Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Patoinflacja i patodeweloperka

Autorstwana 12 lipca 2022

W życiu wielu młodych ludzi przychodzi taki moment, w którym opuszczają rodzinne gniazdo i wyruszają w świat szukać samych siebie. Sytuacja ta dotyczy na przykład studentów, którzy niepewni tego, co chcą w życiu robić, wyjeżdżają do dużych miast w celu podjęcia nauki na studiach wyższych. Zazwyczaj  podróż ta wiąże się ze zmianą miejsca zamieszkania i koniecznością wynajmu pokoju.

W celu znalezienia dachu nad głową zazwyczaj najchętniej przeglądamy Olx-a czy Facebooka. Ta druga platforma ma to do siebie, że każda interakcja w komentarzach czy na tablicy jest publiczna, a komentować mogą ją wszyscy zainteresowani. Około miesiąc temu na jednej z grup dotyczących nieruchomości moja koleżanka z gimnazjum wrzuciła ogłoszenie, które brzmiało mniej więcej tak:

Dzień dobry! Jestem studentką III roku. Razem z chłopakiem poszukujemy mieszkania na wynajem. Zależy nam na dwóch osobnych, nieprzechodnich pokojach, kuchni, łazience, może być osobny salon, mile widziane miejsce parkingowe pod budynkiem oraz zmywarka. Ze wszystkimi opłatami chcielibyśmy się zmieścić w 2200 zł.

Ogłoszenie to wywołało we mnie spore emocje. 2200 zł za całe mieszkanie? Dziewczyna nie ma pojęcia o czym mówi. Widać było, że komentujący post mieli podobne zdanie na ten temat. W komentarzach wylała się fala hejtu, a ja po chwili zastanowienia sama puknęłam się w głowę. Czy to naprawdę aż takie głupie, że ktoś chce mieć zapewnione podstawowe prawo do mieszkania?

Być może większość czytelników z góry założy, że nie znam się na tym temacie, ale jest zupełnie na odwrót. Znam temat od podszewki, bo sama jestem wynajmującą mieszkanie studentką, a także osobą pracującą w nieruchomościach. Śledzę wiele grup na Facebooku, na których jad wylewa się od prawej do lewej. Mini-kawalerki? „Patologia, brak poszanowania dla ludzi, jak można oferować to pod wynajem”. Z drugiej strony: ktoś chce wynająć mieszkania tanio, ale w dobrym standardzie? „Idź do pracy, zarób sobie, w tym kraju wszyscy myślą, że mogą dostać wszystko za darmo! Co, 500 plus nie wystarcza na utrzymanie się? Znajdź sobie normalną robotę!” I tak w kółko Macieju, jakby nie było jakiegoś złotego środka. A jakie są realia?

Patodeweloperka nie jest zjawiskiem nowym. Nowe za to są przepisy, które ograniczają budowanie minikawalerek – niestety, takowe już istnieją i wbrew pozorom, dla niektórych są jedyną szansą na wynajęcie czegoś dla samego siebie, w cenie, która pozwoli na pokrycie pozostałych kosztów życia. Widziałam takie mieszkania na własne oczy i chociaż sama nie zdecydowałabym się na wynajęcie takiego ściśniętego na powierzchni 3, 4 czy 5 metrów kwadratowych, to myślę, że wiele młodych osób nie może pozwolić sobie na luksus powiedzenia „nie”. Mikroskopijny prysznic, umywalka wbudowana w spłuczkę toaletową, indukcja na dwa małe garnki, okno o szerokości 15 centymetrów i łóżko, które można złożyć do postaci większego fotela. Takie mieszkania bardzo dobrze prosperują. Ich ceny to przykładowo 1100zł + koszt mediów. Biorąc pod uwagę ogromne ceny wody czy elektryczności, w przybliżeniu daje nam to około 1300zł. Mieszkanie takie wynajmują zazwyczaj osoby, które zarabiają najniższą krajową. Na chwilę obecną jest to niecałe 2400zł netto. Po odjęciu kosztów mieszkania zostaje 1100zł.

