Dlaczego czekam na Pokemony
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 12 listopada 2022
Gdy piszę ten artykuł, za równo tydzień będzie miała premierę najnowsza odsłona serii gier Pokemon. Za te siedem dni ubiorę buty, kurtkę, czapkę i podreptam do sklepu po swoją kopię. Niezależnie od ocen krytyków ani od tego, jaki będzie odbiór, ja i tak pójdę po egzemplarz. Ten artykuł jest moim tłumaczeniem się przed samym sobą, dlaczego.
Zacznijmy od tego, że Pokemony to FIFA dla ludzi, którzy nie lubią piłki nożnej. Od czasów pierwszej części formuła gry nie zmieniła się ani o stopień. Na początku wybieramy jednego z trzech sympatycznych stworków i przemierzamy pół otwarty świat, by zebrać drużynę sześciu potworów i z jej pomocą pokonać stojących nam na drodze trenerów i zdobyć tytuł mistrza pokemon i przy okazji ocalić świat. Zostałem mistrzem pokemon już cztery razy i planuję piąty. Ta seria to był jeden z głównych powodów, przez który kupiłem Nintendo. Natomiast nadal nie odpowiada to na pytanie, dlaczego.
Szczerze to nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno wpływa na to nostalgia za anime. W dzieciństwie oglądałem kilkaset odcinków przygód Asha i marzyłem o swojej przygodzie. Możliwość spotkania potworków, które są już niejako ikonami popkultury i wchodzenie z nimi w interakcje ekscytuje mnie do dziś dzień.
Natomiast nie wystarczyłoby to, gdyby gry były słabe. Nie żeby były majstersztykami. Narzekać można na to, że większość rozgrywki spędza się na grindzie, fabuła jest nudna i przewidywalna, a poziom trudności skierowany do osób, które uderzają głową o przyciski i liczą, że wygrają. Problem polega na tym, że ja mam te wady gdzieś.
Lubię się relaksować przy tej grze, dlatego nie przeszkadza mi kompletnie niski poziom trudności. Poza tym uważam, że są to głosy przesadzone, bo niektóre wyznania wymagają dobrego przygotowania. Grind w najnowszych odsłonach został solidnie ograniczony i nie jest on już fundamentem rozgrywki. A co do fabuły: rzadko mi się fabuły w grach podobają, więc i na to przymykam oko.
Pokemony bowiem mają jedną ogromną zaletę. To jedna wielka symulacja kamienia, papieru, nożyc. Każdy stworek ma określony typ, który radzi sobie dobrze w walce z jednymi pokemonami, a kiepsko z innymi. Celem więc jest stworzenie takiej drużyny, która będzie uniwersalnie sobie radzić w możliwie jak największej liczbie sytuacji. Dodajmy do tego umiejętności, statystki i przedmioty specjalne i mamy grę, do której należy podchodzić z Excelem. Daje mi ogromną satysfakcję obserwowanie, jak pomysł, który zaplanowałem, jest przeze mnie realizowany.
Zwiastuny nowej części zapowiadają rewolucję. Sandbox otwarty do zwiedzania, multiplayer z Co-opem i wszystko, co działowi PR przyjdzie do głowy. Prawda jest taka, że czasem po prostu chcę solidnie wykonaną grę, która nie wymyśla koło na nowo, tylko przypomina mi, że gdzieś tam w środku wciąż jestem dzieciakiem, który uwielbia Gengara.
Autor: Stankiewicz Szymon