Are we so special? – 17. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia
AutorstwaRedakcja Onlinena 19 grudnia 2024
17. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia – a tym samym druga edycja festiwalu, w której miałam okazję brać udział – dobiegł końca. Tegoroczna odsłona odbywała się pod hasłem You are so fucking special i w rytm piosenki Creep Radiohead. Spektakle dotykały więc rozmaitych problemów – głównie społeczno-politycznych, ale nie tylko – często eksperymentując z formą i środkami przekazu. Po werdykcie przyszła pora na podsumowania i refleksje nad obejrzanymi dziełami.
Piękna Zośka
reż. Marcin Wierzchowski
Spektakl ten to opowieść o przemocy, mającej miejsce w domu Zofii i Macieja Paluchów we wsi Dłubnia. Obok przemocowego związku obserwujemy komentarz sztywnego obyczaju, prób i kosztu wyłamania się z niego oraz emancypacji kobiet, sporu o ojcowiznę, bezdzietności, traumy wojennej czy alkoholizmu.
Piękna Zośka podejmuje temat przemocy w sposób nieinwazyjny, a jednocześnie autentyczny i bezpośredni. Wiele aktów agresji nie zostaje pokazane bezpośrednio na scenie, a innymi sposobami, które zapierają dech w piersiach. Ogromną rolę w spektaklu odgrywa również niezwykle dopracowana choreografia, która wyraża każdą możliwą emocję. Przedstawienie to także paleta wielu cudownych kreacji aktorskich – każdy znajdujący się na scenie artysta prezentuje naprawdę wysoki poziom. Do tego dochodzi absolutnie fenomenalne budowanie nastroju i zwiększanie napięcia nie tylko przez aktorów, ale też niesamowicie dopracowaną dramaturgią i grą świateł. Każdy aspekt tego spektaklu został dogłębnie przemyślany i zrealizowany z największą dokładnością, co jest naprawdę godne podziwu.
Piękna Zośka stanowi bolesną, spójną i precyzyjnie opowiedzianą historię o realiach życia polskiej XX-wiecznej wsi. Jednocześnie pozostawia refleksje dotyczące tego, jak często odwracamy wzrok od przemocy wokół nas i co jest tego przyczyną. Nic dziwnego, że spektakl otrzymał aż trzy nagrody w głównym konkursie festiwalu: za najlepszą reżyserię dla Marcina Wierzchowskiego, za najlepszą reżyserię światła dla Szymona Kluza oraz główną nagrodę aktorską dla Karoliny Kowalskiej.
Pełna recenzja spektaklu dostępna jest na stronie UJOT FM.
Człowiek z papieru. Antyopera na kredyt
reż. Jakub Skrzywanek
Nawiązująca tytułem do filmów Andrzeja Wajdy (Człowiek z marmuru i Człowiek z żelaza), a także Opery za trzy grosze Bertolta Brechta, Antyopera na kredyt stanowi mieszankę dramatyzmu z groteską. Podobnie jak w dyptyku Wajdy, widz obserwuje postać Agnieszki, która ma za zadanie przygotować reportaż – jednak jej przełożonym nie podobają się proponowane przez nią tematy. W końcu powstaje zatem gala przepełniona śmiechem, blichtrem i muzyką, jednak o tematyce niezbyt pozytywnej: o życiu w Polsce i o biedzie. Utrzymana w niesamowicie satyrycznej atmosferze staje się opowieścią wciągającą i oderwaną od rzeczywistości, a jednocześnie do bólu prawdziwą.
Całość obraca się wokół nierówności, szczególnie tych związanych z kryzysem mieszkaniowym – eksmisjami, kredytami, opartymi często na historiach prawdziwych; pojawiają się nagrania z reportaży i fragmenty wywiadów przeprowadzanych podczas eksmisji Romów z koczowiska przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. Niewątpliwie jest to zabieg potrzebny, uwydatniający płynący ze spektaklu przekaz. Niestety, w dalszej części spektaklu kontekst polityczno–społeczny trochę się gubi, a groteska mająca go podkreślać, sprawia, że zanika. Momentami całość staje się powtarzalna i – chociaż to dziwne, kiedy myślimy o tak pstrokatej gali – dosyć monotonna.
Człowiek z papieru jest opowieścią pełną kolorów i humoru – niestety czasami w tym całym zamieszaniu znika przekaz i kontekst polityczno–społeczny. To jednak zdecydowanie potrzebny głos w polskim teatrze, poruszający tematy, na które nawet w przestrzeni publicznej się jeszcze milczy.
