Tajemniczy świat strategii
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 3 czerwca 2023
Jako człowiek zajmujący się na co dzień popkulturą muszę być gotowy na każde pytanie zaczynające się od słów: „jaki jest twój ulubiony…”. Wewnętrznie jestem gotowy na atak z każdej strony, łącznie z tym, jaki jest mój ulubiony mongolski zespół muzyczny (The HU). Natomiast jest jedno pytanie, które za każdym razem mnie zagina: „jaki jest twój ulubiony gatunek gry”. To przez długi czas była moja sól w oku. Moje ulubione serie gier to Hitman, Borderlands i Heroes of Might and Magic; tytuły, które mają ze sobą tyle wspólnego, że zdołałem je odpalić na moim ośmioletnim laptopie. Próbowałem polubić RPG (w końcu mieszkam w Polsce), ale tony dialogów i skupienie się na fabule mnie osobiście odstraszały. Jednak kogo obchodzi problem pierwszego świata, jak brak ulubionego gatunku, skoro zaprowadzi nas on do świata, który odkryłem i w mojej opinii jest trochę na uboczu growej rzeczywistości. Zapraszam na podróż po strategiach.
Strategie – mój własny świat
Wiem, że teraz ktoś powie, że gry należą do mocnego mainstreamu. Przecież wszyscy kiedyś zagrywali się w Warcraft 3, Hirołsy i Total War’a. Tak, tylko że kluczowe jest tu słowo „kiedyś”. Faktycznie, gdy byliśmy młodsi i naszym źródłem wirtualnej rozrywki były gazetki i dziwne płytki przyniesione przez tatę z bazaru to strategie stanowiły coraz mniejszą część rynku, aż zaczęły trafiać tylko do konkretnego rodzaju odbiorców.
Odbiorców, którzy często są bardzo wymagający i oczekują głębi i zaawansowanej rozgrywki. Najlepszym przykładem tego jest studio Paradox, stojące za takimi tytułami jak: Europa Universalis, Hearts of Iron oraz moje ukochane Crusader Kings. Pozwalają one na poprowadzenie swojego władcy w historycznych warunkach, od średniowiecza do czasów drugiej wojny światowej. Co może przerazić to to, że w pewnym momencie te gry zamieniają się w wypełnianie tabelek w Excelu z uwagi na mikrozarządzanie. Jednak ten wysoki próg wejścia wynagradza bardzo imersyjna podróż do krainy naszego wymarzonego świata, gdzie Polska, jako kraj wikingów, podbija Japonię.
Na koniec dnia buduję domki
Natomiast tzw. wielkie strategie to tylko część tego rozwiniętego gatunku. Ja bardzo lubię „city buildery”, gry, w których naszym zadaniem jest zbudowanie osady lub całego miasta i dbanie o potrzeby ich mieszkańców. Tytuły takie jak Banished oraz Tropico mogą być bardzo wymagające, ale lubię na koniec dnia usiąść i stawiać domki tak, by moi wirtualni ludkowie mieli gdzie mieszkać. Moje ostatnie przygody z tym gatunkiem są też dla mnie dowodem, jak głupie są głosy o tym, że gry powodują przemoc. Jestem dorosłym człowiekiem, a w padłem w panikę, jak moja wirtualna wioska nie miała co jeść i cieszyłem się, gdy cyfrowe owce miały młode. Grajcie w strategie, nie są one tak straszne, jak się wydają.
Autor: Stankiewicz Szymon