SopotY – miasto o wielu obliczach
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 18 kwietnia 2023
Jedno miasto, wiele twarzy, wiele interpretacji i jeszcze więcej wspomnień. Sopot opisuje Tomasz Słomczyński w książce pod tytułem Sopoty, która trafiła na rynek czytelniczy dzięki wydawnictwu Znak. Autor staje się dla nas niesłychanie wrażliwym, skrupulatnym przewodnikiem. Opowiada o nadmorskim mieście z perspektywy historycznej, ale także tej bardzo subiektywnej, osobistej.
Batalia o to, czy spis treści powinien znajdować się na początku, czy może na końcu książki trwa nieustannie i jest bardzo zacięta. Ja opowiadam się za umieszczaniem spisu treści na początku, niestety w Sopotach jest dokładnie odwrotnie, co dla mnie stanowi jedyną wadę tej książki. Bo jak spis treści z tak ciekawie brzmiącymi nazwami rozdziałów umieszczać na końcu! Patelnia, Kolebka, Falbanki, Rewolwerowcy, Od nowa, Kombinaty, Ponurość, Tort, Widokówki, Disneyland – już same tytuły rozdziałów przyciągają nas do lektury. Ich różnorodność jest bardzo adekwatna, bo taka też jest ta książka i taki jest sam Sopot, którego obraz maluje nam autor. Początkowo obawiałam się, że historię z życia osobistego Tomasza Słomczyńskiego będą tylko niepotrzebnym dodatkiem do treści książki. Nic bardziej mylnego. Podczas lektury chciałam przede wszystkim zgłębić historię Sopotu, nieco więcej dowiedzieć się o mieście tak popularnym wśród Polaków. Autor staje na wysokości zadania, wciela się w naprawdę dobrze przygotowanego przewodnika, opowiadając nam o Sopocie. Pojawiające się w treści historie z życia autora są za to doskonałym uzupełnieniem obrazu samego miasta, które przecież nie istniałoby bez ludzi tam mieszkających.
Książka zaimponowała mi również ze względu na mnogość przypisów. Autor często powołuje się na głosy innych, szczególnie pisząc o historii miasta. Dokładnie sporządzone odnośniki stanowią dla mnie dowód rzetelności i upewniają, że to co czytam, jest dokładnie zweryfikowaną informacją. Dodatkowo Tomasz Słomczyński w Sopotach umieszcza wiele zdjęć z różnych okresów rozwoju miasta.
Absolutnie najpiękniejszym elementem Sopotów jest magiczny język. Autor wprost otula nas zdaniami, momentami pisze delikatnie, a innym razem krótkimi równoważnikami trafia w samo sedno. O Sopocie potrafi pisać nie tylko obrazowo, ale także nietypowo: „Wczoraj kładłem to miasto-kochankę do snu, gdzieś tam na Glinnej Górze, która teraz wznosi horyzont ponad Dom Zdrojowy, Monciak, wieżę kościoła Świętego Jerzego. Ludzie dawno już rozpoczęli nowy dzień, więc miasto w swoim niespiesznym tempie, zadowolone z siebie, zmierza w znanym tylko sobie kierunku. I nie pozostawia złudzeń, że pójdzie tam, gdzie zechce, i nikomu nic do tego, zrobi, jak uważa, nie oglądając się na żadne sentymenty.” To upersonifikowanie miasta, które pojawia się w Sopotach sprawia, że chce się spakować plecak, kupić bilet na pociąg i podać miastu rękę, wypić kawę, pogadać chwilę i niespiesznie wracać do siebie. Jak po rozmowie z dawnym, dobrym znajomym.
Amelia Malisz