Studio Shaft, czyli szaleństwo, artyzm i po prostu świetna rozrywka
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 16 czerwca 2023
Dawno, dawno temu
Shaft został założony w 1975 roku, z kolei pierwszymi zanotowanymi przez stronę MyAnimeList tytułami na kocie studia są współtworzone The Super Grandmother of the Hitotsuboshi Family (w którym obok studia Shaft odnotowane jest także Knack Productions). W pełni przygotowanym tylko przez Shaft tytułem jest z kolei Yume kara, Samenai, bardzo nisko oceniona OVA z roku 1987. O wszystkich wczesnych anime, nad którymi pracowano w latach 80 i 90 jest stosunkowo niewiele informacji. Anime te nie są jakimś lost media, a raczej z racji na przeciętną wartość artystyczną i komercyjną po prostu osnute są zasłoną milczenia i braku szerszego zainteresowania.
Początki więc nie były jakieś spektakularne. Mógłbym dalej rozgrzebywać chronologię wydarzeń i wskazywać na głośniejsze serie, jakimi Shaft się zajmował, wolę jednak podsumować to jako kłopotliwy początek studia i przeskoczyć do tego, co uważam za najważniejsze, czyli czystego szaleństwa, które z miejsca mnie w sobie rozkochało.
Wampiry, kraby i koty
Moim objawieniem, a zarazem pierwszym tytułem studia Shaft, po jaki sięgnąłem była seria Monogatari. Zacząłem od wydanego jako pierwszego Bakemongatari, opowieści, w której główny bohater wchodzi w kontakt ze światem nadnaturalnym, manifestującym się za pomocą nieprzepracowanych traum i problemów emocjonalno-psychicznych, które się z nimi wiążą. Cała idea świata magicznego, który jest z jednej strony kompletnie nam obcy, a z drugiej osadzony w naszych uczuciach przyciągnęła mnie do ekranu.
Dodajmy do tego świetnie skonstruowane postaci: Oshino Meme wskazującego drogę osobom dotkniętym nadnaturalnymi zjawiskami; Senjougahary Hitagi, której osobowości nie potrafię opisać inaczej, niż po prostu wymykającej się wszelkim schematom magnetyzującej i kradnącej każdą scenę bohaterki; Oshino Shinobu, czyli cieniowi potężnej wampirzycy związanej na wieczność z protagonistą i żyjącą w jego cieniu, elementowi świata fantastycznego, którego chłopak nie był w stanie się wyrzec. A za jego sprawą zachował elementy ludzkie i wampirze (na marginesie Oshino uwielbia pączki).
Poza niecodzienną, surrealistyczną fabułą i klimatem, wielowątkową najeżoną niedomówieniami historią i cudownym romansem rozgrywającym się na przestrzeni serii, Bakemongatari i inne części tego cyklu walnęły mnie w twarz unikalnym podejściem do montażu i przedstawienia strony wizualnej. W serii bardzo często będziemy widzieć plansze z numerami scen lub rozpisanymi dialogami, a nawet po prostu ściany tekstu, które będą przelatywać w ciągu sekund przez ekran. Będzie się to działo tak szybko i tak nagle, że mrugając w nieodpowiedniej chwili, będziecie mogli przegapić te sekwencje. Rozdzielanie obrazu przedstawienie widoku z góry na dół to wszystko i jeszcze więcej seria Monogatari doprowadziła do perfekcji. Na koniec pamiętajcie, mimo że wychwalam tę serię, nie bez powodu znalazła się ona na liście moich anime, których nie polecać na początek, wiem z autopsji, że styl Shafta i Monogatari jako cykl może być trudnym orzechem do zgryzienia.
Nauczyciele, magiczne dziewczynki i mosty
Po Bakemongatari z ciekawością przyjrzałem się innym produkcjom Shafta i znalazłem kolejne perełki. Co powiecie na czarną komedią o nauczycielu pogrążonym w beznadziei, który średnio 5 razy na odcinek próbuje popełnić samobójstwo? Oto Sayonara Zetsubou Sensei – anime, które do tej pory zadziwia mnie ostrością niektórych żartów i sprawia, że w trakcie seansu zadaję sobie pytanie, jak to jest możliwe, że zostało to wyemitowane w tv?
Żeby nie zaspoilerować za dużo, opiszę tylko po krótce jedną scenę. Gdy nauczyciel sobie wesoło wisi na szubienicy, to podchodzi do niego uczennica, która z uśmiechem pyta go, czy chce zostać wyższym, żeby grać w koszykówkę. Dodaje do tego, że jej tatuś też chciał być wyższy, gdy przyszła do nich do domu yakuza, żeby odebrać długi tatusia. Tego typu humoru jest tu masa. Sayonara Zetsubou Sensei do tej pory w moich oczach jest jedną z najmocniejszych i najlepszych czarnych komedii nie tylko w anime, ale ogółem.
Jeśli jednak nie chcecie wchodzić w tak depresyjne klimaty to, co powiecie na serie o młodzieńcu z obsesją na punkcie nieposiadania żadnych długów (w tym długów wdzięczności). Pewnego razu chłopak ten wpada do rzeki i jest wyciągnięty przez blondwłosą dziewczynę. Gdy w panice stara się uregulować swój dług wdzięczności, obiecuje spełnić jedno życzenie jego wybawczyni. Na co ta stwierdza, że w sumie chciałaby się zakochać. Bohater zmuszony więc przez okoliczności zamieszkuje wraz z tajemniczą z dziewczyną pod mostem, który okazuje się miejscem skupiającym całą zgraję dziwnych charakterów.
