Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Reportaż 2022 i szantaż emocjonalny, czyli głosów kilka o „Nie ma i nie będzie”

Autorstwana 13 maja 2022

Z recenzenckiego obowiązku zaznaczę, że nietypowa pisownia zastosowana w poniższym artykule jest zabiegiem celowym. Wynika z dwóch prostych powodów: niecodziennego charakteru książki i wywołanego przez nią środowiskowego szumu.

„Pewnie lepszego reportażu w 2022 roku już nie przeczytam. Jestem w połowie, ale już wiadomo, że to jest jedna z tych książek, które z prawdziwym szacunkiem mówią o ludziach wykluczonych, którym usiłowano wmówić, że ich wykluczenie to ich własna wina.

Okraska przyznaje w posłowiu, że „takich historii można o Polsce napisać tysiące” i uważa – słusznie – że ich wysłuchanie jest naszym obowiązkiem. Tylko że jak pokazuje otwierający książkę reportaż o Wałbrzychu, jej metodologia jest tendencyjna, zamknięta na różne głosy, zwłaszcza te niepasujące do z góry przyjętej tezy. „Nie ma i nie będzie” przypomina o tym, że ideologia nigdy nie służy literaturze.

“Nie ma i nie będzie” jest jednocześnie opowieścią o skutkach (krzywdzie) transformacji i etosie pracy, jak i subiektywną, mówioną najnowszą historią naszego kraju. Lektura obowiązkowa dla zrozumieniem czym jest Polska i co buduje  tożsamość Polaków dzisiaj.

Książka nie traci czasu na jakiekolwiek pogłębione analizy, wszystkie rozmowy z napotkanymi bohaterami, osobami na pewno godnymi wysłuchania, dążą do jednego celu, pokazania świata wypalonego do gołej ziemi na początku lat dziewięćdziesiątych przez likwidację państwowego przemysłu przez Balcerowicza.

W swojej książce autorka oddaje głos tym, których przez długi czas polityczny establishment III RP, liberałowie, neoliberałowie, wszystkie te partie tamtego czasu nie chciały słuchać. […] Cóż, myślę, że będzie to tej książce głośno, to mocny obraz, bardzo potrzebny, obraz bez upiększeń, pokazujący rany, które cały czas się nie zagoiły. Ale od tych ran nie wolno nam odwracać wzroku.

Treść jest powalająca. Serio. Trudno przejść obojętnie wobec tej książki, bo wzbudza ona emocje w czytelniku, w związku z tym jak wygląda wykluczenie ekonomiczne w Polsce i co do niego doprowadziło.

To nie jest kolejna książka o nieudolnie przeprowadzonej transformacji, ale o tym, że ta nieudolnie przeprowadzona transformacja w wielu miastach wciąż stoi w miejscu i, zamiast postępować, cofa się.

Mam wrażenie, że nastawiało się towarzystwo na szyderę, a tu zonk – to jest do czytania. Jednak jest jedna zdecydowana różnica między Magdaleną Okraską a innymi autorami i autorkami. […] Okraska dla swoich bohaterów jest swoja, nie jest z zewnątrz. I nie jest reporterką. Jest socjalistką, aktywistką, reportaż to jedynie dla niej narzędzie, jedno z wielu.

Szkopuł jest tylko w tym, że problemy i historie, które opisuje autorka, choćby biedaszyby, likwidacja zakładów a więc „rozpad życia i biedna szarość” – jak to nazywa – były opisywane od początku transformacji. Irena Morawska, Anna Fostakowska, Lidia Ostałowska, Elżbieta Mosingiewicz, Włodzimierz Nowak, Marcin Kołodziejczyk i inni poświęcali dokładnie tym tematom dużą część swojego życia. Zostało zapisane. I nic. I tyle. I tylko tyle. Wszyscy dziś robią co innego.

Wielkim rozczarowaniem było jednak dla mnie to że Magdalena Okraska nie pokusiła się o skonfrontowanie tych relacji z innym punktem widzenia. Bezrefleksyjnie oddała głos jednej stronie i zawierzyła w to że jest jedyna  prawda.  Dusza pracownika socjalnego wzięła moim zdaniem górę nad powinnościami reportera.

Siła reportażu „Nie ma i nie będzie” tkwi zupełnie gdzie indziej. Magdalena Okraska dokładnie wsłuchuje się w opowieści mieszkańców miast kiedyś, w PRL-u, tętniących życiem […]. Dziś natomiast są to poprzemysłowe zdegradowane miejsca, pełne zniszczonych reliktów dawnej świetności, budzące wśród mieszkańców mieszaninę nostalgii i wściekłości. Nie bagatelizuje Okraska żadnego głosu, żadnej opowieści. Wszystkie one są równoważne, bo budują pewien obraz Polski, o którym nie można zapomnieć.

Magda pisze historię polskiej porażki, klęski, zapomnienia – tego wszystkiego co zamiatamy pod dywan pamięci kiedy mówimy o ostatnich 30 latach. O miejscach które żyły a dziś się rozpadają. Ludzi którzy byli ważni a dziś świat ich nie potrzebuje. Siłą tego reportażu jest to że nie wpada w tryb wielu reportaży gdzie spotkanie z mieszkańcami mniejszych miast ma w sobie coś z „kamerą wśród zwierząt”. Magda sama mieszka w Zawierciu, bar piwny zna z życia a nie z albumu i czuje się że ma mnóstwo szacunku do swoich rozmówców. I właśnie dlatego ta książka tak uderza – w samo miękkie.

