Greenwashing, kampanie spychologiczne i sekrety ekoświra
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 29 lipca 2022
Być może utożsamisz się z tym schematem: jako młoda, pełna nadziei osoba zderzasz się z dość brutalnym faktem rzeczywistości, jakoby planeta Ziemia nie miała się za dobrze. Nie wiesz za dużo o globalnym ociepleniu i zmianach klimatycznych, ale wiesz, że istnieją. Postanawiasz: czas rozpocząć walkę. Zaczynasz dokładniej sortować śmieci, przechodzisz na dietę wege, unikasz foliówek w sklepie.
Dowiadujesz się, że teraz co lato Twojemu miastu będą grozić zawieruchy, świat będzie nie do życia za 20 lat, a mikroplastik znaleziono już nawet w mleku ciężarnej. Dobra, teraz ekologia wchodzi Ci do krwiobiegu.
Specjalnie jedziesz na koniec miasta, by kupić makaron na wagę. Wszystkie przedmioty masz wielorazowe. Szukasz butów z drugiego obiegu w kilkunastu second hand’ach. Jesz tylko produkty wegańskie i irytuje Cię, że przy obiedzie pozostali nie dostrzegają swojej hipokryzji.
To byłam ja. Nie nawróciłam się z ekoświrowania, jednak przez parę lat zrozumiałam podstawowy błąd myślowy, który popełniłam, zakładając, że ratuję świat.
Otóż byłam przekonana, że skoro jako konsumentka kształtuję popyt, mam największy wpływ na to, w jakim stanie będzie środowisko. Myślałam, że losy całego świata są w rękach przeciętnego Kowalskiego i jako społeczeństwo po prostu jesteśmy zbyt leniwi, żeby podjąć zmiany w swoim życiu. To przez naszą złą wolę nasza planeta umiera! Kompletnie nie wpadłam na to, że to nie my, zwykli ludzie, jako pierwsi powinniśmy wkładać dużo czasu i pieniędzy w bycie eko po to, by zainicjować zmiany w produkcji.
Oczywiście istnieją również złośliwcy, od których usłyszysz, że we łbach się ludziom poprzewracało, skoro chcą krowy ratować. Ale przecież nikt specjalnie nie chce stracić domu w powodzi. Przecież działania mające na celu dbanie o środowisko ostatecznie przyniosą zysk nam wszystkim, prawda? Który producent czy CEO nie chciałby uczynić swojej firmy bardziej ekologicznej? Cóż…
Spychologia wg. SJP to praktyka zrzucania odpowiedzialności na innych. Zatem kampania spychologiczna to rodzaj kampanii marketingowej, w której firma zrzuca odpowiedzialność za swoje wybory na konsumentów. Pojęcie to poznałam w przeciekawej książce Micheala E. Manna – „Nowa wojna klimatyczna”.
Mann odkrywa hipokryzję koncernów paliwowych, które pomimo wczesnej świadomości na temat negatywnego wpływu na środowisko postanowiły kreować się na proekologiczne. Tylko jak przedsiębiorstwo paliwowe może pokazać, że zależy mu na planecie? Na przykład poprzez odwrócenie uwagi od siebie i przekierowanie jej na wybory konsumenckie.
Z pewnością słyszałeś o indywidualnym kalkulatorze śladu węglowego. Obecnie wiele firm podłapało ten pomysł z 2004 roku od marketingowców BP, którzy mieli za zadanie wykreować spółce piękny zielony PR. Podsumowywanie kilometrów spędzonych w samolotach i liczenie temperatury z kaloryferów w wielu osobach pobudziło sumienie i tak jak ja, zaczęły intensywnie ograniczać jazdę samochodem, mięso i plastik. Z jednej strony to dobrze! Zmiana nawyków zmienia myślenie. Jednak odwróciło to uwagę od bolesnego faktu: przeciętny człowiek niewiele zmieni, jeśli nie nastąpi zmiana systemowa.
Mogę bardzo dużym kosztem zmniejszyć swój ślad węglowy o połowę. Mogę nigdy nie jeść mięsa i nie mieć dzieci. Ale wtedy Drake przeleci się odrzutowcem 17 minut i wyemituje więcej dwutlenku węgla niż ja przez rok.
