Pokolenie Z(dalne)
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 9 czerwca 2022
Wielkimi krokami zbliża się koniec pierwszego od dwóch lat roku akademickiego, który mogliśmy przeżyć na uczelni. Pokolenie zdalne pierwsze dwa lata swojego studiowania spędziło przed komputerami – i, chociaż początkowo wydawało się to nam wielką zmorą, z czasem polubiliśmy ten stan. Jestem przedstawicielką tego pokolenia.
Do Krakowa na stałe przyjechałam w 2019 roku, wtedy podjęłam swoją – jak się okazało – pierwszą nietrafioną decyzję dotyczącą wyboru studiów. Chociaż blisko było mi do literatury – polonistyka nie okazała się tym, czego w tym momencie oczekiwałam. A miało być tylko gorzej. Pod koniec 2019 roku pojawiły się pierwsze informacje o szybko rozprzestrzeniającej się epidemii koronawirusa. Tuż po mojej pierwszej w życiu sesji, na pół roku, skończyłam przygodę ze studiami. Mimo bycia wpisaną na listę studentów, ani przez chwilę nie odniosłam wrażenia, że to co robię, mogę nazwać studiowaniem. Zdalna nauka polegała na wysyłaniu studentom notatek albo ćwiczeń do wykonania. Jakakolwiek próba zaproponowania kolegom z roku prowadzenia zajęć synchronicznie spotykała się z dezaprobatą. W końcu nikt z nas nie liczył się z tym, że stan ten znacznie się przeciągnie i przez najbliższy rok ani razu nie zasiądziemy w uniwersyteckiej ławie.
Po pierwszym akademickim zawodzie postanowiłam zmienić moją dalszą ścieżkę rozwoju i tuż przed końcem rejestracji, jako pierwszy wybór, określiłam dziennikarstwo. Niedługo potem poznałam najlepszą grupę ludzi na świecie i odkryłam – jak mam nadzieję – swoje prawdziwe powołanie zawodowe. Studia zdalne mi w tym pomogły.
Jestem pewna, że większość z nas, studentów, dzieli podobne wrażenia – nauka zdalna była o wiele mniej stresująca, prostsza, stanowiła szansę na podzielenie pracy i nauki, i spania podczas wykładów, na które normalnie musielibyśmy przychodzić o godzinie 8.00. Wiele osób studiowało dwa kierunki na raz, rozwijało swoje pasje, ale też miało czas na bycie z samym sobą – do czego chyba przyzwyczailiśmy się na tyle, że po powrocie na zajęcia nie do końca potrafiliśmy być z innymi naprawdę, zamiast w postaci wirtualnej.
Mój drugi rok studiów jest tak naprawdę pierwszym rokiem. Po raz pierwszy zobaczyłam na żywo wykładowców, znajomych z roku, najukochańszą na świecie Panią z sekretariatu, po raz pierwszy przeszłam się alejkami kampusu i po raz pierwszy – chociaż nie ostatni – zgubiłam się na terenie wydziału dziennikarstwa. W tym roku wreszcie poczułam, że naprawdę jestem częścią społeczności studenckiej – skorzystałam ze stołówki, mogłam po zajęciach spotkać się ze znajomymi z grupy, chodziłam na zajęcia dodatkowe, zapisałam się do radia, byłam wolontariuszką, a nawet dołączyłam do koła naukowego. To był rok pełen ekscytujących wrażeń.
Nie obyło się jednak też bez zawodów. Głównym z nich jest bycie członkiem zdalnego pokolenia, które tak bardzo przyzwyczaiło się do wirtualnej rzeczywistości, że trochę zapomniało jak żyć IRL – przez to, nawet mimo ogromnego zżycia blisko setki osób na studiach zdalnych – podczas zajęć na uczelni nie było już nam aż tak łatwo nawiązać nici porozumienia.
Rok akademicki zbliża się do końca. Pozostawia z pewnością wiele wątpliwości, ale także nadziei na nadchodzące lata. Mimo informacji o rozwoju małpiej grypy, chyba większość z nas liczy, że – mimo mniejszej wygody – dane nam będzie od października ponownie wrócić na uczelnię. Na koniec tego semestru, wszystkim studentom – powodzenia na sesji i niech żaden wirus nie będzie z nami!
Faustyna Górska