam niezmiernie szczęśliwa, kiedy wysiadłam w końcu przy placu Centralnym i pośpiesznie przeszłam do Nowohuckiego Centrum Kultury, by móc zanurzyć się w ciepłej i radosnej atmosferze koncertu Zespołu Pieśni i Tańca Uniwersytetu Jagiellońskiego Słowianki.
Zespół Słowianki powstał w 1959 roku przy Katedrze Filologii Słowiańskiej UJ z inicjatywy slawisty Zdzisława Wagnera i grupy studentek, które zafascynowane folklorem Słowian południowych postanowiły w ten barwny sposób poszerzyć swoją wiedzę i zainteresować Bałkanami innych. Od tego czasu zespół rósł w siłę, dziś liczy sobie dziesiątki byłych i aktualnych członków (wśród nich, mimo nazwy, również wielu mężczyzn!) oraz może pochwalić się licznymi nagrodami, zarówno dla całego zespołu czy też duetów, czy indywidualnych artystów na polskich i międzynarodowych konkursach. Mimo wszystko, co wiedzą wszyscy, którzy w swoim życiu występowali na scenie, gra się dla „swoich” i „u siebie”, dlatego z niecierpliwością czekałam na to, co pokażą członkowie zespołu na deskach NCK. Zresztą nie tylko ja! Praktycznie cała sala była zapełniona ludźmi w najróżniejszym wieku (ze swojej lewej strony sąsiadowałam z grupą przemiłych starszych pań, a z prawej miałam małżeństwo z na oko pięcioletnią dziewczynką). Za poprowadzenie koncertu odpowiadała Marta Wolff-Zdzienicka, która jest jednocześnie kierowniczką Słowianek i to ona wprowadziła nas w cudowny świat muzyki, tańca i śpiewu.
Koncert został podzielony na dwie części – pierwsza opierała się na folklorze polskim. Usłyszeliśmy i zobaczyliśmy piękne pieśni i tańce Górali Szczawnickich czy krakowian z Bronowic, mazura, tańce Biłgorajskie, kujawiaka z oberkiem i na koniec niesamowitego krakowiaka. Od samego początku byłam urzeczona atmosferą – występowi towarzyszyła kapela muzyczna pod kierownictwem Łukasza Cebuli, na scenie w zapierających dech w piersi tradycyjnych strojach kręcili się tancerze (Anna Gryszun wykorzystała choreografię Barabary de Lehenstein-Brońkę, Iwana Donkowa, Henryka Dudę i Avdyla Murteziego, a nad wszystkim czuwał instruktor tańca, Przemysław Folta), zaś chórmistrz Marcin Korbut razem z wokalistami dopełnili piękna tego wieczoru.
W trakcie krótkiej przerwy dane mi było (z bólem!) powrócić na chwilę do świata żywych, jednak tuż po przenieśliśmy się w przestrzeni, opuszczając granice naszej ojczyzny i udając się do korzeni zespołu – Bałkanów. W drugiej części pieśni serbskie, bośniackie, macedońskie czy bułgarskie oraz cieszyliśmy oczy tańcami i strojami z tamtych regionów. Nie jestem w stanie wam opisać, co działo się na scenie – nie znam większości słów opisujących figury taneczne, które wykonywali członkowie Słowianek, ale momentami miałam wrażenie, że unoszą się w powietrzu, a nie tylko skaczą. To, z jaką gracją i werwą przesuwali granice tego, co dotąd uznawałam za możliwe, nie opiszą żadne słowa.
Wyszłam z koncertu we wspaniałym humorze – z czego się tu nie cieszyć? Jest piątek, ja jestem w mojej ukochanej Hucie, przeżyłam niesamowite widowisko, nawet ten deszcz jakoś mniej mi przeszkadzał. I tylko jakoś tak podejrzanie moje kroki wybijały rytm krakowiaka…
Nana Afua Asante