Kilka kroków przed arcydziełem – recenzja „Gorących Dni”
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 29 czerwca 2023
Solidny szkielet to niestety nie wszystko, czego potrzeba do stworzenia prawdziwie dobrego filmu. Najważniejsze w mojej ocenie jest to, jak całość ze sobą współgra i prezentuje się na ekranie. Gdy oglądałam Gorące Dni, widziałam, że jest to film dobrze przemyślany, który ma swoją historią dużo do opowiedzenia, natomiast przyjemność doświadczania tej opowieści stoi na bardzo różnym poziomie. Zgłębmy się i zobaczmy, czego zabrakło tej produkcji do zostania arcydziełem.
Film Gorące Dni miał swoją premierę w polskich kinach 9 czerwca. Za reżyserię odpowiada Emin Alper. Jest to thriller mający miejsce w Turcji, gdzie nowo przybyły prokurator staje do walki z problemami społecznymi i politycznymi małej miejscowości, które powoli zaczynają obracać się przeciwko niemu.
Nie da się ukryć, że film ten ma mnóstwo zalet. Jest to film niesamowicie, artystycznie nakręcony z pięknymi, symbolicznymi kadrami, które ogląda się z czystą przyjemnością. Sama perspektywa ulega zniekształceniu w zależności od tego, w jakim stanie jest główny bohater – jeśli on nie jest czegoś pewien, my także nie dostajemy tego przywileju. Kolejną zaletą byłby przedstawiony przekrój społeczeństwa, w który został rzucony nowy prokurator. Specyfika tego regionu i obecne nastroje społeczne są w całej układance ważnymi elementami, które przesądzają o losach filmu. Ta dobrze dopracowana fabuła ma konstrukcję kuli śnieżnej, która konsekwentnie zbiera swoje żniwo. Fenomenalnie poprowadzone zakończenie domyka całość na poziomie zarówno dosłownym, jak i metaforycznym.
Niestety, pomimo widocznego pomysłu i staranności wykonania, samo doświadczenie tego filmu nie jest jednolite. Zacznijmy od największego problemu Gorących dni, czyli głównego bohatera. W mojej opinii jest on totalnie kulą u nogi tej produkcji. Przez większość filmu jego postać jest zupełnie drewniana i ciężko z nim sympatyzować. Nie wydaje mi się, żeby była to wina aktora, gdyż Selahattin Pasali w kilku momentach pokazał, że jego umiejętności stoją na naprawdę wysokim poziomie. Problem zatem wydaje się tkwić w samej postaci, która przez większość filmu z kamienną miną popełnia głupie, nieprzemyślane decyzje, jakby podkładając się swoim przeciwnikom, próbując jednocześnie wejść w rolę zbawcy świata, nie uwzględniając zupełnie specyfiki miejsca, do którego trafił. Dialogi, które prowadzi, w dużej części także pozostawały zupełnie wyprane z emocji lub realności. Choć pasuje do klimatu filmu, ta postać w moim odczuciu odbiera przyjemność z jego doświadczenia.
Co pozostaje kwestią zupełnie subiektywną to czerpanie przyjemności z innego aspektu – dynamiki całości. Jest to film poważny, cichy i spokojny, który swoją specyfiką buduje wyczuwalne napięcie. Film trwa ponad dwie godziny. Osobiście dla mnie ta strategia momentami bywała nieco męcząca oraz usypiająca, jednak jestem w stanie dostrzec namysł i przemyślaną konwencję, która została tu zastosowana, co więcej – ciężko mi wyobrazić sobie inną względem tego rodzaju produkcji, ale w połączeniu z drętwym głównym bohaterem nie zawsze można było faktycznie wciągnąć się w klimat, który próbował zbudować film.
Jestem tak krytyczna wobec tego filmu właśnie dlatego, że ogólnie mi się podobał i gołym okiem widać, że zabrali się za niego ludzie z wyczuciem sztuki filmowej. Nie trzeba dużo, by zobaczyć, że była to produkcja od początku do końca przemyślana i nastawiona na wysokie kino, które miało szanse zostać arcydziełem kinematografii tureckiej. Niestety trochę zabrakło lub po prostu mnie nie do końca przekonała całość. Zachęcam, jednak jeśli macie tylko czas, żeby wybrać się do Kina pod Baranami, na pewno nie zmarnowałam swojego czasu.
Emilia Wcisło