Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Demoniczny rock’n’roll. Recenzja Twin Temple

Autorstwana 22 maja 2022

Nową muzykę można znaleźć wszędzie i – jak się przekonałam – czasem najciemniej bywa pod latarnią. Podczas względnie prozaicznej czynności, jaką jest przeglądanie relacji na Instagramie, nie pochylam się aż tak często nad udostępnianą przez ludzi muzyką. I okazuje się, że jest to błąd – bo wędrując po ezoteryczno-magiczno-okultystycznych profilach natknęłam się właśnie na Twin Temple. 

Zespół jest parą z Los Angeles, którą tworzą Alexandra James i Zachary James. Ich debiutancka płyta nosi tytuł „Twin Temple (Bring You Their Signature Sound…. Satanic Doo-Wop)”. Po samej tej nazwie odniosłam wrażenie, że dzieje się tu coś ciekawego. Album wydano w 2019 roku, a od tego czasu pojawiło się też kilka nowych numerów zespołu – ja jednak zamierzam się skupić na samej płycie.

Twin Temple wydaje się kontrowersyjnym zespołem, bo tematyka ich twórczości wiruje gdzieś wokół okultyzmu i satanizmu – co w naszej kulturze zazwyczaj budzi niepokój, a na pewno co najmniej lekki dyskomfort. Jednak gdy zagłębiłam się trochę w stronę internetową zespołu i zaczęłam czytać, ze dziwieniem przekonałam się, że… właściwie nie ma w Twin Temple niczego tak bardzo drastycznego (oprócz okładki albumu, która rzeczywiście przedstawia stereotypowy, satanistyczny obraz – jednak, jak sądzę, na pewno mniej drastyczny niż grafiki znane chociażby z Cannibal Corpse). Jak duet wyjaśnia, choć rzeczywiście zajmują się okultyzmem i nazywają samych siebie satanistami, to ich filozofia i podejście do życia skupia się nie na piciu krwi i zabijaniu dzieci – a głównie na sprawach takich, jak indywidualizm czy równość i sprawiedliwość społeczna; na samym zaś albumie nierzadko przewijają się feministyczne motywy. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o teksty.

Swoją muzykę duet określa właśnie jako Satanic Doo-Wop. Pojawia się tu pewien element zaskoczenia. Zazwyczaj myśląc o satanizmie, tworzy się w głowie obraz przypominający bardziej norweski black metal, mrok i terror. Twin Temple łamie schemat, kreując swoisty demoniczny rock’n’roll. Twin Temple uwielbiają muzykę lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, więc chętnie tworzą właśnie w takiej konwencji. Zauważają, że historia tego gatunku również łączy się z przyświecającymi im wartościami. I chociaż w tekstach pojawiają się, jak można by uznać, „typowe” satanistyczne wzmianki, jak mrok, czary, śmierć i nawet krew, to raczej sądzę, że jest to nie tylko odwołanie do osobistych wierzeń artystów, ale też zabieg w dużej mierze estetyczny, tworzący pewien charakterystyczny klimat (który mi osobiście kojarzy się z serialem Chilling Adventures of Sabrina). 

Muzyka na albumie Twin Temple ma w sobie coś bardzo przyjemnego, a równocześnie nieco nostalgicznego. To klasyczny, old-schoolowy rock’n’roll, inspirowany „złotą erą amerykańskiej muzyki”. Wszystko tworzy piękną całość w stylu retro – swingowe rytmy, klasyczne riffy na gitarze elektrycznej, wstawki z instrumentami dętymi, elektryzujące dźwięki organów Hammonda. Aranżacje Zachary’ego momentalnie wpadają w ucho, a wisienką na torcie jest głos Alexandry (który momentami zdaje się mieć w sobie coś z Amy Winehouse) – bardzo ciepły, głęboki, miły dla ucha, lecz charakterny, miejscami ekscytująco zadziorny, czasami niemal syreni. Warto też podkreślić, że nawet sposób nagrania odbiega od obecnych, nowoczesnych technik, co tylko dodaje całości niespotykanego sznytu. 

Zdziwiłam się, gdy podczas tego całego przeglądania relacji natknęłam się na Santa Muerte – mojego obecnego ulubieńca, który z jednej strony ma klimat westernu, a z drugiej strony przywodzi na myśl kulturę Ameryki Łacińskiej – tylko po to, by potem odkryć, że następny numer jest rock’n’rollem. A potem następny, i następny: żadnego metalu, żadnej ciężkiej muzyki, tylko rock’n’roll. Czasami brzmi jak słynne I Put a Spell on You Creedence Clearwater Revival, czasem jak klasyczny swing. To muzyka w dużej mierze lekka, świetna do słuchania, ale równocześnie wyrazista i porywająca, pełna tajemniczego, zmysłowego nastroju i przekornego humoru. 

Tekst: Weronika Boińska


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close