„Destroy all humankind. They can’t be regenerated” – manga nie taka jak mogłaby się wydawać
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 13 kwietnia 2022
1. Deathtouch – umiejętność zabicia dowolnego stwora dowolną liczbą punktów ataku
Groźnie brzmiący tytuł zapewne wywołał u Was oczekiwanie na krew, bitwy i akcję pełną przemocy. Tak naprawdę jednak manga o tej złowróżbnej nazwie nie opowiada o wyrywaniu sobie kręgosłupów, ale o znacznie bardziej zdradliwej, subtelniejszej i taktycznej czynności, jaką jest gra w Magic The Gathering.
Dla nieorientujących się w scenie gier karcianych – MtG (tak jest w skrócie nazywana przez fanów) jest jedną z najpopularniejszych karcianek polegającą na próbie pozbawienia przeciwnika kart lub sprowadzeniu jego punktów życia do zera. Można to osiągnąć, zagrywając odpowiednie zaklęcia lub wystawiając konkretne stwory na pole bitwy. Mówiąc więc krótko: zagrywamy specjalne kartoniki, za które możemy wyrzucać inne i usiłujemy pokonać oponenta. Wydaje się to proste, jednak gdy dochodzą specjalne umiejętności (takie jak te podane w podtytułach), sprawa zaczyna się komplikować, a rozgrywka staje się interesująca.
2. Flying – możesz zaatakować bezpośrednio innego gracza, a jeśli ten nie posiada jednostek latających lub dalekiego zasięgu to nie może Cię zablokować
Sama manga koncentruje się na losach dwojga licealistów: Sawatari Emi – pozornie idealnej uczennicy – i Kanou Hajime. Ta dwójka ma wspólne hobby, jakim jest granie w MtG. Razem ze stałymi bywalcami jednego ze sklepów karcianych szlifują swoje umiejętności i rozgrywają pojedynki. Wraz z rozwojem fabuły pojawiają się także uczucia między bohaterami. Dla mnie był to wątek naprawdę przyjemny. Nie miałem wrażenia, że wprowadzono go na siłę. Przeciwnie – pchająca akcję rywalizacja między Emi a Hajime naturalnie wiąże te postaci razem, a chemia między nimi widoczna jest dla czytelnika od początku.
Może to być jednak uznane za wadę, ponieważ dzieli to mangę na dość wyraźne fragmenty. Początkowe rozdziały są zdecydowanie bardziej skierowane ku entuzjastom MtG i mocniej skupione na graniu, a w późniejszych wątki romantyczne kradną światło reflektorów. Ja bardzo polubiłem ten rozwój relacji, jednak dla osób liczących jedynie na aspekt gier karcianych może być to minus.
3. Flash – możesz przywołać stwora w dowolnym momencie, także poza swoją turą
Warto też powiedzieć parę słów o warstwie technicznej. Przede wszystkim urzekło mnie przywiązanie do detali i fakt, że niektóre wizerunki z kart zostały doskonale oddane w mandze. Zdarzały się nawet karty, którymi sam grałem, a ich odnajdywanie podczas czytania przysporzyło mi wiele radości. Same pojedynki oddane zostały również dość realistycznie, a początek powieści obfituje nawet w anegdotki dotyczące poszczególnych zaklęć czy stworów.
Do kreski i projektów postaci również nie miałem poważniejszych zarzutów. Ogólnie warstwę wizualną policzyłbym w wypadku Destroy all humankind. They can’t be regenerated na zdecydowany plus.
4. Lifelink – zadane obrażenia dodają punkty życia
Jakkolwiek chciałbym polecić tę mangę wszystkim, tak wiem, że trafi ona raczej do specyficznej, niewielkiej niszy zainteresowanych jednocześnie grą Magic the Gathering i młodzieżowymi romansami. Sam uwielbiam tę serię i oczekuję kolejnych rozdziałów. Jeśli zdarzyło się Wam rozrzucać karty do MtG, to może to być dobra okazja do przypomnienia sobie frajdy, jaką dała ta konkretna gra. Jeśli zaś nie mieliście okazji jej poznać, być może ten tytuł Was do tego nakłoni. Ja tymczasem wracam składać swoją biało-czarną talię wypełnioną stworami z deathtouch.
Patryk Długosz