Antygona w Molenbeek
reż. Anna Smolar
Przedstawienie bierze fabułę znaną z Antygony Sofoklesa, i umieszcza ją w czasach współczesnych. Spektakl przenosi widza do dzielnicy Montebleek, w której Nuuria, belgijka arabskiego pochodzenia, usiłuje uzyskać zgodę na pochowanie swojego brata. I, tak jak w pierwowzorze, czeka ją starcie się z bezlitosnym systemem i ludźmi, którzy utrudniają jej to zadanie.
Najciekawszym elementem spektaklu jest jego forma – spora część zostaje bowiem wyśpiewana, co dodaje atmosfery i dobitności całokształtowi. Jednocześnie nie jest to teatr bogaty w środki – w przedstawieniu występuje jedynie dwóch aktorów, trudno też mówić o rozbudowanej scenografii czy kostiumach, ale to jedynie sprawia, że całość jest bardziej surowa i prawdziwa.
Oprócz tego, chociaż historia przeniesiona zostaje do czasów współczesnych, w spektaklu pojawiają się nawiązania do teatru antycznego: śpiewając, wcielająca się w postać Nourii Marianna Linde, staje się sama sobie chórem, chociaż na początku i na końcu jego rolę przejmuje towarzyszący jej na scenie Michał Sikorski.
Czynnikiem dodającym całości niesamowitości jest zdecydowanie fakt, że muzyka towarzysząca przedstawieniu jest wykonywana na żywo przez Maniuchę Bikont. Kobieta nie gra tylko na jednym instrumencie – pojawia się pianino, puzon, bęben i nie tylko – co jest godne podziwu. Utwory przepełnione są niezwykłą emocjonalnością i dodają spektaklowi niesamowitego wydźwięku.
Antygona w Molenbeek to kolejna świetna reinterpretacja klasyki. Przy innowacyjności oraz niesamowitości formy, nie odchodzi od motywów klasycznych, ani nie stosuje przesady w innych środkach. I przede wszystkim pokazuje, jak uniwersalne mogą być problemy kobiet oraz starcia z władzą.
Spiegelneuronen. Neurony lustrzane
reż. Stefan Kaegi (Rimini Protokoll)
Neurony lustrzane to bez wątpienia jedno z najciekawszych doznań teatralnych festiwalu, jak i w ogóle.
Na scenie, zamiast aktorów, znajdowało się ogromne lustro, w którym odbijała się cała publiczność, na której rozmieszczeni byli artyści. W tle prowadzona była narracja o tym, jak funkcjonuje ludzki mózg, w jaki sposób reaguje na działania innych i jak wpływa na ich naśladowanie, a w rolę tego mózgu wcielali się wszyscy oglądający (czy może powinnam powiedzieć – uczestnicy?). Znajdujący się na widowni aktorzy inicjowali różne, bardziej lub mniej drobne gesty, które następnie reszta widzów, prowadzona przez narrację, a może przez własne neurony lustrzane, zaczynała naśladować.
Całość była niesamowitym zjawiskiem nie tylko do oglądania, ale też do podążania za. Widzowie tworzyli wspaniałą kompozycję, miało się wrażenie, że znikał wstyd czy negatywne emocje, a pojawiała się swego rodzaju wolność i odrzucenie konwenansów. Jednocześnie, w tle pojawiały się refleksje dotyczące tego, jak wpływa kolektywność na rozwój współczesnego świata, jak ma się do demokracji czy ruchów społecznych. Było to niezwykle ciekawym zabiegiem, a całokształt stanowił połączenie świetnej zabawy z nauką i refleksją. Neurony lustrzane to zdecydowanie warte uwagi wydarzenie, do którego chętnie by się wróciło.
17. edycja festiwalu Boska Komedia dostarczyła niezwykłe ilości emocji i różnego rodzaju wrażeń. Naprawdę wielokrotnie w głowach widzów mogło pojawić się pytanie – are we so special? I chyba każdy musi odnaleźć odpowiedź na to nie sam, w głębi siebie. Teraz nie pozostaje nic, tylko czekać, co za rok przygotują organizatorzy i jakie tym razem uczucia wywołają spektakle. Ja już nie mogę się doczekać. Do zobaczenia!
Aleksandra Haberny