Wyrazy współczucia i ubolewania, czyli słowo o Oscarach 2022
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 3 kwietnia 2022
Po Oscarach chyba większość z nas nie spodziewa się kunsztu. Długość trwania ceremonii, godzina transmisji, która w Polsce odbywa się w godzinach nocno-porannych, a do tego wzrost świadomości odbiorców sprawiają, że tego typu imprezy zaczynamy traktować z przymrużeniem oka. Bardziej jako guilty pleasure w stylu Top Model niż poważną, wysoką kulturę. I chyba nic dziwnego, bo poziom nie tyle spada, co się zatacza i to znacznie gorzej niż Chris Rock po tym, jak został pobity przez Willa Smitha.
Chciałabym mówić delikatniej, ale chyba muszę to odreagować. Bo i tak już długo zbierałam się do wyrażenia swojej opinii; stanowczej przez zażenowanie spowodowane bijatyką, brak odniesienia do wojny na Ukrainie i wybór filmów – miało być inkluzywnie, a wyszło jak zawsze. Ale zacznijmy od początku.
Gala od jakiegoś czasu cieszy się spadkiem oglądalności – ani piękne kreacje, ani głośni prowadzący nie są w stanie nic na to poradzić. Ludziom zwyczajnie odechciało się oglądania hollywoodzkich gwiazdek, dla których wartością samą w sobie jest błyszczenie na czerwonym dywanie, w momencie kiedy korytarze humanitarne na Ukrainie ostrzeliwane są przez rosyjskich żołnierzy.
Jakby tego było mało, śmietanka towarzyska nawet samej siebie nie potrafi zaprezentować. Za niesmaczne żarty zamiast śmiechem płaci się pięściami i wulgarnym językiem. Oczywiście nie przeszkadza to w zdobyciu jednego z najważniejszych wyróżnień wieczoru i wygłoszeniu płaczliwej mowy o istocie miłości względem ludzi. Prawdziwy paradoks.
Nad wyborami Akademii chyba nie ma się co rozpływać. Nawet gdyby nie były dosyć przewidywalne, to warto wziąć pod uwagę, że w tym roku jeśli chodzi o kinematografię nie było przełomów. A ja osobiście jestem szczerze rozczarowana skąpą ilością nominacji oraz finalnie brakiem wyróżnienia dla Spencer oraz Kristen Stewart, która postać księżnej Diany namalowała w świeży i poruszający sposób, co wcale nie było prostym zadaniem biorąc pod uwagę dorobek The Crown (swoją drogą – Spencer nie dostał nawet nominacji za muzykę i chociaż wybór w tej kategorii Diuny był pewniakiem, to brak nominacji jest dla mnie zwyczajnie przykry).
Podsumowując tegoroczną Galę, gdyby nie memy z Willem Smithem w roli głównej, głośno byłoby pewnie o kreacji głównego bohatera Diuny. Tradycją jest, że ceremonia musi mieć element sensacji, bo inaczej już nic ciekawego byśmy z niej nie wynieśli. A szkoda, bo organizatorzy zdają się chyba nie widzieć potrzeby dokonania radykalnej zmiany tak długo, jak długo show jest dla nich wystarczająco dochodowe.
Faustyna Górska