Jak (tak jakby) pokochałem football
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 25 marca 2023
Na początku, krótka historia mojego życia. Mój ojciec był bramkarzem, grał na poziomie okręgówki i był bardzo szanowany w mojej miejscowości. Z uwagi na to i kwestię tego, że większość mojej rodziny była w jakimś stopniu związana z piłką nożną, pokładano we mnie nadzieje. A ja byłem beznadziejny. Wybierano mnie zawsze ostatniego na WF-ie i wielokrotnie proszono, bym siedział na ławce i nic nie robił. Nie lubiłem sportu, nie potrafiłem zrozumieć fascynacji wszystkich innych wokół. W dzieciństwie, gdy moja rodzina oglądała Ekstraklasę, błagałem, by przełączyli na bajki. Więc, co się zmieniło?
Inna twarz sportu
Ten artykuł, to jednocześnie analiza mojej kiełkującej fascynacji piłką nożną, ale też próba zrozumienia jak obecnie wygląda fandom (nie boję się tego słowa użyć) footballu. Moje powolnie rodzące się hobby zaczyna się od… anime. Moi stali czytelnicy wiedzą, że bardzo lubię chińskie bajki o tematyce sportowej. Podział odcinków na mecze i niekończąca się seria pojedynków jest dla mnie hipnotyzująca. Później odkryłem magiczny świat YouTube.
Kanał sportowy to fenomen. Pamiętam jak dziś, gdy cały Internet zachwycał się wywiadami Krzysztofa Stanowskiego (piękne czasy przed aferą z Czesławem Michniewiczem). Nie byłem wyjątkiem. Formuła Hejt Parku jest uzależniająca, jest ostro, wulgarnie i w jakimś stopniu merytorycznie. W moim przypadku postać Stanowskiego była jednak przynętą, bym zainteresował się innymi programami Kanału Sportowego, tymi, które bardziej odpowiadają nazwie kanału. Tak poznałem Wojciecha Kowalczyka, Pawła Paczula i Rokiego, dziennikarzy i specjalistów, którzy omawiali football w sposób rozrywkowy…
Ten Mundial
Wstyd się przyznać, że właśnie mundial w Katarze był tym, w którym odkryłem, jaką rozrywką jest football. No, ale stało się, co poradzę. Może tak miało być. Mistrzostwa z uwagi na swoje kontrowersje były szeroko dyskutowane poza piłkarskimi bańkami i nawet można było je śledzić dla samych afer. Transmisji meczu z Meksykiem jedynie słuchałem, ale następne już oglądałem na żywo z wypiekami na twarzy. Chciałem, by się Polakom udało. Zawsze miałem football gdzieś, ale w tamtym momencie autentycznie wierzyłem w zwycięstwo i chciałem je zobaczyć.
We wczuciu się w atmosferę mundialu pomagały mi wspomniane produkcje na YouTubie. Kanał Sportowy miał specjalne studio komentatorskie, gdzie pozwalano sobie na cynizm i znacznie ostrzejsze słowa niż w ogólnym paśmie, dodatkowo odpalono specjalny serwis, gdzie komicy opowiadali o tym, co się dzieje na mistrzostwach.
Królicza nora
Wydaje mi się, że to było kluczowe dla mojej zmiany podejścia. Wyjście z klasycznej narracji o sporcie, jako o wielkich atletach, którzy z dumą walczą, a wejść w świat trenerów, taktyk, machlojek i ogólnych dziwactw. Jednym słowem, musiałem odnaleźć przaśność w świecie piłkarskim. Gdy mundial się skończył, chciałem wejść w świat piłki klubowej. Transmisje znajdują się na serwisach streamingowych, których ceny przekraczają wszelkie normy. Próbowałem oglądać, mimo wszystko, ale czułem za dużo profesjonalizmu, a za mało emocji.
Dużo słucham podcastów o Ekstraklasie. Nie odkryję Ameryki, zachwalając kanał Goal pl, który w cyniczny sposób śmieje się z wszystkich afer w polskiej piłce. Polecam też kanał Mietczyński Sportowo, gdzie znajduje się najlepszy polski serial od czasów Rancza, czyli seria z Football Managera – Wielkie LZS Goczałkowice.
Nie będę się kreował na eksperta od footballu, bo nim nie jestem i szczerze powiedziawszy nie chcę nim być. Wystarczy mi kolejny element tej rzeczywistości, który daje mi radość, i tego Wam również życzę.
Autor: Stankiewicz Szymon
P.S. Tekst był pisany przed meczem z Czechami. Football to jednak smutek i rozpacz.