O filmie w filmie w ramach filmu, czyli rzecz o filmach autotematycznych
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 23 stycznia 2021
Z racji tego, że swoją pracę magisterską poświęciłam filmowym biografiom o reżyserach, a bronię się już dwudziestego piątego stycznia, to pomyślałam sobie, że w dzisiejszym tekście napiszę kilka słów o ciekawszych dziełach z tego gatunku. Tytuł tekstu odnosi się do słów wypowiedzianych przez Barbarę Białowąs podczas jej rozmowy z redaktorem Filmwebu Michałem Walkiewiczem. W odnosi się do dzisiejszych przykładów filmowych.
Nie samymi oryginalnymi dziełami człowiek żyje. Raz na czas trzeba sięgnąć po film, w którym poznajemy albo historię powstania jakiegoś dzieła albo biografię reżysera lub aktora. Dzięki nim widzowie mają możliwość spojrzenia za kotarę tego dość tajemniczego światka, jakim jest hollywoodzki przemysł kinematograficzny.
Na pierwszy ogień polecę Wam filmu o robieniu filmów, które są warte polecenia. Pierwszym z nich jest Noc amerykańska w reżyserii Francois Truffauta. Francuski reżyser, również występujący w drugoplanowej roli, pracuje nad nowym fikcyjnym projektem. Podczas pracy nad nim nic nie idzie po jego myśli, aktorzy albo nie chcą współpracować albo nie stawiają się na plan filmowy, scenariusz nie trzyma się kupy… Ogólnie praca nad dziełem nie przebiega płynnie i świetnie zostało w nim pokazane, że przemysł kinematograficzny nie jest bajką. Nie zawsze wszystko musi być idealne, aby potem powstało idealne dzieło.
Innym, wartym obejrzenia filmem, jest Bulwar Zachodzącego Słońca Billy’ego Wildera. Tutaj mamy do czynienia z ukazaniem brutalnej prawdy o przemijającej sławie i próbie poradzenia sobie z nowym stanem rzeczy. Norma Desmond, dawna gwiazda kina niemego, z pomocą młodziaka piszącego scenariusze ma zamiar powrócić na wielki ekran. Jednakże czasy się zmieniły i produkcja filmów też uległa zmianie. Co wyniknie z konfrontacji starego i nowego? Tego już musicie się dowiedzieć sami.
Przechodząc do biografii filmowców trudno nie wspomnieć o Chaplinie Richarda Attenborough. To dwuipółgodzinne dzieło przekrojowo prezentuje kilka dekad działalności filmowej tego legendarnego komika, aktora i reżysera. Główny bohater, w doskonałej interpretacji Roberta Downeya Jra, nie jest ideałem, a jego życie prywatne nie jest usłane różami. Pomimo wszelkich ograniczeń i problemów walczy o swoje racje. Dzieło Attenborough uświadamia, jak wiele trzeba poświęcić, aby dotrzeć na szczyt. Jest to poważny film, dzięki któremu ktoś z Was może spojrzeć inaczej na współczesny amerykański przemysł kinematograficzny.
Kompletnie innym podejściem do tematu walki o swoje jest Ed Wood w reżyserii Tima Burtona. Podczas seansu widzimy dekadę z życia „najgorszego reżysera na świecie”. Pomimo wielu braków we względzie reżyserii trzeba mu oddać to, że zawsze podchodził do kolejnych projektów z otwartą głową i entuzjazmem. Burton oddał mu hołd i należną mu cześć w panteonie amerykańskich reżyserów. To dzięki temu dziełu Wood wrócił do łask i nowe pokolenie widzów mogło poznać tego dość specyficznego reżysera.
Osobnym przypadkiem jest biograficzna twórczość brytyjskiego reżysera Kena Russela. W latach 70-tych stworzył kilka dzieł będących fantazjami na temat życia słynnych kompozytorów. Najbardziej polecam Wam Lisztomanię – komediową rock operę, w której Franz Liszt jest XIX-wieczną gwiazdą rocka, a Ryszard Wagner okazuje się być wampirem żerującym na innych. Jeżeli ten opis Was nie zachęci do obejrzenia tego dzieła, to nie wiem, co by to mogło być.
Prawie każdy (poza Lisztomanią) ze wspomnianych wyżej filmów chce jak najlepiej oddać na ekranie tak zwaną „prawdę historyczną” o produkcji jakiegoś filmu albo życiu drugiego człowieka. Jednakże w każdym z nich pojawiają się pewne zakłamania. Elementy fikcyjne zostały wprowadzone tylko po to, aby uatrakcyjnić przekaz i zachęcić więcej widzów do zobaczenia danego filmu. Czasami wychodzi to na dobre, ale musicie pamiętać, aby nie brać wszystkich przedstawianych informacji za prawdziwe fakty.
Tekst: Iwona Dominiec