Według raportu United Nations: „Emissions Gap Report 2020” najbogatsze 10% społeczeństwa emituje corocznie prawie tyle samo dwutlenku węgla co 50% najbiedniejszych ludzi. Z kolei top 1% odpowiada za 15% światowej emisji. Większe dochody praktycznie bezpośrednio oddziałują na wyższe emisje. Nic w tym dziwnego, skoro zarabianie wiąże się z kupowaniem kolejnych dóbr.
Czy oznacza to, że cała wina klimatyczna może zostać zrzucona na prywatne odrzutowce gwiazd i nieuczciwe zagrania polityków, którzy próbują się dorobić? Nie mam pojęcia. Za to dziś już wiem, że dużo mniej interesuje mnie, czy ktoś wypije sok przez plastikową słomkę. Chcę wiedzieć, czy ta osoba zwraca uwagę na cele klimatyczne polityków podczas wyborów. Chcę wiedzieć, czy podejmuje świadome wybory konsumenckie wtedy, kiedy może. Chcę wiedzieć, czy firma produkująca słomki na stronie podaje dokładnie swoje coroczne emisje gazów cieplarnianych i jaki ma plan co do ich zmniejszenia. I czy nie stosuje greenwashingu.
Greenwashing to jeden ze sposobów producentów na wykorzystywanie dobrej woli konsumentów dla własnej korzyści. Kilka definicji wskazuje na wspólne cechy tego zjawiska, takie jak oszukiwanie konsumentów, kłamanie odnośnie swojej działalności proekologicznej i promowanie swoich „zielonych” akcji, by zatuszować te mniej etyczne.
Najłatwiej rozpoznać greenwashing na opakowaniach produktów. Na podstawie artykułu Springer Open – „Concepts and forms of greenwashing: a systematic review” omówię kilka sposobów, na jakie producenci opakowań próbują nabijać nas w butelkę.
- Ukryta podmianka: to, że pakujesz produkt w papier zamiast w plastik jeszcze nie znaczy, że jest on całkiem eko. Produkcja każdego materiału wiąże się z jakimiś szkodami dla środowiska.
- Brak dowodu: opakowanie zawierające informację o danych powinno mieć również odnośnik do ich źródła. Bez niego imponująco brzmiące „70% papieru z recyklingu” jest bezużyteczne.
- Fałszywe certyfikaty: czasami na opakowaniu prezentuje się śliczna medalo-podobna grafika, sugerująca certyfikację produktu. Okazuje się, że to tylko grafik dobrze się bawił.
- Ogólniki: „naturalne”, „eko”, „zielone” czy „dobre dla planety” to tylko niektóre z nic nieznaczących ładnie brzmiących słówek. Nie kieruj się nimi.
- To nieistotne: jeśli środek czyszczący na opakowaniu informuje, że nie zawiera CFC, jest to prawda. Tylko co z tego, skoro freony zostały zakazane na całym świecie w 1987 roku?
- Mniejsze zło: papierosy mogą być organiczne. Czy czyni je to bardziej eko? Być może. Wciąż jednak stanowią źródło ogromnych zanieczyszczeń.
- Kłamanie na opakowaniu. Wprost, bez skrupułów.
Greenwashing i kampanie spychologiczne pomimo swojej okrutności udowadniają, że konsumentom zależy coraz bardziej na świadomym wybieraniu produktów. Jednak brakuje im wiedzy na ten temat. Dlatego wszystkim zainteresowanym ekologią mogę powiedzieć jedno: ciągle się dokształcajmy. Na dobry początek polecę Ci kilka kont na Instagramie opowiadających o ekologii:
Szymon Bujalski – dziennikarz dla klimatu, najnowsze newsy dotyczące ekologii z ludzkim podejściem.
Kasia Gandor – życie w mieście, biotechnologia, przyrodnicze ciekawostki. Opowie ciekawie nawet o torfowiskach.
Jakub Wiech – dziennikarz zajmujący się klimatem i energetyką. Kopalnia wiedzy i ciekawostki polityczne. Skomplikowane newsy wydają się przystępne.
Paulina Górska – tipy less waste i wegańskie, newsy i przeurocza seria #dobryczwartek, dzięki której trochę bardziej uwierzycie w ludzkość.
Nie dajcie się, ekoświry!
Julita Stefańska