Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Sztuka robienia niczego, czyli anime o zwykłym żyćku

Autorstwana 24 marca 2023

Na tapczanie siedzi leń albo postać z anime

Gdy mówimy o japońskich animacjach, temat najczęściej schodzi na najpopularniejsze gatunki. Casualowy widz zapewne wciąż uważa, że te chińskie bajki opierają się tylko na bieganiu po ścianach i wykrzykiwaniu nazw specjalnych ataków. Widz zaangażowany wyciągnie zapewne klasyki, o których nikt nie słyszał, ale POWINIEN i w ogóle musisz to zobaczyć, żeby nazywać się fanem anime. Tu wstaw listę 100 plus anime, o których nigdy nikt nie słyszał. Koniecznie przynajmniej połowa tej listy musi być z lat 80. i 90. Z kolei osoby lubiące oglądać sobie coś w sezonie zainteresuje się głównie na popularnych nowościach.

I tu pojawia się problem, bo żadna z tych grup nie skupi się na łatwym do przeoczenia nurcie zwykłych anime żyćkowych. Co w nich takiego niezwykłego? Czy mogą się mierzyć pod względem akcji z napakowanymi pojedynkami shounenami. No nie. Czy mają angażującą relację między postaciami jak romanse shoujo. Eee, też nie. Co więc w nich takiego specjalnego? Otóż nic to po prostu luźne produkcje o zwyczajnym życiu i czasem tylko tyle mi do szczęścia potrzeba. Tylko i aż.

Okruchy życia, czyli po mojemu soliki

Pierwszym tego typu gatunkiem, na którym często skupiam swoją uwagę, są produkcje należące do typu Slice of life, w Polsce tłumaczy się to jako okruchy życia, co technicznie jest poprawne, ale osobiście mnie nie przekonuje, bo daje jakiś taki dramatyczny vibe. Dlatego też ja sobie je nazywam po prostu solikami. Nomenklatura własna, wszelkie prawa dla: Patryk Długosz spółka nieodpowiedzialna.

Soliki generalnie koncentrują się na dość przyziemnych historiach, mocno związanym z samymi bohaterami i bohaterkami oraz ich codziennością. Nie oznacza to, że nie mogą uzupełniać innych gatunków np. Miss Kobayashi’s Dragon Maid, które poza zwykłym żyćkiem jest też komedią i serią fantasy. Same okruchy życia częściej więc możemy zaobserwować jako element w ramach anime, lecz zdążają się tytuły wyłącznie na codzienności skupione jak Usagi Drop, osobiście nie lubię, a zakończenia mangi nie sprawdzajcie, jeśli nie chcecie zwątpić w ludzkość.

Tak czy siak, bardzo lubię nawet to kontrastowe zestawienie elementów nadnaturalnych z prostotą robienia prania i chodzenia na zakupy. Slice of life stało się pod względem uspokajającym mnie gatunkiem, który nie musi dostarczać zastrzyków dopaminy, ale angażuje mnie w relacje postaci i potrafi sprawić, że z zainteresowaniem, siedząc na krawędzi krzesła, będę obserwował, czy uda się zrobić obiad bez marchewki.

Okruchy życia często są też dodatkiem do przyziemnych serii dramatycznych, osobiście oddzielam oglądanie zwykłego żyćka dramatowego jak w March Comes In Like A Lion. Soliki z reguły traktuje jako sposób na poprawę nastroju i wyłączenie swojego mózgu. Przestaję analizować, snuć teorie i myśleć o skomplikowanych intrygach wewnątrz świata, i po prostu chłonę samo doświadczenie.

Cute girl doing cute thinghs, czyli objadanie się ciastkami, kamping i wyjazd na Antarktydę

Serią w ramach solików, która ma swoją wierną bazę fanów, są produkcje o codziennych, dość niespotykanych aktywnościach uroczych anime dziewczynek. Zacznijmy od początku, dlaczego anime niewiast zamiast anime o chłopakach. No cóż, mógłbym mówić, że niszę tą dla mężczyzn zajmują serie sportowe i akcji, gdzie to protagoniści dominują, mógłbym napisać. Mógłbym cherry pickingowo wybrać kilka serii typu Daily Lives of High School Boys (ogromnie polecam, bo poza żyćkiem jest jedną z moich ulubionych komedii) i Tanaka-kun is Always Listless.

