Zaakceptuj swą słabość i uczyń z niej siłę – czyli motto filmu, który sam się z niego do końca nie wywiązał – recenzja „Króla Cieni”
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 18 marca 2023
Niezwykle rzadko sięgam po nieanglojęzyczne filmy. Od czasu do czasu pojawiają się jednak takie produkcje, które skutecznie przekonują mnie, ile wartych zauważenia tytułów przez to przegapiam i najwyższa pora to zmienić. Ostatnio było to fenomenalne Na zachodzie bez zmian. Francuskojęzyczny Król Cieni także się do nich zalicza, choć nie jest pozycją pozbawioną wad. Ale po kolei.
Film ten zadebiutował na Netflixie 17 marca. Za scenariusz oraz reżyserię odpowiada ta sama osoba, czyli Marc Fouchard. Historia opowiada o losach dwójki braci po nagłej śmierci ich ojca, który niejako pełnił tu funkcję stabilizatora w rodzinie pełnej napięć. Sytuacja jest o tyle ciekawa, że Adama i Ibrahim są braćmi przyrodnimi, ponieważ ojciec sprowadził do domu drugą żonę bez ustalenia tego z pierwszą. Było to jak zepchnięcie ze zbocza małej kuli śniegu, która tocząc się w dół spowodowała potężną lawinę, a widz już w pewnym momencie nie jest w stanie przewidzieć, co jeszcze zniszczy na swojej drodze. Dodajmy do tego mocny wątek gangsterski oraz wiedźmę i dziwne rytuały, a szykuje nam się przepis na dobrze spędzony wieczór. Według mnie coś jednak nie zagrało tu tak, jak miało.
Zacznijmy może od mocnych stron. Z pewnością są to dwaj główni bohaterowie, których postacie są zarysowane fenomenalnie. Teoretycznie wiemy, który z nich pozostaje po ,,ciemnej stronie mocy’’, ale jesteśmy w stanie zrozumieć oba spojrzenia na sytuację. Mimo antagonizowania jednego z braci, film daje przestrzeń na zrozumienie jego działań i sposobu myślenia, co ułatwia utożsamianie się i sprawia, że chcemy zobaczyć, do czego doprowadzą go jego brutalne decyzje.
Kolejnym plusem jest tu świat przedstawiony. Król Cieni wciąga przede wszystkim napięciem zbudowanym dzięki zapoznaniu widza z realiami osiedla zdominowanego przez zorganizowane grupy przestępcze. Odciska to piętno na świecie przedstawionym. Do plusów zaliczyłabym także fabułę, jednak z dużym ,,ale’’, które omówię za chwilę. Dzięki oryginalnej i niespodziewanej historii braci film zachęca widza, chcącego zobaczyć, do czego te wszystkie zgromadzone uwikłania i złe decyzje doprowadzą. Król Cieni zdecydowanie ma swoje momenty, które trzymają w mocnym napięciu.
Niestety nie zabrakło tu też kontrastujących wad. Pierwszą z nich zdecydowanie jest bezsensowność niektórych działań postaci, które czasem wręcz sobie przeczą. Jest to na tyle irracjonalne, że zaczynamy się zastanawiać, czy nie było wprowadzone tylko dlatego, że twórcy nie mieli pomysłu, jak jeszcze trochę przedłużyć film. Do tego cały wątek wiedźmy jest dla mnie dodany mocno na siłę i odbiega od całego wydźwięku filmu, burząc jego realistyczną otoczkę, która trzyma widza w napięciu. Jeśli już uznać go w jakiś pokrętny sposób za uzasadniony, to z pewnością jest mocno zmarginalizowany i nabiera przez to w mojej ocenie irracjonalnego wydźwięku. Do tego oprócz dwóch głównych postaci nie ma tu niestety nikogo, kto byłby ciekawy jako postać drugoplanowa – obie, mocno pominięte postacie matek nie różnią się zbytnio od siebie. Siostra, mimo że się na taką kreuje, pozostaje bez charakteru, podobnie jak przyjaciel głównego bohatera. Choć obaj bracia są zdecydowanie mocnymi stronami tego filmu, brakuje tu kogoś jeszcze, kto przyciągnąłby uwagę do świata przedstawionego.
Król Cieni jest filmem zarówno z mocnymi zaletami, jak i widocznymi problemami. Choć widać tu duży potencjał, chwilami się gubi – może przez zbyt mało czasu, może przez pominięcie niektórych aspektów. Uważam jednak tę produkcję za wartą obejrzenia, chociażby żeby wyrobić sobie zdanie na jej temat.
Emilia Wcisło