Książka Okraski przypomina wprawki osoby, która emocjonalnie przeżywa to, co się dzieje w opisywanych miastach, ale brakuje jej literackiego talentu i wiedzy, by nie poprzestać na banałach i na egzaltacji. 

Nie wiem i się nie dowiem – to zdanie mogłoby z powodzeniem zastąpić tytuł reporterskiej książki Magdaleny Okraski.

To przede wszystkim akt oskarżenia, nie jest to jedynie dzieło literackie. Nawet nie ma takich aspiracji, ani do tego nie dąży by nim być w czystej postaci. Jest to zapis doświadczenia i dokument życia społecznego znacznej części Polski oraz oskarżenie wobec tych, który doprowadzili do takiego stanu rzeczy.

Do opowiedzenia o nawet najtrudniejszym i najbardziej poruszającym problemie nie wystarczy kilka pretensjonalnych w tonie opisów oraz kilka przypadkowo przeprowadzonych rozmów.

Książka Okraski łamie obyczaje i konwencje. W każdym akapicie różni się od wycyzelowanych, literacko dopieszczonych reportaży krajowych gwiazd gatunku. Czyta się ją jak notatki z badań terenowych, opracowanego edytorsko bloga lub profil w społecznościówce […]. Taka formuła z początku budzi opór, ale okazuje się być adekwatna do opisywanych spraw, do miejsc, w które Polska przysyłała, a i to  rzadko, tylko reporterów.

Ani ten reportaż, ani gros działałności Okraski nie służy przyjemności czytelników. Raczej przeciwnie, ma wytrącać z samozadowolenia oraz zmuszać do intelektualnego i etycznego wysiłku.

“Nie ma i nie będzie” dobrze się czyta w podróży, w pociągu, gdzieś pomiędzy, oglądając zza okna miejsca, które też mogłyby w tej książce być. W głowie układają się kolejne historie, kolejne ledwo tylko zasklepione rany, powody, dla których się uciekło albo zostało, bo na koniec zawsze ktoś jednak zostaje.

Szantaż moralny towarzyszący ukazaniu się tej książki jest nieznośny.

Finalnie  „Nie ma i nie będzie” staje się smutnym elementem konserwującym niezbyt zdrowy obraz polskiej rzeczywistości, w której obie strony dyskursu siedzą w głębokich okopach i wykrzykują swoje „prawdy”, mając jednocześnie zakryte uszy na jakiekolwiek argumenty strony przeciwnej. Zniechęcała mnie również niczym nie uzasadniona nostalgia za minionymi czasami – ja jednak dość dobrze pamiętam , że „za komuny” wcale nie było lepiej.

Mam wrażenie, że wszyscy młodzi, tacy znacząco młodzi ludzie poniżej 30 roku życia są w tej książce zakochani, a wszyscy powyżej 30 roku życia wieszają na tej książce psy, mówiąc, że jest wtórna, albo wręcz ķłamliwa.

Magda przypomniała mi niedzielną nerwicę: smak rosołu, męczące wizyty u rodziny po albo przed mszą, wiecznie ponurych mężczyzn, którzy bawili się kluczykami od samochodu, wysyłając komunikat „kiedy jedziemy?”

Mam wrażenie, jakbym pierwszy raz przeczytał po polsku wzorcowy, brytyjski reportaż, który z diaboliczną precyzją wynotowuje wszystkie przewinienia rządzących, na poziomie mikro i makro. Ta dbałość o formę, zresztą, nie dziwi mnie w ogóle.

Moim zdaniem książka jest bardzo dobra, wiele się z niej dowiedziałem. Nie wiem, czy jest przełomowa, ile się w tym temacie naprawdę sensownego napisało i ile napisze. Pewnie trochę napisało, oby – sporo napisze.

Lektura zbędna.”

Jan Bińczycki, Adrian Chorębała, Bernadetta Darska, lupus_est, Konrad Janczura, Szymon Kloska, Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, Patryk Kosenda, mik0laj.kwiatkowski, Donos kulturalny, Jacek Lech, Mateusz Morawiecki, Jarek Ogrodowski, Dariusz Pradut, Mariusz Szczygieł, Wojciech Szot, Jakub Żulczyk

Powyższy tekst jest zbiorem wypowiedzi: fragmentów recenzji i internetowych kłótni na temat premierującej książki „Nie ma i nie będzie” – jak łatwo się domyślić, reportaż podzielił środowisko literackie. Oliwy do ognia dodał zarówno napędzany kontrowersją marketing wydawnictwa Ha!Art, jak i pozytywna wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego na temat książki. Decyzja o stworzeniu recenzji złożonej w całości z cudzych tekstów jest z mojej strony próbą uzupełnienia krytyki o kontekst literackiej burzy oraz osobistym hołdem dla mojego ulubionego, znanego z awangardowych treści wydawnictwa. 

PS. Z tego kopiowania i wklejania prawie bym zapomniał: najmocniej zachęcam do zapoznania się z reportażem na własną rękę i przesłania swoich wrażeń na redakcja@ujot.fm – w recenzji wciąż jest jeszcze trochę miejsca!

Jakub Wydra

Oznaczono, jako

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close