Wszystko to jednak byłoby zasłoną dymną przed stwierdzeniem, że urocze anime dziewczynki po prostu lepiej się sprzedają i mają więcej fanów. Tak, sam nie jestem bez winy i kupiłbym figurkę Rin z Yuru Camp, no ale sami przyznacie, że ona jest urocza i jeździ na motorku, i sobie kempinguje (stop Patryk, żadnych figurek, bo portfel umrze na zawał).

Sam typ serii cute girl doing cute thinghs jest już dość leciwy, jako że firmy kapitalizują na wiernych fanach simpujących do narysowanych postaci. Podgatunek również zmieniał się na przestrzeni lat i pomimo że pozostał wierny kilku tropom, takim jak uczynienie bohaterkami grupy przyjaciółek, częste osadzanie akcji w szkole i yuri bajty.

Nowością względem klasycznych produkcji typu K-on czy Lucky☆Star jest coraz mocniejsze skupienie się na niszowych i pozornie nikogo nieinteresujących tematach, niepasujących do uroczych anime dziewczynek. Przeszliśmy drogę od budowania szkolonego zespołu muzycznego, po jazdę na skuterkach w Super Cub, wędkowanie w Slow Loop, a nawet chęć wyjazdu na Antarktydę w A Place Further Than The Universe.

Tym samym cute girl doing cute thinghs stało się przynajmniej dla mnie najciekawszym gatunkiem zrywającym z klasycznymi motywami i wciągającym mnie w niszowe tematy, którymi osobiście nie jestem zupełnie zainteresowany, lecz z przyjemnością obserwuje je na ekranie. Ile innych gatunków anime może zrobić serię o chodzeniu na siłownię, tak żeby zaangażować swoich widzów lub o kempingu, gdzie siedzenie pod namiotem jest głównym elementem anime.

Iyashikei, czyli chłop wyjechał na wieś

Na koniec zostawiłem typ anime o zwykłym żyćku, który jest dla mnie osobiście mocnym hit or miss. Samo Iyashikei jest traktowane jako anime leczące. Produkcje skierowane do zarobionych pracowników biurowych, którzy mając dość wyścigu szczurów i oglądają, jak inni się z niego wyłączają. Sam temat zarobionych dorosłych, którym z pomocą przychodzi wyjazd na wieś lub magiczna istota z innego świata pojawiał się w The Helpful Fox Senko-san i Miss Shachiku and the Little Baby Ghost. To szczerze przygnębiające, że mocniejszym fantasy wydaje mi się szczęście i zdrowy grafik pracowników biurowych niż np. demony z Bleacha.

Jak więc widać mamy tu do czynienia z lekkimi seriami do wyłączenia mózgu po pracy, odpoczynku i fantazjowania sobie co by było, gdyby i do nas przyszedł lisi duszek.

W iyashikei często pojawia się również opieka nad dziećmi. Tu powracający motywem jest kwestia samotnego ojca nieradzącego sobie z wyzwaniami. Perspektywa dzieci pozwala dorosłym spojrzeć na swoje życie redefiniować priorytety i skupić się na szczęściu rodzinnym. Wszystko pięknie, jednak osobiście nie przepadam. Tak jak zapewne pamiętacie, nie cierpię dzieciaków, więc większość tych serii po prostu nie jest dla mnie, choć nie ukrywam, zdarzały się pozytywnie mnie zaskakujące wyjątki, chociażby Hinamatsuri ­– anime, które wydaje mi się niesłusznie przeszło bez echa.

Oczywiście w wypadku faktycznych problemów psychologicznych nie zdawajcie się na anime. Jakkolwiek anime leczące i anime w ogóle jako medium jest cudowne, tak nie pomoże w faktycznym problemie mentalnym. Mogę sobie w tekstach żartować itd., ale pamiętajcie, że jesteście ważni i zasługujcie na pomoc, jeśli jej potrzebujecie.

Po prostu żyćko

Podsumowując całość, czasem do szczęścia nie potrzeba emocjonujących pojedynków, intryg i zagadek psychologicznych, przygody czy elementów fantastycznych. Czasem człowiek po prostu zwyczajnie chce zobaczyć beztroskie kempingowanie, jazdę na motorku czy odpoczynek zmęczonego człowieka na wsi. I piękne jest to, że w anime możemy to dostać, odpoczywając i uciekając w czysty eskapizm. No to ja lecę zobaczyć, jak urocze anime dziewczynki budują zespół muzyczny.

Patryk Długosz

Oznaczono, jako

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close