Okiem Syguły #2
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 28 marca 2020
Triumf woli
Dzisiaj – 28 marca – obchodzimy pewną rocznicę w kinematografii. Mianowicie: w roku 1935 zadebiutował film Leni Riefenstahl, „Triumf Woli”.
Było to dzieło propagandowe, pokazujące zjazd nazistowskiej partii NSDAP z 1934 r. Niestety – jednocześnie jest to przykład dobrze poprowadzonej narracji filmowej. Oglądając ten obraz, reżyserka niewątpliwie wzbudza w odbiorcy emocje. Poczucie wspólnoty, wizję lepszego jutra, nienawiść do winnych dotychczasowych niepowodzeń.
No bo wiecie, taki sposób opowiadania: jesteś sobie przeciętnym obywatelem, przez poprzednią władzę olany, aż tu nagle – szok i niedowierzanie. Dowiadujesz się, że naród Cię potrzebuje. Twoi synowie będą walczyć o coś, czego nie rozumiesz, ale widzisz te piękne parady żołnierzy, słyszysz inspirujące słowa. Brzmi surrealistycznie? Mam taką przynajmniej nadzieję. Bo wierzę, że nasza mentalność się zmieniła. I ludzi dobrej woli jest więcej, idąc za klasykiem z utworu „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena.
Rocznica wydania „Triumfu woli” jest dla mnie ważnym momentem do przekazania Wam pewnej uniwersalnej treści – miejcie swoje zdanie. Możemy się we wszystkim nie zgadzać, ale dyskutujmy, szanujmy się, spróbujmy poznać mentalność drugiej strony. Nie oddawajmy swojej woli myślenia innej osobie. Tu przed oczami mam jedną z najważniejszych książek, jaką przeczytałem: „Jądro Ciemności” Josepha Conrada.
Moim zdaniem jest to dzieło o przekraczaniu granic. Tym, że w zasadzie w każdym środowisku, okresie historycznym czy poziomie życia społecznego może dojść do przemocy czy rasizmu. Wystarczy, że ktoś, lub coś, metaforycznie ,,natrafi na poletko”, które da pole do rozwoju najczarniejszych stron człowieka. Przykład: Kurtz, jedna z kluczowych postaci w książce. Oczytany gość, w Europie uchodził za intelektualistę i gentlemana, gdy trafił do Afryki stał się Panem ludu i brutalnie mordował. Mógł w końcu „pokazać” swoją wartość. Udowodnić, że nikt mu nie podskoczy. Bał się tylko jednej rzeczy: że jego narzeczona w Europie, która czeka na wspomnianego gentlemana, dowie się, jakim jest potworem.
Kurtz tak naprawdę zrobił wszystko, by odnaleźć w sobie swoją wartość, ale kosztem innych. Oddał swoją wolę najczarniejszym instynktom. Oczywiście się tłumaczył, że pokazuje czarnoskórej ludności CYWILIZACJĘ. Ale czymże ona jest? Hmm… niestety dla sporej liczby osób: TYM, DO JAKIEJ GRUPY SIĘ NALEŻY.
Trzeba sobie pokazać wartość. Zacznijmy od szacunku do swoich potrzeb i woli. Wtedy nie będziemy musieli szukać winnych na zewnątrz. Wracając jednak do nazizmu – nie wierzę w narrację, że każdy Niemiec żyjący w III Rzeszy był potworem. Ba, myślę, że sytuacja była wręcz odwrotna. Człowiek to człowiek. I nie ma znaczenia, z jakiego kraju jest. Niestety, warunki zbiorowego akceptowania przemocy, nienawiści i obudowania tego przez instytucje, które teoretycznie powinny wskazywać dobro (ot, choćby wielu biskupów wspierało Hitlera), powodowały, że zło się szerzyło. A film Leni Riefenstahl odegrał w tym dużą rolę.
Tak łatwo manipulować obrazem. Dlatego porównujmy źródła, wytwórzmy umiejętność krytycznej oceny. Bo tylko wtedy wygra wola. Prawdziwa. A nie ta, którą ktoś tam sobie wydumał. Z tą refleksją – do przeczytania za tydzień!
Tekst: Radosław Syguła
Audycje:
Kulturalnie przez gry
TAK BYŁO
Młodzi zakochani