Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Bohater się śmieje, a ja płaczę, czyli „The Hero Laughs While Walking the Path of Vengeance a Second Time”

Autorstwana 4 listopada 2022

Heros truchta…

Brutalne dark fantasy i szczerzący zęby z okładki bohater psychopata, a na dodatek isekai, czyli lubiany przeze mnie gatunek. Motyw podróży w czasie i zaprzysiężenia zemsty na osobach, które zdradziły protagonistę, też mnie nie odrzuca, więc pomyślałem, że może warto dać szansę tej książce, skoro i tak szukałem czegoś w klimatach gore i nieskrępowanej sieczki z latającymi kończynami i power fantasy. Teraz tego bardzo żałuję, oj bardzo.

Zanim jednak przejdę do mojej litanii zarzutów, przyznam, że nie jest to pełnoprawna recenzja, bo dałem sobie spokój z lekturą mniej więcej po ¾ całości. Potraktujcie ten tekst raczej jako luźny strumień świadomości i narzekań. Ostrzegam również, że mogą się pojawić spoilery, więc jeśli ktoś miał ochotę zapoznać się z The Hero Laughs While Walking the Path of Vengeance a Second Time, to po pierwsze niech porzuci ten durny zamiar, a po drugie niech czuje się ostrzeżony/a.

…ścieżką rozpaczy…

Zacznijmy od fabuły, która niemal cała została ujawniona w tytule książki. Ukei Kaito, który został przywołany do świata fantasy, przeszedł klasyczną drogę – ratował miasta, zdejmował kotki z drzew, zabił demon-lorda. Po prostu typowe bohaterskie czyny. Problem pojawił się, gdy jego towarzysze odwrócili się przeciw niemu, niesłusznie oskarżyli o zdradę i ostatecznie zabili. Koniec książki – pomyślicie. He, he, nie ma tak dobrze, bo nasz śmiejący się psychopata cofa się w czasie do momentu reinkarnacji i zaczyna swą zemstę.

Tu jeszcze można było mieć jakieś nadzieje, gdyby nie fakt bardzo bolesnego i oczywistego plot armoru. Ukei, pomimo utraty swoich umiejętności bojowych, na dzień dobry jest w stanie pokonać kilkunastu rycerzy i dokonać długich tortur na księżniczce. Przede wszystkim boli tu brak kreatywności. Autor bowiem ciągle wybiera albo ucinanie nóg wrogom, albo zabawę z magią ognia. Co więcej, tytuł pomimo powierzchownej brutalności nie jest tak naprawdę zbyt szokujący i wydaje się po prostu gorszą kopią Redo of Healer. Nie zrozumcie mnie źle – to nie tak, że jestem psychopatą oczekującym kreatywnego zabijania w light novel, ale jeśli tytuł reklamuje się gore i zemstą, a nie potrafi dostarczyć niczego, nawet w tych kwestiach, to znaczy, że naprawdę mamy problem.

Na dzień dobry dostajemy więc niekonsekwencje w narracji. Rzekomo osłabiony protagonista lata po ulicach, odcinając innym nogi. Co gorsza, mimo że poprzysiągł księżniczce, że ją zabije, to mając okazję, oszczędza ją, żeby – jak twierdzi – przygotować sobie jeszcze lepszy plan tortur. Wielokrotnie w wewnętrznych monologach zwraca uwagę na to, że nie może nikomu ufać, tylko po to, żeby rozdział dalej zakupić niewolnicę z kocimi uszkami, co do której już tych obaw nie ma. Ja wiem, że po Shield Hero temat towarzyszki wyrwanej z niewoli stał się modny, ale na tym etapie isekaje mają już chyba jakiś fetysz.

Nie muszę chyba dodawać, że jego towarzyszka jest chyba jedyną postacią, z którą ma interakcje inne niż ucinanie nóg. Niemniej jest ona zupełnie bezbarwna, jednowymiarowa i jedyną jej cechą jest to, że podobnie jak bohater, ona również chce dokonać zemsty.

Momentem, który mnie pokonał, było jednak coś innego niż przewidywalność, schematyczność fabuły czy jednowymiarowość postaci. Ja odpadłem przy scenie, w której Ukei zniszczył bramy miasta, by potwory mogły zabić jego mieszkańców. Mamy więc naszego psychopatę i jego towarzyszkę siedzących na jakimś drzewie i oglądających sobie rzeź, tylko po to, żeby herosowi się odwidziało na widok przyjaznego zbrojmistrza ratującego dziecko. W tamtym momencie następuje zmiana nastawienia i zauważenie, że nie wszyscy są jego wrogami. Rychło w czas. Wszyscy do tej pory zjedzeni, niewinni mieszczanie na pewno się ucieszą z tej rewelacji.

Odkładając jednak ironię na bok, naprawdę nie mogę zrozumieć chęci wybielania protagonisty i budowania z niego postaci o jakiejś moralnej wyższości. Jeśli planowaliśmy od początku durne, pozbawione granic, pełne przemocy power fantasy, to dlaczego konsekwentnie go nie utrzymujemy? I może ktoś mi zarzucić, że powinienem wiedzieć, na co się piszę i z reguły dark fantasy opierające się na mordowaniu i zemście nie jest wybitne literacko. Problem jednak w tym, że to żadne wytłumaczenie dla schematyczności płaskich postaci, niedbalstwa narracyjnego i nieumiejętności pisania spójnych portretów psychologicznych. A sam wiem, że w tej konwencji można to osiągnąć. Wspomniany wcześniej Rising of the Shield Hero czy Overlord i Goblin Slayer to udowadniają.

…i se ryj rozbił

Podsumowując – książka Kizuki Nero nie radzi sobie jako powieść ani nawet jako gorsza kopia Redo of Healer, które samo w sobie było płonącym śmietnikiem i wywołało masę kontrowersji. The Hero Laughs While Walking the Path of Vengeance a Second Time obiecuje gore, zemstę i jazdę bez trzymanki, a tak naprawdę nie dostarczając niemal nic kontrowersyjnego, obrazoburczego czy szokującego. Jest przy tym wszystkim przeraźliwie nudny i nie mogę go określić inaczej jak zwyczajnie marnowaniem czasu.

Jeśli jednak z jakiegoś powodu chcecie wasz czas marnować, to pamiętajcie, że tytuł ten nie został przetłumaczony na polski – mamy natomiast angielskie tłumaczenie.

Patryk Długosz

Oznaczono, jako

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close