Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


„Jestem Twoją największą fanką i uwierz mi, drugiej takiej nie ma” – „Misery” w Teatrze Barakah

Autorstwana 11 maja 2022

Przenoszenie powieści na deski teatru to coś, co chyba nigdy się nie zestarzeje – mam wrażenie, że adaptowanie naszych ulubionych historii jest czymś ukochanym nie tylko przez widzów, ale też twórców. Tego zadania podjęła się również Anaa Nowicka – reżyserka wystawianego obecnie w Teatrze Barakah Misery, opartego na powieści Stephena Kinga o tym samym tytule.

Autor popularnej serii książek ulega wypadkowi samochodowemu i zostaje uratowany przez kobietę, która przedstawia się jako jego największa fanka. Szybko okazuje się, że pod troską i uprzejmością gospodyni kryje się niezwykła obsesja, wpadająca wręcz w szaleństwo. Wystarczy jeden błędny krok odzyskującego siły pisarza, a złość kobiety może zagrozić jego zdrowiu, a nawet życiu. A najgorsze jest to, że wydostanie się z jej domu jest praktycznie niemożliwe.

Tym co rzuciło mi się w oczy już po wejściu na salę, był pewnego rodzaju minimalizm i oszczędność, jeśli chodzi o ilość scenografii, rekwizytów czy wielkość sceny. Nie działa to jednak na niekorzyść przedstawienia; wręcz przeciwnie – dodaje mu klimatu. Tak samo było z kostiumami, niby prostymi i minimalistycznymi, a jednak wprowadzającymi elementy symboliki. Mimo małego metrażu, aktorom – Monice Kufel oraz Michałowi Kościukowi – udało się dokonać czegoś naprawdę niesamowitego i sprawić, że spektakl porywał od pierwszych sekund. I to dosłownie – jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem, podczas wchodzenia na salę, aktorka już odgrywała rolę i wygłaszanymi przez siebie kwestiami wprowadzała widzów w niepokojący nastrój. Podczas samego przedstawienia również była niezwykła – jej ukazanie postaci przerażało i fascynowało jednocześnie.

Nie tylko aktorzy wykonali świetną robotę. Idealnym dopełnieniem całości były światła, potęgujące całokształt emocji towarzyszących historii. Efekty wizualne sprawiły, że widz był w stanie zanurzyć się w historii całkowicie i jeszcze mocniej poczuć obsesję gospodyni czy przerażenie i rozpaczliwe próby wydostania się autora. Dzięki nim szaleństwo wręcz wylewało się ze sceny i wydawało się być niemalże namacalne. Podobnie działo się z muzyką, która pojawiała się w niespodziewanych momentach, ale za każdym razem naprawdę dobrze do nich pasowała i wzmacniała klimat spektaklu.

Dzieło bazowe dla przedstawienia, którym jest powieść Stephena Kinga, to twór dość trudny do przeniesienia na deski teatru – mimo że historia rozgrywa się głównie w jednym miejscu, to jednak bohaterowie poruszają się chociażby po domu kobiety. Reżyserka poradziła sobie jednak świetnie z przełożeniem słowa pisanego na dzieło teatralne – wykorzystując sposoby, na jakie sama bym nie wpadła, a które momentami pozwalały spojrzeć na historię i bohaterów z nieco innej perspektywy. Niektóre fragmenty zostały wycięte, co z jednej strony jest dość oczywistym zabiegiem, ale z drugiej – chwilami było niepotrzebne. Przedłużenie niektórych scen czy dialogów, albo rozwinięcie części wątków, uczyniłoby spektakl ciekawszym i głębszym, a także pozwoliłoby się jeszcze bardziej w niego wciągnąć. Bez tego historia, zwłaszcza przy końcu, zdawała się nieco na siłę przyspieszona.

Misery w Teatrze Barakah to niesamowite, wciągające przeżycie. Dzięki niezwykłej grze aktorskiej oraz efektach, jesteśmy w stanie całkowicie wniknąć do historii i zapomnieć o całym świecie. Nie żałuję ani minuty spędzonej na oglądaniu tego spektaklu – wręcz przeciwnie, chciałabym, aby było ich więcej. Zatracenie się w Misery to świetny sposób na spędzenie wolnego wieczoru.

Aleksandra Haberny

Fot.: Ana Nowicka


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close