Według raportu Nawyki Żywieniowe Polaków, 18,1% ankietowanych kupuje artykuły spożywcze w przedziale 501-1000 zł. Załóżmy, że w tej grupie znajdują się studenci, którzy nie mają zbyt dużych funduszy do zagospodarowania. Od 1100 zł odejmijmy 500 zł, mając na uwadze inflację, przez którą ceny podstawowych produktów znacznie wzrosły. Pozostaje nam 600 zł. Zdroworozsądkowo należałoby przyjąć, że większość studentów nie ma możliwości połączenia pracy zarobkowej na pełen etat z planem studiów. Więc nawet jeśli nie obejmują nas podatki, dzięki czemu mamy szansę zarobić trochę więcej, to zazwyczaj pracę podejmujemy w naszym wolnym czasie, więc i tak jest to bardziej forma „dorobienia sobie”.

Od pozostałych 600 zł, jeśli faktycznie uda się je zarobić pracując tylko w weekendy, należałoby odjąć koszt dojazdu do miejsca pracy. Obecnie bilet 3-miesięczny na komunikację miejską po Krakowie – dla osób niezameldowanych w tym mieście – to koszt 76 zł miesięcznie. Po odjęciu zostaje nam 524 zł. Ktoś powie, że to spory zapas. Ale jedna wizyta prywatna u lekarza to koszt 200/250 zł, nie mówiąc o lekach. Zawsze można iść na NFZ? Niby tak, ale z drugiej strony z polską służbą zdrowia i terminami na za 2 lata każdy wie jak jest. Do pozostałej kwoty wypadałoby także doliczyć wyjście ze znajomymi na miasto, zakup podręczników, abonament na telefon, opłaty za Internet, zakup ubrań, butów, sprzętów do mieszkania. I chociaż człowiek bardzo by chciał, to zazwyczaj zostaje bez oszczędności, odliczając złotówkę do złotówki, w strachu, że akurat zepsuje mu się telefon lub w trybie pilnym będzie musiał jechać do lekarza z bólem brzucha, bo z tego, co wiem, to komentarz pod tytułem „taka Twoja uroda” jeszcze nikogo magicznie nie wyleczył.

Oczywiście, cały ten opis jest sporym uproszczeniem. Niektórym pomagają finansowo rodzice, niektórzy zarabiają więcej niż 2400 zł, a niektórzy znacznie mniej. Niektórzy studiują dwa kierunki na raz i nie mają szans na podjęcie dodatkowo pracy, inni dostają stypendium socjalne czy naukowe. Ile ludzi tyle przypadków. Nie mam jednak wątpliwości co do tego, że jako studenci znaleźliśmy się obecnie w bardzo trudnym położeniu. W firmie, w której pracuję, cenniki niektórych pokoi wzrosły nawet o 400-500 zł.

W 6 osobowym mieszkaniu, z jedną łazienką, jedną lodówką, na najwyższym piętrze starego bloku bez windy, z odpadającymi kafelkami, niezapowiedzianymi kontrolami czystości i narzuconym przez właściciela grafikiem sprzątania, ceny najmniejszych pokoi zaczynają się od 920 zł za całość. Pokoje w lepszym standardzie – chociaż nadal mocno ascetycznym i z masą lokatorów – to koszt średnio 1100 zł, na tych samych warunkach umowy z kontrolami i grafikiem. I chociaż jak zaczynałam pracę, to wydawało mi się, że jest to pewna skrajność, to im bardziej zapoznaję się z tematem, tym lepiej wiem, że się myliłam, a właściciele do granic możliwości naruszają prawo do wolności najemców. I jakie perspektywy ma taki student, który chcąc mieszkać godnie, zostaje zwyzywany przez facebookowiczów, że chce mieszkania za darmo? 2200 zł z perspektywą wrzucania w czyjeś mieszkanie pieniędzy, które nigdy się nie zwrócą, bardzo kiepskimi perspektywami zarobków po studiach, jeśli nie jest się informatykiem, oraz bardzo wysokimi kosztami utrzymania bez możliwości oszczędzania, jest kwotą daleką od „za darmo”.

Zastanawiam się, kiedy zaczęliśmy żyć w świecie, w którym chęć zapewnienia sobie podstawowych warunków do życia stała się „wymysłem niczego nie wiedzących o świecie dzieci”. Dzieci z góry skazanych na zaciąganie kredytów na całe życie, tylko po to, żeby posiadać 40 metrów kwadratowych „własnej” przestrzeni, z jedyną perspektywą spłacania długu publicznego do końca życia na etacie za najniższą krajową, która po 26 roku życia staje się jeszcze niższa. 

Ariadna


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close