Okiem Syguły #3
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 4 kwietnia 2020
O nadrabianiu zaległości
Dzisiaj coś dla słuchaczy Kulturalnie przez gry. No bo cóż to był za tydzień. Poza zdalną nauką i pracą udało mi się wreszcie ukończyć dwie gry-giganty. Assassin’s Creed: Odyssey i Red Dead Redemption 2. Kupiłem je podczas ich premier w 2018 roku, oba tytuły oceniłem na co najmniej bardzo dobre, ale cóż. To gry-zamulacze. Na kilkadziesiąt godzin. A do tego typu produkcji singlowych – jak to mawia klasyk – trzeba siąść na spokojnie. I teraz się na szczęście udało dokończyć to, co zacząłem wieki temu.
Przypomnę – obie gry posiadają otwarty świat. I na tym podobieństwo się kończy. AC: Odyssey od Ubisoftu oferuje nam piękny teren starożytnej Hellady, niestety – za duży. Czuć w wielu miejscach generyczność i powtarzalność. Elementy RPG-owe z kolei to czyste zło – grind, grind i jeszcze raz grind. Możecie zapomnieć o przyjemnym delektowaniu się fabułą, jak to zwykle w Asasynach bywało. Ta swoją drogą jest niezła, ale kompletnie rozmywa się w rolplejowości świata. Ale na zmulanie jest przyjemna. Choć też jest powodem, czemu tytuł się tak długo kisił.
Red Dead Redemption 2 prezentuje zupełnie inne podejście. Narracja jest tu wszystkim (jeśli idzie o singla oczywiście), fabuła łączy się w najmniejszych elementach, świat westernowy jest realistyczny, i… no właśnie, miejscami aż za bardzo. Uwielbiam realizm w grach, cenię sobie te klimaty, ale też uważam, że w game designie trzeba się trzymać rozumu i godności człowieka. Western od Rockstara jest doskonałym tytułem, do którego możemy siąść w dłuższym posiedzeniu. Bo trzeba udźwignąć jego tempo i wagę emocjonalną. Klimat jest tu iście depresyjny, historia wręcz przytłacza, a niektóre z narracyjnych wtrętów (jak rytmiczne dojenie krowy) bywają aż za mocno przyziemne. I tutaj jest właśnie ta zmuła, przez którą tytuł tak długo się kisił. Jak masz godzinkę wolną w tygodniu, to włączysz Call of Duty, a nie symulator chodzenia.
Oba te tytuły pokazują, jak bardzo różne rzeczy kryją się pod hasłem „otwarty świat”. I jak bardzo mocno można się różnić, jednocześnie będąc świetnym w swojej formule. W każdym razie: życzę jednak – i Wam, i mnie – by w okresie siedzenia w domu skończyć te zaległe gry, filmy, książki. I tym optymistycznym akcentem – do kolejnego felietonu!
Tekst: Radosław Syguła
Audycje:
Kulturalnie przez gry
TAK BYŁO
Młodzi zakochani