Raków zatrzymany! Lech na czele! Podsumowanie 32. kolejki ekstraklasy
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 11 maja 2022
Kiedy byłem małym chłopcem, poza piłką nożną miałem jeszcze jedną sportową namiętność. Był nią wrestling. To amerykańskie zjawisko na pograniczu teatru, telenoweli i sportu przyciągało mnie do siebie niespotykanym atletyzmem zawodników, nieustającą walką i powtarzającymi się co tydzień zwrotami akcji, które wskutek tej właśnie powtarzalności przestawały być zaskakujące. Zamiast tego stały się jakby stałym punktem programu. Piłkarze ekstraklasy może i nie grzeszą skrajnym atletyzmem, ale w każdej kolejce można się spodziewać walki i zwrotów akcji. A substytutem niespodziewanego uderzenia w plecy krzesłem, może być przecież średnia w tym sezonie Cracovia, która zremisowała z Rakowem i otworzyła tym samym Lechowi Poznań drogę do mistrzostwa na finiszu tego sezonu.
*****
W niedzielny wieczór wszystko było w rękach Kolejarza. Raków potknął się na ostatniej prostej, lecz, jak każdy choć trochę interesujący się polską piłką człowiek wie, Lech niezbyt dobrze radzi sobie w finałach, a wszystkie pozostałe do końca sezonu mecze, mają właśnie taką wagę.Na jego drodze stoi Piast Gliwice, czyli drużyna, która jest w świetnej formie i nie może sobie pozwolić na błędy, jeśli chce osiągnąć miejsce gwarantujące europejskie puchary.
Lech wyszedł podobnie jak w Pucharze Polski. Nie zamierzał się bawić w oddawanie inicjatywy czy płynną wymianę ataków pozycyjnych, lecz od razu rzucił się Piastunkom do gardła. Poskutkowało to otwarciem wyniku już w 16. minucie, kiedy to po stracie piłki Reinera (swoją drogą fatalny mecz zagrał Austriak i został zdjęty w przerwie) futbolówkę na prawym skrzydle otrzymał Rebocho. Portugalczyk posłał dalekie dośrodkowanie na pole karne, a tam znakomity strzał głową z trudnej pozycji oddał Kamiński. Młoda gwiazda Lecha zaskoczyła nie tylko decyzją o oddaniu strzału zamiast zgrania do środka, ale również dokładnością tego uderzenia, które przelobowało Placha. Bramkarz Piasta mógł co prawda być ustawiony lepiej, ale nie należy odbierać tutaj zasług strzelcowi – to było świetne uderzenie.
Lech zdominował Piasta na skrzydłach, co nie tylko umożliwiło kolejne groźne ataki, ale również zneutralizowało najważniejsze atuty gospodarzy z Gliwic. Bardzo aktywny był Kamiński oraz podłączający się cały czas do akcji ofensywnych Rebocho. Ba Loua również grał dobrze, choć nie zanotował w tym meczu liczb. Do przerwy więcej bramek już nie padło.
Waldemar Fornalik odmienił swoją drużynę przez powierzony mu kwadrans. Już 30 sekund po wznowieniu gry mieliśmy 1:1. Najpierw kiepsko naciskany przez linię pomocy Kamil Wilczek zgrał piłkę do Kądziora, który oddał ją na lewe skrzydło do, dopiero co wprowadzonego w przerwie, Katranisa. Grek z pierwszej piłki dośrodkował po ziemi do wbiegającego Kądziora i zawodnik odrzucony w lecie przez Lecha, gdyż nie pasował do stylu gry, zdobył wyrównującego gola mocnym strzałem po ziemi obok bezradnego van der Harta.
