Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Całe mnóstwo zgrzytów i trzasków. Relacja z koncertu Michała Dymnego i Aleksandra Wnuka

Autorstwana 25 maja 2022

22 maja w Klubie Baza odbył się improwizowany akt twórczy, którego autorami byli gitarzysta Michał Dymny i perkusista Aleksander Wnuk. Pierwszy z panów znany jest choćby z psychodelicznego zespołu Neal Cassady oraz ostatnio z formacji Zimno i Drogo. Drugi z panów to występujący m.in. w Krakow Improvisers Orchestra i Spółdzielnia Muzyczna Contemporary Ensemble perkusista, mający na swoim koncie także współpracę z saksofonistką barytonową Pauliną Owczarek.

Istotą tego około 45-minutowego koncertu była totalna improwizacja. Było to jak intymne spotkanie gitary i perkusji, które miały sobie niezwykle dużo do powiedzenia. Mówiły jednak o rzeczach trudnych, w dodatku za pomocą szczególnego języka. Całe mnóstwo zgrzytów i trzasków zostało wypowiedzianych przez obu muzyków w niewielkiej sali, pogrążonej ponadto w głęboko granatowym oświetleniu. Smyczek sunący z wolna po perkusyjnych talerzach wprowadzał atmosferę zagrożenia, a gitara reagowała niewypowiedzianą serią wzburzonych przesterów. Instrumentalna dyskusja zwalniała chwilami do dźwięków upiornej pozytywki, która w rękach Dymnego stała się gitara. Wnuk reagował cichszą i spokojniejszą, jednocześnie wciąż połamaną rytmiką. Pojawiały się mroźne wibracje wywoływane przez struny gitary w zetknięciu z (prawdopodobnie) metalową pałką oraz niezidentyfikowane hałasy wydobywane z własnoręcznie wykonanego przez perkusistę instrumentu. Do tego milion efektów: brzdęknięć, pogłosów, pisków, sprzężeń i bulgotów.

Jeśli ktoś spodziewałby się konserwatywnego czy też akademickiego podejścia do sześciu strun i perkusjonaliów, to na tym koncercie by tego nie znalazł. Znalazłby rzeczy prawdopodobnie dużo ciekawsze, których na co dzień się nie słyszy, choć mam świadomość, że to nie jest koncert dla każdego. Ja miałem okazję utonąć w hipnotycznej instrumentalnej dyskusji i wzruszyć się niejednokrotnie, chociaż było to wzruszenie szczególne i niekoniecznie jasne nawet dla mnie samego. Miałem wrażenie, że jest to jakaś niebezpieczna opowieść z głębi oceanu, być może przez granatowe światło, w jakim skąpana była scena. Wszystko skończyło się niezwykle niespodziewanie i gdy po życzliwym uścisku obaj panowie zeszli ze sceny, musiałem przez chwilę jeszcze pomyśleć o tym, co zostało tam zagrane, otrząsnąć się trochę.

Gdyby tylko przemawiała do Was muzyka kompletnie eksperymentalna i improwizowana, śmiało się interesujcie koncertami Dymnego i Wnuka. Zarówno gdy grają osobno, jak i w duecie. A jako że Michał nie promuje się wcale, pozwólcie, że zrobię to za niego. Bo to świetny gitarzysta z głęboką wyobraźnią. Po prostu.

Mateusz Sroczyński


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close