Nowe szaty króla w anime „Ranking of Kings”
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 8 marca 2022
Studio Wit od jakiegoś czasu uznawane jest przez społeczność fanowską za gwarant jakości, a produkcje wychodzące spod ich skrzydeł najczęściej stawały się gigantycznymi sukcesami (nie zawsze komercyjnymi). Ja jednak pomimo chęci nie mogłem zapałać wielką miłością do tych tytułów. Vivy – Fluorite Eye’s Song było arcydziełem w kwestiach audiowizualnych, zniechęciło mnie jednak po 2 odcinku i jakoś nigdy do tego anime nie wróciłem. Great Pretender było porządną serią w klimatach heist movie, a ja oczekiwałem serii psychologicznej w typie hazardowym (zatrzymałem się na 7 odc. i na razie nie zabrałem się za nadrabianie). Vinland Sadze nie dałem w ogóle szansy, bo nie przepadam za anime historycznymi.
Mając w pamięci tamte podejścia, z rezerwą podchodziłem do nowego dzieła tego studia, czyli Ranking of Kings. Mówiąc krótko – cieszę się, że się przełamałem, choć nie obyło się bez potknięć.
Mały książę
Zacznijmy od tego, że anime wbrew pozorom nie jest skierowane do młodszych odbiorców. Ciepłe kolory, baśniowa stylistyka i projekty postaci mogą usypiać czujność, szybko jednak odkrywamy, że stanowią one kontrast do – momentami – brutalnej i mrocznej fabuły. Właśnie kwestie wizualne zdają się odstraszać część widzów, jest to jednak błędne, pierwsze wrażenie. W ruchu animacja wygląda naprawdę żywo, a sama seria potrafi zaskoczyć dobrymi scenami akcji (zwłaszcza w drugiej połowie).
Moim pierwszym wrażeniem było to, że oglądam współczesne Ghibli. Nawiązania do motywów znanych z europejskich baśni i wykorzystanie dzieci jako protagonistów historii budowało to silnie odczucie. I w tym wrażeniu jest trochę racji, bo Ranking of Kings, podobnie jak animacje Hayao Miyazakiego, może trafić w gusta osób niezainteresowanych anime. Kreska jest – mimo swojej dziecinności – estetyczna, a fabuła i postacie są wolne od wielu tropów, które obecnie są popularne w main streamie.
Fabuła śledzi poczynania Bojjiego – młodego księcia, który mimo kalectwa robi co w jego mocy, by zostać najlepszym królem na świecie. Chłopiec jednak jest bardzo słaby, a o pozycji w tytułowym Rankingu Królów świadczy przede wszystkim siła kandydatów. W tej sytuacji na dworze zaczynają się intrygi, a potencjalnym rywalem do tronu staje się młodszy brat Bojjiego, który wspierany jest przez macochę.
Tu ujawnia się najmocniejszy atut serii, czyli gra z oczekiwaniami widza. Gdy tylko wydaje nam się, że jesteśmy w stanie przewidzieć, co się zdarzy, jesteśmy zaskakiwani jakimś twistem. Postacie początkowo wydają się wpadać w klasyczne archetypy, po to tylko, by zaskoczyć nas na późniejszym etapie, w którym odkrywamy ich prawdziwe motywacje. Nawet złoczyńcy mają dużo charakteru i można z nimi w pewnym sensie sympatyzować lub przynajmniej im współczuć. Jedynie protagoniści są niezmiennie niewinni i dobrzy. Jest to zrozumiałe, a sam Bojji jest uwielbiany przez fanów za jego optymizm i ciężką pracę nawet w obliczu (zdawałoby się) niepokonywanych problemów.
Pusty tron
Paradoksalnie to właśnie Bojji przyczynił się – moim zdaniem – do wielu problemów Ranking of Kings, a przede wszystkim do powolnego początku, który przedstawia jego trudne życie pełne niesprawiedliwego traktowania i drwin. Żeby nie było – nie mam problemów z samym przedstawieniem dramatu kalekiego księcia, jednak intensywność i subtelność (a raczej jej brak) tych przedstawień uderzała czasami z gracją łopaty. Tym samym pierwsze odcinki, które są tym przesiąknięte, bardzo mnie zniechęcały do trwania przy serialu.
Sam fakt uczynienia z bohatera dziecka, które zachowuje się w sposób naturalny – płacze, śmieje się i zmaga się z różnymi odczuciami – jest w moich oczach lekkim problemem, gdyż nie przepadam za bohaterami dziecięcymi. Potrafili mi oni zepsuć chociażby seans filmu Mój przyjaciel Totoro. Nie jest to wada w ścisłym sensie, bo twórcy zdecydowali się na przedstawienie młodych bohaterów i ich dziecięcości, a wiążąca się z tym przyjazność i naiwność zostały oddane bardzo dobrze. Mi jednak zabieg ten niespecjalnie przypadł do gustu i zdecydowanie lepiej bawiłem się w momentach, gdy anime skupiało się na wątkach postaci drugoplanowych i mroczniejszych intrygach.
Wielu odbiorcom przeszkadzała również zmiana tempa z powolnego zwykłego żyćka na dworskie intrygi i bitwy w drugiej połowie. Sam nie miałem z tym problemu, może poza lekkim brakiem konsekwencji i realnego zagrożenia w tych chwilach.
Niewiadomą jest również finał, bo seria wciąż jest emitowana. Na razie Ranking of Kings konsekwentnie budowało napięcie, lecz nie sądzę, by udało się odpowiedzieć na wszystkie pytania w pozostałych 3 odcinkach. Jeżeli anime otrzyma drugi sezon, nie będzie to problemem, jednak warto mieć to w pamięci (tym bardziej, że o kontynuacji na razie nic się nie mówi).
Perła w koronie
Ranking of Kings z pewnością nie jest idealny, jednak jego oryginalność i przystępność dla odbiorców z pewnością odróżnia tę serię na tle konkurencji. Jeśli jesteście w stanie przełknąć pozornie dziecięcą stylistykę i lubicie mroczne fantasy z dworskimi intrygami, sądzę, że ten tytuł może was zadowolić. Plus kto wie, może i wy pokochacie Bojjiego.
Patryk Długosz