Arakawa Under the Bridge wygrywa dla mnie przede wszystkim w momentach szalonego kontrastu między scenami, oto bohater w jednym momencie wraz z ubranym w habit mięśniakiem (nazywanym siostrą), udają się odebrać produkty z farmy (nie pytajcie skąd farma pod mostem) od sadystki, która tę farmę prowadzi. Sadystka przez bitą minutę obraża siostrę, przez co temu na końcu otwiera się stara blizna i upada na twarz. Chwilę później zaś do siedzącego pod mostem bohatera dzwoni minister z pytaniem o rady w kwestii polityki zagranicznej. Cóż mogę rzec, jest to seria dziwna, szalona, nie ma w niej wiele głębokich treści, ale i tak ją kocham.
Po dwóch pierwszych przykładach mogliście Drodzy Czytelnicy zacząć myśleć, że Shaft, w takim razie zajmuje się głównie komediami. No to co powiecie na fabułę o pogrążonym w depresji graczu Shogi, który po tracie rodziny i traumatycznym dzieciństwie nie ma nic poza grą, której poświęcił całe swoje życie i która zniszczyła relację pomiędzy nim a ważnymi dla niego osobami. Dla wyrównania wątkiem pobocznym jest powoli rozwijająca się przyjaźń między Reiem i rodziną prowadzącą sklep ze słodyczami. Nawet o dziwo mamy w March Comes In Like A Lion wiele elementów charakterystycznych dla gier sportowych, turnieje oraz rozwój kariery Reia.
The Kubikiri Cycle i kolejna zmiana tonu tym razem wskakujemy w kryminał pełną gębą. Odizolowana wyspa, na którą zaproszono największych geniuszy i wirtuozów różnych dziedzin, kiedy zostaje odkryty trup, jasne staje się, że to jeden z zaproszonych gości jest mordercą. Chłodna kalkulacja, dedukowanie i oparcie całości na dialogach i gęstym klimacie. Seria nie boi się poświęcić niemal całego odcinka na długą kłótnię pomiędzy siedzącymi przy jednym stole geniuszami. Żadnej akcji, żadnego biegania, a wykalkulowane przesłuchanie pomiędzy wszystkimi uczestnikami zdarzenia. Co więcej, jak w każdym dobrym kryminale widz jest stanie z pomocą wskazówek zrozumieć i przewidzieć intrygę. Co nie jest jednak łatwe i oczywiste, tym bardziej podwyższając moją ocenę tego dzieła.
Anime od studia Shaft, o którym ciężko było nie słyszeć, a także jeden z największych ich hitów to bez wątpienia Madoka Magica, oryginalne anime kompletnie redefiniujące gatunek tak zwanego maho shoujo. Co prawda, już wcześniej powstawały tytuły próbujące subwersywnie podchodzić do tematu. Jednak to dzieło Shafta na zawsze zmieniło myślenie o nim. Od czasów Madoki magiczne dziewczynki zaczęły kojarzyć się z dramatem, traumą i horrorem. Sama seria opowiadała historię dziewczynki, której dziwna istota zaoferowała spełnienie jednego życzenia w zamian za dołączenie do grupy magicznych dziewczynek i walkę z wiedźmami. Natura wiedźm i życzeń, tajemnica odizolowanej uczennicy i szalona choreografia walk łączących różnorodną paletę barw z doskonałą muzyką i krwawymi (często) finałami. To wszystko sprawiło, że schemat kojarzony z Sailor Moon na zawsze został odmieniony w świadomości widzów anime.
Mógłbym jeszcze wiele pisać o innych lubianych przeze mnie dziełach Shafta, szczególnie tych mniej popularnych jak: Ground Control to Psychoelectric Girl, Hidamari Sketch, Mekakucity Actors. Wydaje mi się jednak, że już dość dobrze zarysowałem obraz tego studia. Studia, po którym należy spodziewać się niespodziewanego, które nie boi się sięgnąć po serie akcji, dramaty, komedie, haremy i psychologiczne kryminały. A przynajmniej tak było do czasu.
I co teraz?
Shaft niestety od dłuższego czasu nie ma dobrej passy. Największe sukcesy krytyczne, wiążące się z seriami takimi jak March Comes In Like A Lion i Owarimonogatari niestety nie zostały przebite przez kolejne premiery. Wręcz przeciwnie, studio zdaje się koncentrować na swojej najsłynniejszej autorskiej marce Madoka Magica, w ostatnich latach wypuszczając serię spin offów, które spotkały się ze średnim przyjęciem od strony fanów. W planach od długiego czasu jest kolejny film kinowy, o którym niestety niewiele wiadomo.
Inne zaś projekty studia poza prześliczna grafiką były raczej pustymi i niewiele wnoszącymi seriami. Assault Lily: Bouquet, wydawało się gorszą Madoką, a sama premiera wyglądała jak jedynie pretekst do reklamy figurek. Bardzo dobre i próbujące wracać do formuły Monogatari, Pretty Boy Detective Club przeszło niestety zupełnie niezauważone i niedocenione. A na te moment jedynym konkretnym zapowiedzianym tytułem ze strony studia, jest 1 odcinkowy special w uniwersum The Quintessential Quintuplets~.
Ponoć duża część animatorów zmieniła studio Shaft na konkurencje, mała ilość zapowiedzianych projektów nie zwiastuje szybkiego złapania wiatru w żagle, a skupienie się na jednej marce zabiera mu tę oryginalność, którą sobie ukochałem. Kto wie, może to chwilowa zadyszka (trwająca dłuższą chwilę) i Shaft znów zacznie nam serwować hity. Na razie jednak pozostaje nam czekać oraz ewentualnie nadrabiać ich starsze produkcje.
Patryk Długosz