To by jednak było na tyle, jeśli chodzi o fajerwerki ze strony Piasta Gliwice. Sił do równej walki z Kolejarzem starczyło im na te kilka minut po przerwie, potem wszystko wróciło do normy i Lech kontrolował spotkanie. Gol dający prowadzenie, trzy punkty, a w konsekwencji fotel lidera, nie chciał jednak wpaść. Byłoby to bardzo po poznańsku, gdyby Rakowi upiekło się niepowodzenie w stolicy małopolski.
Przed zmarnowaniem szansy na sukces uchronił Kolejarza jego kapitan, Ishak. W 83. minucie, kiedy Lech miał rzut rożny, Szwed sobie tylko znanym sposobem umieścił głową z bliska piłkę w siatce po zgraniu Satki. Futbolówka niczym mityczne Argo, które umknęło zderzającym się ścianom, zmieściła się idealnie pomiędzy Czerwińskim i Torilem, którzy stali przed bramką.
Lech utrzymał już prowadzenie do końca i wdrapał się na fotel lidera ekstraklasy na dwie kolejki do zakończenia rozgrywek. Jeśli mam być szczery, nie spodziewałem się tego. Myślałem, że w tej sytuacji każdy może się pomylić, ale bardziej spodziewałem się potknięcia Lecha niż Rakowa. Piłka nożna po raz kolejny zadrwiła ze mnie i pokazała, że moje predykcje warte są tyle co głos astrologa w NASA. Z kolei Piastowi zostały już tylko matematyczne szanse na czwarte miejsce, a jak uczy nas historia, matematyczne szanse nie powinny dawać nadziei, lecz raczej przygotowywać na ostateczną klęskę.
*****
Ciekawy mecz odbył się również we Wrocławiu, gdzie niebezpiecznie zbliżający się do strefy spadkowej Śląsk, podejmował Pogoń Szczecin, zachowującą matematyczne szanse (jak wyżej) na mistrzostwo.
Pomimo ogromnej różnicy punktowej, to właśnie Ślązacy zaczęli ten mecz z wysokiego C. Bez większych problemów neutralizowali akcje Pogoni i groźnie atakowali na bramkę Stipicy. Ośmielili się nawet zagrać wysokim pressingiem przeciwko zespołowi ze Szczecina i właśnie to zadziałało. Wrocławianie szybko i bezproblemowo przejęli kontrolę nad meczem. Czyżby defetyzm uderzył w drużynę Portowców? A może to zbliżający się do gardła nóż napędzał Wojskowych?
Tak czy inaczej, wynik otworzył w 28. minucie Eric Exposito. Najpierw Dino Stiglec zebrał piłkę niczyją po dośrodkowaniu z wolnego, a następnie dograł z prawego skrzydła na głowę Hiszpana, który dokładnym strzałem w lewy róg pokonał Stipicę. Pogoń znalazła się w tarapatach i nie wyglądało na to, żeby szybko miała się z nich wykaraskać.
W 36. minucie nadarzyła się jednak ku temu okazja, kiedy po wrzutce na aferę i lekkim zamieszaniu w polu karnym sytuacyjną setkę miał Luka Zahović, ale trafił prosto w Putnocky’ego. Poza tym jednym zdarzeniem, defensywa Wrocławian do przerwy pozostała nieprzenikniona.
W drugiej połowie Śląsk zmienił swoje nastawienie i to był błąd. Linia obrony cofnęła się, Wrocławianie skupili się na obronie wyniku i złagodzili pressing. To była woda na młyn dla Pogoni. W 51. minucie dośrodkowanie Bartkowskiego z prawej strony boiska wykorzystał skutecznym uderzeniem głową Żurawski, który wywalczył sobie miejsce między obrońcami Śląska.
Po tym golu Wrocławianie stracili inicjatywę i Pogoń zaczęła dominować, ale Szczecinianie byli tego dnia na tyle niemrawi, że nie udało im się wypracować klarownej sytuacji, choć kontrolowali przebieg spotkania. Putnocky był skoncentrowany i nawet kiedy defensywa Śląska pozwoliła Portowcom na zbyt wiele, to goście nie znaleźli tego dnia sposobu na pokonanie słowackiego bramkarza. W 91. minucie piłkę na nodze przed samą bramką miał Zahović, ale wspaniale wślizgiem zainterweniował Verdasca i ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 1:1.
