Słabe zabezpieczenia w Tauronie. Wyciekły dane klientów
AutorstwaRedakcja onlinena 5 sierpnia 2021
W zeszłym tygodniu zrobiło się bardzo głośno na temat włamania na serwery Taurona. Okazuje się, że żadnego włamania nie było, a dane klientów mógł pobrać każdy przez co najmniej miesiąc.
Dane z serwerów firm obsługujących call center Tauronu nie zostały przejęte siłą. Niekompetencja pracowników sprawiła, że w końcu trafiły w ręce jednego z hakerów, który zwie się hakerem z Piły.
Jak twierdzi, na początku nie próbował ściągać informacji z serwerów Taurona. Zrobił to jedynie na skutek nieudanej próby ataku na jego serwer. Okazało się, że niezabezpieczone IP zaprowadziło go do katalogu, gdzie przechowywano niezabezpieczone dane klientów.
Po pobraniu informacji haker z Piły zaczął dzwonić na wybrane numery i ostrzegał klientów, że ich dane są w niebezpieczeństwie. Następnie zadzwonił na infolinię Taurona, by powiedzieć, że nie mają zabezpieczeń i ich dane zostały przez niego pobrane. Konsultant wyśmiał mężczyznę i określił go jako osobę chorą psychicznie. W celu ukarania Taurona haker zaczął straszyć konsultantów ujawnieniem danych (chyba że zapłacą mu 200 zł, a potem 10 000 zł). Na koniec wysłał wiadomość do serwisu „Niebezpiecznik”, w której opisał całą sytuację.
Według serwisu dane, które posiadał mężczyzna, mogły być dostępne co najmniej między 29 czerwca, a 27 lipca. Oznacza to, że mogły trafić w bardziej niepowołane ręce. Haker z Piły przyznaje, że usunął wszystkie dane ze swoich dysków. Według niego to około 200 GB informacji i 2 miliony numerów telefonicznych.
Tauron odniósł się do sytuacji, twierdząc, że zabezpieczeniami zajmowały się dwie firmy partnerskie PROMO-ART. Sp. z.o.o. oraz TRADE OFFICE sp. z.o.o. Niebawem dowiemy się, ile danych faktycznie zostało pobranych. Firma zapewnia, że taka sytuacja już się nie powtórzy.
Dawid Rodak
Źródło:
