Popkulturowe urodziny
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 21 maja 2022
Zbliżają się moje urodziny i postanowiłem sobie sprawić prezent tym artykułem. Opiszę w nim (i polecę Wam), kilkanaście bliskich memu sercu tekstów kultury. Mieszanka będzie całkowicie losowa, ale każda z tych produkcji w jakiś sposób jest dla mnie ważna lub po prostu mnie zachwyciła i chcę o niej pogadać, więc proszę o wyrozumiałość dla jubilata.
Trigun (anime)
Postapokaliptyczny dziki zachód i samotny rewolwerowiec, skrywający mroczny sekret. Brzmi pretensjonalnie? Może odrobinę, ale prawda jest taka, że tak kompleksowej opowieści o zabijaniu i śmierci nie widziałem nigdzie indziej. Dodajcie do tego humor i pytania bez odpowiedzi. Przede wszystkim o to, czy protagonista jest tym, za kogo się podaje. Klimatyczna ponadczasowa opowieść.
Far Cry 3 (gra)
Mówiłem już kiedyś, jaka jest definicja szaleństwa? Miewam problemy z fabułami w grach, bo często mam poczucie, że dobra historia jest usprawiedliwieniem dla twórców, by nie projektować satysfakcjonującej rozgrywki. Dlatego tak cenię trzecią odsłonę dalekiego płaczu; to świetna mięsista strzelanka połączona z szaloną (dosłownie) historią o przemocy i uzależnieniu od adrenaliny. Plus najlepszy antagonista świata gier: Vaas.
Dym i lustra (książka)
Neil Gaiman to geniusz. Stworzył on zbiór opowiadań, tak równych, a jednocześnie tak różnorodnych. Narracja prowadzona przez autora, w której tłumaczy, co zainspirowało go do każdej historii jest pomysłem tak prostym, jak genialnym. Gaiman jest osobą bardzo wrażliwą, dlatego z jego historii wylewa się empatia i zwyczajne ciepło.
Top Gear (program)
W momencie pisania tego artykułu oglądam Grand Tour, duchowego spadkobiercę najwyższego biegu. Trio podstarzałych idiotów, gadających o samochodach, to coś, co przekonuje nawet mnie, kompletnego laika w kwestii motoryzacji. Jest to po prostu szalona przygoda, pełna wybuchających przyczep, stereotypów narodowych i niekompetencji.
Kuroko no basket (anime)
Na papierze historia nudna jak flaki z olejem. Pięciu genialnych gimnazjalnych koszykarzy idzie do pięciu różnych liceów, by móc sprawdzić, kto jest silniejszy. Jednak okazuje się, że grał z nimi jeszcze szósty zawodnik, który pragnie znowu tworzyć drużynę ze swoimi przyjaciółmi. Takich emocji z pochodnią szukać w innych seriach; supermoce, genialne designy i masa humoru.
Sherlock (serial)
Ta produkcja łączy dwie kwestie, które uwielbiam: twórczość Stevena Moffata oraz bohaterów z 200 IQ. Sherlock w ostatnich dwóch sezonach potrafił wchodzić w absurd, ale ogółem to kawał przemyślanej i intensywnej opowieści o geniuszu-socjopacie, który wydaje się niebezpieczniejszy od przestępców, których ściga.
Vampire the masquarade: bloodlines (gra)
Ustalmy coś. Nie umiem w RPG, mam często wrażenie, że fabuła i mechaniki rpgowe mają mi zrekompensować braki w rozgrywce. Bloodlines nie rozwiązuje tego problemu w pełni, ale możliwość gry wampirem we współczesnych Stanach Zjednoczonych, połączona z ciężkim klimatem i fabułą, o której rozmyślam do dziś dzień (sarkofag!!!!), tworzą grę prawie idealną.
Bronson (film)
Produkcja, od której zaczęła się moja miłość do Toma Hardy’ego. Jest to biografia Charlesa Bronsona, najbrutalniejszego i najniebezpieczniejszego więźnia Wielkiej Brytanii, który marzył o sławie. Teledyskowa forma nadaje całości takiej intensywności, że wraz z brutalnością tworzy obraz zmuszający do regularnych przerw, ale uwielbiam go całym sercem.
Twórczość Roba Zombiego (muzyka)
Mimo mojej miłości do horroru, nie wszedłem nigdy w szalony świat filmów Roba Zombiego; gatunek exploitation, który uprawia, osobiście mnie odrzuca. Inaczej się sprawa ma z jego muzyką. Nu metal inspirowany klasycznymi produkcjami grozy? Biorę wszystko. Rob dodatkowo przyprawia swoją muzykę taką dawką szaleństwa, że jego piosenka o orgii w latającym spodku jest jednym z normalniejszych tekstów.
Seria Pokemon (gry)
Moją ulubioną częścią jest Fire Red, ale nie oszukujmy się, to jedna i ta sama gra wydawana regularnie i, szczerze, jeszcze mi się ta formuła nie znudziła. Czuję, że kupiłem Nintendo Switch po to, by być na bieżąco z kieszonkowymi potworkami i niczego nie żałuję.
Twórczość Eisbrecher (muzyka)
Mocne walnięcie, niemiecka dzikość, teledyski prezentujące surową brutalność. Rammstein to król muzyki niemieckiej, ale Eisbrecher to godni następcy. Płyta Sturmfahrt to moim zdaniem jedno ze szczytowych osiągnięć metalu, w ogóle. Uwielbiam idee stylizowania utworów na agresywne przyśpiewki wojenne.
Szymon Stankiewicz