Nadal Go nie ma – „Gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”

Autor: dnia: 15 listopada, 2023

Myślę, że temat adaptacji opowieści biblijnych jest trudny do zgryzienia. Niełatwo jednocześnie zachować szacunek do religii oraz nie stworzyć adaptacji na poziomie jasełek, a tchnąć nową duszę w tekst sprzed tysięcy lat. Dlatego też z pewną rezerwą podeszłam do spektaklu Gdybyś tu był, mój brat by nie umarł z Teatru Praska 52, który przenosi historię św. Łazarza i jego sióstr w bardziej współczesny kontekst, jednocześnie skupiając się bardziej na Marii i Marcie, niż na biblijnych mężczyznach. Nie miałam się jednak czego obawiać.

Spektakl zaczyna się niejako od środka opowieści – nie marnujemy czasu, próbując opowiedzieć całą historię z Pisma Świętego, a od razu zostajemy wrzuceni w relację między siostrami – starszą Martą (w tej roli Agnieszka Cianciara-Fröhlich, która odpowiada również za reżyserię i opracowanie muzyczne), która jako najstarsze dziecko z wcześnie pozostawionej samej sobie trójki musi stać się osobą dorosłą, matką, a Marią (Katarzyna Gazdowicz), której pozwolono na dłuższe dzieciństwo, na bycie małą, otwartą na świat dziewczynką znacznie dłużej. To na relacji tych dwóch postaci się skupiamy – na scenie nie pojawia się nikt, oprócz tej dwójki, a o relacjach łączących siostry z innymi ludźmi dowiadujemy się prosto od nich. Nawet Łazarz pojawia się wyłącznie w rozmowach, a nie jako samodzielna postać. Ten ciekawy zabieg potęguje uczucie kameralności, ale też pewnego osaczenia – Marta i Maria są obarczone wspólną historią, ale też niechęcią czy wieloletnimi urazami i widz tkwi z nimi w tej relacji po kolana, bez chwili wytchnienia.

Spektakl daje wrażenie obserwowania kłótni bliskich nam osób – szybko zaczęłam utożsamiać się z bohaterkami, nawet wybierać strony w konflikcie. Widziałam siebie w Marcie, która musiała z dnia na dzień stać się odpowiedzialnym dorosłym, mimo bycia dzieckiem. W dorosłej dziś kobiecie, która stała się nieufna, niespokojna, spętana poczuciem obowiązku i konwenansami społecznymi. Ale szukałam się też w Marii – otwartej, nawet naiwnej, entuzjastycznej i pełnej energii, nieumiejącej zrozumieć, czemu Marta nie chce lub nie może być taka jak ona, czemu nie zerwie się z łańcuchów oczekiwań i wyjdzie spotkać Nauczyciela.

To nie jest spektakl, w którym należałoby się spodziewać silnej linii fabularnej – kolejne ceny z życia Marii, Marty i Łazarza przepływają, ale nie są tu najważniejsze. Najistotniejsza jest warstwa dialogowa, emocje, które wzbudzają w nas potyczki i wyrzuty sióstr, ale też miłość, która je łączy, strata rodziców, która płynie im w krwi. Scenografia też skupia uwagę widza na naszych bohaterkach – cały czas znajdujemy się w jednym pokoju, z kredensem, stołem, krzesłami i obrazem, który przedstawia kobietę (czy jest to matka sióstr, Marta, może Maria?). A może wszystkie trzy i każda widzka, która obserwuje starcia charakterów sióstr? Istotnym szczegółem za to są kostiumy (odpowiada za nie Ludwika Gorgoń). Marta przez cały spektakl pozostaje w jednej sukni, co interpretuję jako stałość starszej siostry, nawet upartość i stanie przy tradycjach i zwyczajach, które często nikomu nie służą. Do tego strój Marty jest czarny, w niektórych scenach przełamywany bielą chusty, co ukazuje też, moim zdaniem, to, jak kobieta nie może podnieść się po stracie rodziców i tkwi w wiecznej żałobie, w przeciwieństwie do Marii, którą poznajemy początkowo w intensywnej czerwonej sukience. Młodsza dziewczyna również przebiera się w trakcie spektaklu, co ukazuje jej podróż, przez ufność, naiwność, załamanie i na końcu akceptację.

Niesamowite w Gdybyś tu był… jest to, jak udało przenieść się tak prostą mimo wszystko historię o Łazarzu w nowe realia, dając więcej sprawczości i osobowości kobietom, które w oryginale stały raczej koło Jezusa, apostołów i samego Łazarza. Gdybyś tu był… stawia je i ich emocje w centrum, dzięki czemu jako widzowie przeżywamy prawdziwe katharsis, płacząc i złoszcząc się razem z siostrami. Może do nas też wróci Nauczyciel, gdy tylko zechcemy porozumieć się z bliskimi? Tak szczerze, mimo wyrzutów, jak tylko dwie siostry potrafią.

Nana Afua Asante


Aktualnie gramy

Tytuł

Artysta

Background