W niewidocznej klatce
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 10 marca 2020
Recenzja filmu ,,Niewidzialny człowiek”, 2020, reż. Leigh Whannell
We współczesnych czasach o dobry (a przynajmniej przyzwoity) horror jest bardzo trudno. Nacisk jest nakładany na nieustanne straszenie widza niepotrzebnymi jump scare’ami. Jednakże zdarzają się jeszcze perełki w tym gatunku. Jedną z nich jest film Niewidzialny człowiek.
Dzieło skupia się na historii Cecilii (w tej roli świetna Elisabeth Moss), która po ucieczce od toksycznego partnera chce ułożyć swoje życie na nowo. Niestety, nie jest to łatwe, ponieważ facet znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie, przez co kobieta ma stany lękowe. W pewnym momencie okazuje się, że jej były towarzysz popełnił samobójstwo i przekazał jej 5 milionów dolarów. Mieszkając kątem u przyjaciela i jego córki, Cecilia zaczyna popadać w paranoję i zaczyna odnosić wrażenie, że jej były żyje i — jako tytułowy niewidzialny człowiek — ją prześladuje.
Podczas większości seansu widzimy samotną bohaterkę, która wykonuje codzienne czynności, jak kąpiel czy pójście na rozmowę o pracę. Jednakże przez cały czas zastanawia się (a razem z nią widzowie), czy aby na pewno jest sama i czy ktoś przypadkiem jej nie obserwuje. Przez prawie dwie godziny filmu panuje ciągłe napięcie, nie ma ani chwili wytchnienia od zgadywania, co się za chwilę wydarzy.
Jest tutaj doskonała scena, w której bohaterka mówi do teoretycznie pustej przestrzeni. To moment w filmie, kiedy kobieta zastanawia się, dlaczego Adrian (jej były, grany przez Olivera Jacksona-Cohena) wybrał taką szarą myszkę jak ona. Może się wydawać, że Cecilia wpadła w tak silną paranoję, iż zaczyna jej się wydawać, że naprawdę do kogoś przemawia. Jednakże widzowie również mogą zadać sobie pytanie, czy na pewno jest sama w pomieszczeniu.
Dużą rolę odgrywa fakt, że dzieło Whannella (człowiek współodpowiedzialny za serie Piła
i Naznaczony) nie epatuje niepotrzebnymi „strasznymi momentami”. Reżyser uznał, iż powolne tempo narracji i chwile napięcia w o wiele lepszy sposób sprawdzą się dla tej historii. I wyszło to temu filmowi na dobre. Tak naprawdę jest tylko jeden moment, w którym jump scare był z jednej strony dobrze umotywowany, a z drugiej rzeczywiście przeraża i paraliżuje odbiorcę.
Ogromną wartością tego filmu jest ugruntowanie go w sferze otaczającej nas rzeczywistości. Wszystko to, co się dzieje na ekranie da się wytłumaczyć w racjonalny sposób. Dzięki temu Niewidzialny… zwraca uwagę na to, jaki wpływ mają najnowocześniejsze technologie na codzienne życie człowieka. Zwłaszcza w rękach szaleńca, który nie ma nic do stracenia. Adrian za życia był geniuszem, tworzącym mniej lub bardziej przydatne gadżety. Wtedy też stworzył coś, co pozwala użytkownikowi stać się niewidzialnym. Nie zdradzę w tym momencie, o co dokładnie chodzi, bo jest to warte zobaczenia na ekranie.
Innym, równie świetnym punktem filmu, jest Elisabeth Moss (aktorka znana z serialu Opowieść podręcznej) w głównej roli. To na jej barkach spoczywa cały ciężar psychologiczny odgrywanej postaci. Odgrywa osobę straumatyzowaną, która wraz z rozwojem fabuły coraz bardziej nie wie, w co i komu ma wierzyć. Zostaje sama ze swoimi problemami, wszyscy się od niej odwrócili. Ma pełną świadomość tego, co tytułowa postać robi wokół niej, jednak nie jest w stanie w żaden sposób tego racjonalnie wytłumaczyć. Dlatego, pomimo przeciwności, jeszcze bardziej chce dotrzeć do szokującej prawdy o antagoniście filmu.
Trzecim najważniejszym plusem dzieła jest muzyka. Diabelsko niepokojąca, która dodatkowo sprawia, iż widz czuje się jeszcze bardziej zaniepokojony wydarzeniami przedstawianymi na ekranie.
Nie jest to oczywiście film bez wad. Największe zastrzeżenia budzą momenty, w których następują pretekstowe zachowania bohaterów. I to tylko po to, żeby w jakiś sposób popchnąć fabułę do przodu. Dodatkowo, pojawiają się drobne dziury fabularne, które ciężko jest wyjaśnić. Niestety też od pewnego momentu, kiedy odpowiednie elementy zaczynają do siebie pasować, dalszy rozwój zaczyna być przewidywalny, a w pewnym momencie nawet niezrozumiały. I do przewidywalności mam największe zastrzeżenia, ponieważ klimat oraz atmosfera budowane przez cały seans tracą na swojej mocy w ostatnim akcie, który wszystko bardzo skrótowo się wyjaśnia.
Może nie jest to dzieło idealne, jednakże świetnie wpisuje się w nurt filmów, w których bohaterowie są osaczeni przez kogoś złowrogiego. Dodatkowo naprawdę interesująco została tu ukazana paranoja, przez jaką przechodzi bohaterka, której nikt nie chce uwierzyć. Sprawia to, iż Niewidzialny człowiek jest interesującym portretem osamotnionej kobiety, walczącej ze wszystkimi wokół o prawdę. Tylko że w tej całej walce Cecilia zapomina zadbać o siebie i o swoją stabilność emocjonalno-psychologiczną. I prawdopodobnie to jest w tej całej historii najstraszniejsze.
Ocena: 6/10
Tekst: Iwona Dominiec