Słowacki nie tylko wielkim poetą był, czyli recenzja książki „Słowacki. Wychodzenie z szafy”
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 17 grudnia 2021
Gdybym miała ułożyć listę skojarzeń związanych z Juliuszem Słowackim, to z pewnością znalazłyby się w nim lekcje języka polskiego i spór z Adamem Mickiewiczem, który stał się już rozpoznawalnym powszechnie memem. Może co poniektórym przyszedłby na myśl krakowski teatr, a jeszcze inni pomyślą o utrwalonej w świadomości powszechnej frazie z Ferdydurke: „Słowacki wielkim poetą był”. Co jest jednak w mojej opinii typowe dla postaci pokroju Słowackiego – czyli wielkich wieszczów, piszących nie we wszystkich miejscach zrozumiałym dla nas językiem – nie traktujemy go jako człowieka. I nie chodzi mi tutaj o postrzeganie go jako postaci ludzkiej z rękoma, nogami, twarzą, ale zdanie sobie sprawy, że autor Balladyny nie zawsze był tylko pomnikiem. Żył, oddychał, czuł, płakał, śmiał się, odczuwał wstyd, złość, tęsknotę, a może nawet i kochał. To właśnie na to zwraca najbardziej uwagę Marta Justyna Nowicka – autorka książki pt. Słowacki. Wychodzenie z szafy wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Tytuł sam w sobie już ukazuje nam tematykę rozważań i dywagacji – bo co ważne, musimy podkreślić, że Juliusz Słowacki nigdy się publicznie nie wyautował, więc wszystko, co znajdujemy na stronicach książki, to wnioski wysnute z jego życiorysu, korespondencji z innymi mężczyznami, kobietami, matką oraz z twórczości. Autorka stawia tezę, iż Słowacki mógł być zarówno homoseksualny, biseksualny, jak i aseksualny (chociaż tutaj podkreśla najmniejsze tego prawdopodobieństwo). Nigdy nie ożenił się, a wszystkie jego romanse były raczej przelotne.
Oczywiście, możemy również razem ze starszą narracją założyć, że to po prostu romantyk, który kultywował miłość niespełnioną lub samotnik, który nie potrzebował drugiej osoby, ale dlaczego nie moglibyśmy również wziąć pod uwagę możliwości, że swoje zainteresowanie kierował w stronę mężczyzn? To ważne, by mówić o tym, że reprezentacja osób LGBTQ+ istniała zawsze – może to my po prostu o niej nie wiemy.
Trudność zawarta w odczytywaniu tożsamości Słowackiego to z pewnością całkowicie odmienne czasy, w których egzystował (no i oczywiście fakt, że już nie żyje, co niestety sprawia, że nie może się obecnie wypowiedzieć na ten temat). Romantyzm to epoka „ekstrawertyzmu uczuciowego” (przywołując za Martą Justyną Nowicką) oraz kultu niespełnionej miłości. To normalne, że w tamtych czasach pisano do siebie w listach sformułowania typu: „Mój kochany!” lub „Najdroższy!” czy układano poematy na temat potęgi znajomości.
Biorąc na to poprawkę, nadal możemy jednak doszukiwać się pewnych zależności, które sprowadzają nas do tezy autorki. I chociaż obszerne badania i snucie wniosków niekoniecznie przypadną do gustu każdemu odbiorcy, to z pewnością mogę polecić tę książkę osobom chociaż trochę literaturą zainteresowanym i chcącym spojrzeć na Juliusza Słowackiego nie tylko od strony autora lektur szkolnych i bohatera memów, a od strony człowieka, który mógł mieć trudności z wyrażeniem w okrutnym świecie swojej tożsamości. Może doda to otuchy tym, którzy zmagają się z podobnymi problemami? Na to pytanie niestety nie udzielę odpowiedzi, ale mogę zachęcić do odszukania jej samemu.
Owocnych poszukiwań!
Małgorzata Tusińska