Sezon bez pewniaków. Podsumowanie 24. kolejki Ekstraklasy
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 9 marca 2022
Jeśli powiem, że Wisła Kraków z pewnością spadnie, to wtedy usłyszę, że przecież jest jeszcze gorsza Termalica, bezbronne Zagłębie, kiepska Łęczna czy słaba Warta. Jeśli powiem, że mistrzostwo wygra Pogoń, to wtedy z łatwością można będzie wyśmiać tę opinię, przez przypomnienie o istnieniu mocnego Rakowa i szerokiego w kadrze Lecha. Jeśli zaryzykuję stwierdzenie, że w pucharach zagra Lechia Gdańsk, to wówczas ktoś puknie się w czoło i wskaże na nabierający coraz większego rozpędu Górnik Zabrze lub rewelacyjny w tym sezonie Radomiak. Bez hiperbolizowania i typowej dla dziennikarzy sportowych tendencji do przesady mogę jednak stwierdzić jedno – mamy do czynienia z najciekawszym sezonem ekstraklasy od wielu lat.
*****
W ponury poniedziałek odbyły się wojskowe derby przy Łazienkowskiej, gdzie na mecz z Legią Warszawa przyjechała drużyna Śląska Wrocław. Przed tym meczem Śląsk był drugą najgorzej punktującą drużyną w 2022, natomiast Legia walczyła o ucieczkę ze strefy spadkowej na dłużej niż kilka godzin. Mecz bez oczywistego faworyta.
Spotkanie nie porywało. Cóż, powiem nawet, że w pewnych momentach trzymałem kciuki za to, by odcięło mi Internet w domu lub by zgasły światła, jak jakiś czas temu na stadionie w Częstochowie. Było źle. Bardzo źle. Problem w tym, że zarówno kibice Śląska, jak i Legii przyzwyczaili się już chyba do takiej sytuacji. Może i chcieliby, żeby ich zespoły zaczęły prezentować się lepiej, ale, bądźmy szczerzy, czy ktokolwiek się tego spodziewa w tym sezonie?
Wrocławianie stosowali przez cały mecz taktykę polegającą na długiej piłce od obrońców w kierunku kogoś z czwórki: Sobota, Exposito, Zylla, Pich. Kiedy jedna na kilka takich piłek nie byłą przecięta i trafiała pod nogi odpowiedzialnych za ofensywę zawodników Śląska, ci musieli zastawić się, zakręcić kółeczko czy dwa, a następnie stracić posiadanie lub oddać piłkę z powrotem do tyłu. Błyskotliwe, nowatorskie i niespodziewane, ale nieskuteczne.
Legia klasycznie – powoli i bez przekonania przegrywała piłkę z jednej strony na drugą, by czasami Josue rzucił jakieś penetrujące podanie. Ewentualnie, któryś ze skrzydłowych szukał w polu karnym otoczonego przez obrońców Pekharta.
Mecz zakończyłby się zapewne wynikiem 0:0, gdyby nie błąd w ustawianiu się obrony Śląska. Nastąpił przebitka w środku pola i długa piłka Josue do Wszołka. Linia obrony Wrocławian przypominała literę „J” z bardzo dużym, podstawówkowym wręcz ogonkiem. Zero zorganizowania. Wszołek spojrzał jeszcze w kierunku Szromnika, który ustawił się gdzieś w okolicach 11. metra (co sprawiało, że lob był jedyną logiczną opcją) i lekko przerzucił piłkę nad bramkarzem. 1:0 utrzymało się do końca spotkania.
Chciałbym przywołać tutaj jeszcze słowa komentatora, który nie mógł ukryć zdziwienia, że Śląsk tak zdecydowanie przegrał w formacji pomocy w tym starciu i był zmuszony do gry na długie piłki. Zazdroszczę redaktorowi Podlińskiemu umiejętności zadziwiania się światem, którą ciężko jest utrzymać ponad wiek nastoletni. Kiedy kluczowym kreatorem jest 34-letni Mączyński, zagrywający do 33-letniego Picha i 34-letniego Soboty, oprócz nich na skrzydle hula przeciętny Zylla, a obok Mączyńskiego wychodzi dopiero co sprowadzony Olsen, to raczej nie należy się spodziewać, że to pomoc rzędu Barcelony z poprzedniej dekady. Nawet na kiepską w tym sezonie Legię to nie wystarcza. Jeśli Śląsk nie chce do ostatniej kolejki bić się o spadek (bo ciężko to nazwać walką o utrzymanie) to trzeba poczynić jakieś kroki…
…dlatego zwolniony został trener Jacek Magiera. Legia wreszcie wyrwała się ze strefy spadkowej i choć jej styl pozostawia wiele do życzenia, a od oglądania meczów stołecznych boli głowa, to należy docenić, że w 5 meczach w tym roku zdobyli 10 punktów. W poprzednich 18 ich licznik zatrzymał się na 15 oczkach.