We Wrocławiu wciąż nie mogą spać spokojnie, gdyż jeden punkt wobec remisu Termalici i zapunktowania krakowskiej Wisły nie daje komfortowej sytuacji na ostatnie kolejki przed końcem. Do tego od spadku odskoczyła już Jagiellonia, Stal Mielec i Zagłębie, więc tak na dobrą sprawę to Śląsk okupuje ostatnie bezpieczne miejsce i to właśnie drużynę z Wrocławia goni dół tabeli. Mecz ze Stalą Mielec prawdopodobnie okaże się rozstrzygający, bo może być ciężko o punkty w spotkaniu z Górnikiem Zabrze.
Natomiast Pogoń nie wykorzystała potknięcia Rakowa, by znaleźć się w walce o wicemistrzostwo. W poniedziałek ekstraklasowe kółeczko obiegła wiadomość o tym, że trenerem, który zastąpi odchodzącego po końcu sezonu Runjaica będzie Szwed Jens Gustafsson. Człowiek bez wielkich sukcesów na koncie, za to z niezłymi wynikami w swojej rodzimej lidze i podczas prowadzenia szwedzkiej reprezentacji U-21. Wielką zagadką, której rozwiązanie poznamy dopiero w przyszłym sezonie jest to, czy w Pogoni właśnie skończyła się epoka lat tłustych, czy też może zaczyna się coś jeszcze lepszego. Gablota, pomimo dobrej gry w ostatnich latach, pozostaje bowiem pusta.
*****
Po tym jak zarząd Radomiaka zdecydował się na przeczącą wszelkiej logice i rozumowi ludzkiemu wymianę trenerów, drużyna z Radomia gościła u siebie walczące o utrzymanie Zagłębie Lubin. Miedziowi rozgromili gospodarzy 1:6. W tej absurdalnej sytuacji niesamowicie ciekawi mnie fakt, czy Dariusz Banasik uśmiechnął się oglądając pogrom swoich byłych zawodników.
Dużo bramek padło również w Warszawie, gdzie stołeczna Legia pokonała Górnik Zabrze 5:3. Mecz wywołał gorącą dyskusje wśród fanów ekstraklasy o system obliczania xG w czasie meczów na żywo, które wyniosło nieproporcjonalnie mało wobec okazji i ilości bramek po obu stronach, oscylując w okolicach 1.30.
Wisła Płock uległa u siebie Warcie Poznań 0:3. Trener Szulczek całokształtem tego sezonu zdążył już udowodnić, że jest najlepiej zapowiadającym się młodym, polskim szkoleniowcem, a zarząd Warty pokazał, że, dyskusyjna na jesieni decyzja o pożegnaniu się z Piotrem Tworkiem, była dobrym ruchem. Warta pewnie okupuje 11. miejsce w tabeli i ma już pewne utrzymanie.
Wisła Kraków zremisowała bezbramkowo z Jagiellonią Białystok. Szanse na utrzymanie się Białej Gwiazdy maleją z każdą kolejką. Remis padł też w meczu Rakowa Częstochowa z Cracovią. Rozgrywka ta zakończyła się wynikiem 1:1.
Lechia Gdańsk pokonała 3:2 Stal Mielec. Gdańszczanie na własne życzenie oddali inicjatywę przy prowadzeniu 2:0 i zamienili łatwy mecz z grającym w 10 zespołem Stali w dreszczowiec.
W poniedziałkowej „walce w błocie” Termalica Bruk-Bet Nieciecza zremisowała z Górnikiem Łęczna 1:1. Wynik oczywiście nie usatysfakcjonował żadnej z drużyn, a jedynie przybliżył je do spadku z ligi.
Jan Woch