Spóźniam się
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 25 kwietnia 2020
Ja się spóźniam. I to zawsze. Jeżeli kiedykolwiek przyjdzie wam do głowy znaleźć najbardziej nieogarniętą osobę na Wydziale Zarządzania i Komunikacji społecznej, to oto jestem ja.
Spóźniam się na wykłady, spóźniam się na konwersatoria, spóźniam się na tyle często, że zasłużyłam na własne okienko w bingo naszego roku. Spóźniam się na wszystkie pociągi i skaczę w ostatniej chwili. Spóźniam się na serwisy newsowe oraz na Popołudniówkę (przepraszam szefie, miałeś nie wiedzieć). Spóźniam się z oddawaniem prac wykładowcom, spóźniam się z zapisywaniem się na projekty oraz z podaniem papierów. Nie zdążyłam nawet z rejestracją na studia – spóźniłam się i ledwo się załapałam na ostatnią turę (obstawiam, że był to cud i decyzja wszechświata). Spóźniam się na debaty, spóźniam się na warsztaty, spóźniam się na każdy możliwy sposób. Spóźniłam się, jak jechałam na Woodstock i zaspałam na pociąg powrotny.
Spóźniam się odkąd siebie pamiętam. Chyba mam to w genach. Spóźniałam się, mieszkając od szkoły trzydzieści parę kilometrów i spóźniałam się, mając do szkoły mniej od sto metrów krytym przejściem (teraz mam siedem minut na piechotę i wolę, żeby wykładowcy o tym nie wiedzieli). Nie zdążyłam na początek uroczystości, jak kończyłam podstawówkę, chociaż miałam czytać wierszyk, jako pierwsza. Nie zdążyłam na ostatni dzwonek w gimnazjum. Ponadto spóźniłabym się na studniówkę, jakby mnie nie uratował mój przyjaciel. Ale spóźniłam się na maturę i egzaminy zawodowe. Spóźniałam się do pracy, co w końcu wpisałam sobie w CV. Spóźniam się na wszystkie spotkania i randki. Przynajmniej mam wymówkę: czy wy wiecie, jak długo jedzie 18/52/jakikolwiek inny tramwaj nową trasą? Dramat! Nawet z oddaniem tego tekstu się znowu spóźniam. Miał powstać i zostać wysłany w piątek rano. Jest trzecia w nocy w sobotę, a ja znowu spóźniona. Przepraszam Pani i Panie redaktorze.
Jedyna rzecz, z którą nadążam, to życie. Biegnąc na kolejny tramwaj czy wskakując w pociąg poznawałam świetnych ludzi. Najlepsze w życiu śniadanie jadłam w wiosce, spóźniona na pociąg o prawie cztery godziny, smarując bułki pasztetem i śmiejąc się z ludźmi, których poznałam trzy dni wcześniej. Spóźniałam się, więc wskoczyłam do kolejki na rekrutację do radia razem ze starostą i w moim życiu powstało miejsce, które jest dla mnie drugim domem. Spóźniłam się nawet na spotkanie rekrutacyjne klubu debat – musiałam dopytywać się szczegółów po spotkaniu, a teraz mam ludzi, których mogę nazwać przyjaciółmi. Spóźnię się pewnie nawet na własny pogrzeb czy własne wesele (chociaż z moim trybem to do pierwszego znacznie bliżej). Ale jedno wiem na pewno – to będą moi ludzi i moje życie.
Tekst: Sandra Soldatowa