*****
W ostatnim czasie Lech stawał przed bardzo ciężkim egzaminem. Po kolei grał mecze z Lechią Gdańsk (przegrana 0:1), Pogonią Szczecin (zwycięstwo 3:0) i Rakowem Częstochowa (przegrana 0:1), trzema najmocniejszymi drużynami ligi poza samymi Poznaniakami. Wyciągnął z tego trzy punkty. Można więc z całą pewnością stwierdzić, że owego egzaminu nie zdał. Zabrakło niewiele, ale jednak. Wciąż ma jeszcze czas na poprawki, przed Lechitami bowiem najłatwiejszy terminarz z pierwszej trójki.
Nie znaczy to jednak, że nie należy drużyny Macieja Skorży zganić. Początek rundy wiosennej obnażył słabości Lecha w konstruowaniu akcji, a także obalił mit o potędze szerokiej kadry. Wciąż uważam, że Lech ma bardzo silną ławkę, ale brak formy Amarala i chwilowa absencja Ishaka pokazały, że nawet tak klasowi jak na ekstraklasę zawodnicy, jak Ramirez, Kvekveskiri, Kownacki czy Velde, nie wystarczą na mecze z poukładanym Rakowem lub zawsze groźną u siebie Lechią.
Mistrzostwa wygrywa się dzięki stałej formie i regularnym punktowaniu. Nie zawsze potrzebne są do tego fajerwerki. Lech jak na razie pokazuje odwrotność. Rozbił Termalicę 5:0 i pokonał 3:0 Pogoń, ale po obu tych meczach przegrywał, co znacznie burzy wizerunek siły Kolejarza zbudowany na wysokich zwycięstwach. Chimeryczność niszczyła już wiele świetnych drużyn. Maciej Skorża musi znaleźć sposób na ponowne zbudowanie silnej drużyny, która będzie przede wszystkim wygrywała, nawet za cenę stylu (którego również brakowało w meczu z Rakowem).
Bogactwo kadry Lecha to ewenement. Jakikolwiek inny wynik niż mistrzostwo będzie przyjęty w Poznaniu z ogromnym zawodem. Jednakże Pogoń i Raków też wyglądają znakomicie, więc gdyby tytuł mistrza powędrował do Szczecina lub Częstochowy, nie byłoby to niesprawiedliwym przypadkiem lub szczęśliwym trafem.
*****
Termalica zmartwychwstała w ostatnim czasie. W 24. kolejce znowu wygrali, tym razem 1:0 z Wartą, czyli bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie. Wciąż są ostatni, ale faktem jest, iż 10 punktów zdobytych na początku rundy wiosennej to tylko 2 mniej od dorobku całej jesieni. Co jest kluczem do sukcesów drużyny Radoslava Latala?
- Wybitna skuteczność. Muris Mesanović ustrzelił dublet w meczu z Cracovią. To były jedyne dwa strzały oddane w tym meczu. Podczas starcia z Jagą było podobnie. Słoniki oddały dwa celne strzały (oba z karnych) i zdobyły dwie bramki. Skuteczność należy chwalić, ale warto pamiętać, że to trochę ryzykowny budulec pod utrzymanie. Nie zawsze będzie stuprocentowa.
- Znakomity Pavlyuchenko. Wyłączając mecz z Lechem, białoruskiemu bramkarzowi nie da się niczego zarzucić. Dobrze się ustawia, jest spokojny przy rozgrywaniu i ma świetny refleks. Znakomity ruch Termalici ze sprowadzeniem go. Zawsze jest jednak jakieś „ale”. Nawet on nie będzie w stanie zatrzymać rozpędzonej drużyny z góry tabeli w pojedynkę. Dobry bramkarz nie sprawia wcale, że obrona Termalici jest nie do przejścia. Defensorom wciąż zdarzają się głupie błędy.
Szczerze, ciężko mi znaleźć coś więcej. Tak, Termalica punktuje jak nigdy wcześniej, ale nie wydaje mi się, by był to stały zwrot w przypadku tego zespołu. Ciężko to wytłumaczyć. Oczywiście, trzy zwycięstwa i remis z Legią z pewnością wlały nadzieję w serca Słoników, ale ten zespół wciąż nie wygląda najlepiej.
Nie mam nic przeciwko Termalice, ale moim zdaniem to wciąż najpoważniejszy kandydat do spadku, cieszący się chwilowym uśmiechem losu i kapitalizujący na tym maksymalną ilość punktów. Najprawdopodobniej będzie już tylko gorzej. Niemniej, Niecieczanie pokazali, że wciąż należy się z nimi liczyć.
*****
Stal Mielec zremisowała 1:1 z Jagiellonią Białystok. Pogoń Szczecin rozbiła u siebie Radomiaka aż 4:0. Po rozbudzonych znakomitą pierwszą połową sezonu nadziejach kibiców z Radomia, nadszedł czas na gorzką weryfikację. Zagłębie bezbramkowo zremisowało z Piastem Gliwice. Remisem (1:1) zakończył się również mecz Lechii z Wisłą Kraków. Wisła Płock zwyciężyła z Górnikiem Łęczna 3:1. Znakomite zawody rozegrali środkowi pomocnicy Nafciarzy – Wolski i Szwoch. Górnik Zabrze bez większych problemów zgarnął trzy punkty w konfrontacji z zagubioną ostatnio Cracovią. W wygranym 3:0 meczu asystę i bramkę zdobył Lukas Podolski.
Jan Woch