Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Zdecydowanie za długi tekst o tym, że Fellini miał rację

Autorstwana 5 grudnia 2020

Jest noc: najlepszy możliwy moment, by coś napisać – jesteś już zbyt zmęczony, by zmyślać, być nieszczerym lub wchodzić w zdecydowanie za długie metafory, których prawdopodobnie nikt nie polubi. Bierzesz łyka herbaty, tej z rodzaju wystygniętych, ale nie do poziomu „w końcu nie poparzę sobie języka”, tylko do poziomu: „nie wiem, czy zrobiłem tę herbatę 3h temu, czy może to były dwa tygodnie”. Już nawet się nie krzywisz przez zmęczenie.

Siadasz w fotelu przed biurkiem, w pozycji, której nie zaleciłby żaden lekarz lub żadna osoba znająca zasady działania kręgosłupa. Siadasz, wpisujesz hasło do laptopa, założone bo mieszkałeś z współlokatorem w akademiku, i mimo że jesteś już od marca z dala od akademika i jeszcze bardziej od współlokatora to hasło pozostało. Lenistwo czy złudna nadzieja, że już jutro wrócisz do Krakowa? Trudno stwierdzić jednoznacznie.

Patrzysz na pulpit: dużą część, zdecydowanie za dużą zajmują pliki .doc: obok prac zaliczeniowych czy innych mniej lub bardziej potrzebnych w studenckim życiu dokumentów, są one – teksty zaczęte. Pisane dla siebie lub dla kogoś, zaczęte z myślą, że gdy wróci wena, wróci siła twórcza, przyjdziesz i skończysz. Co prawda ona wraca, ale już zaczyna jej się inny tekst podobać, inna idea, ostatecznie nie naciskasz dwa razy na .doc, po prostu raz na Nowy.

Tak dzieje się i tym razem. Pusta biała strona to jedyne co widzisz (może oprócz ustawień dotyczących wyglądu czcionki, formatowania strony, obudowy laptopa i reszty swojego pokoju.) Zaczynasz. Nieskromnie mówiąc, jesteś mistrzem pierwszych słów. Do ok. 300 znaków można cię nazwać wirtuozem klawiatury ze specjalizacją spacja. Klikasz, manewrujesz, wiesz, co powiedzieć. Przy 300 cały świat i tekst są przed tobą, ale przy 301 wszystko tracisz. Już mniejsza z tym, że nie wiesz, co mówić dalej, ale nie potrafisz już bez obrzydzenia spojrzeć na tych 300 znaków, które już wystukałeś. Myślisz, czy nie wcisnąć X, pójść, oddać się prokastrynacji. Jednak samozaparcie, by cokolwiek napisać, wymieszane z flashbackami z lekcji historii z podstawówki zwyciężają. Na twej kartce odbywają się Termopile. Raz, drugi, trzeci.

Za każdym razem 300 znaków zapowiada co innego – inną podróż, inną ideę, którą omówić masz. Ostatecznie tego nie robisz. Jeden temat wydaje się za błahy, nieodpowiedni do twego wieku bądź czasów, w których przyszło ci żyć, a drugi z kolei zbyt poważny, zbyt delikatny, lepiej nie ryzykować, i tak się na nim nie znasz.

W tym momencie zaczynasz rozumieć Felliniego. Tak, tego reżysera, od którego nie widziałeś żadnego filmu, ale wiesz, że powinieneś albo mówisz, że to wiesz ludziom, którzy twierdzą, że powinieneś. Nie widziałeś żadnego filmu, ale znasz cytat. Prawdopodobnie wyrwany z kontekstu, pozbawiony 90% głębi i mądrości swojej. Jednak nawet i bez tego opisujący zarówno to, jak się czujesz, jak i to czemu napisałeś to, co napisałeś: „Nie mam nic do powiedzenia, a mimo to chcę coś powiedzieć”.

Przyp. red.: Gratuluję, z ciekawości aż sprawdziłam, ile tu jest słów – 456. Chyba przełamałeś swoją barierę!


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close