Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Radomiak oficjalnie włącza się do walki o ligowe laury. Podsumowanie 18 kolejki Ekstraklasy

Autorstwana 15 grudnia 2021

Jak ciekawy mamy sezon? O tym najlepiej opowiedzą przykłady. Na półmetku rozgrywek mamy pasjonujący wyścig o mistrzostwo między czterema świetnie punktującymi i ładnie grającymi drużynami – Lechem, Pogonią, Lechią i Rakowem. Wrócił Lukas Podolski, potem metaforycznie zniknął i metaforycznie wrócił ponownie, tym razem na dobre. Skazywana na pożarcie Stal Mielec błyszczy, powstała Twierdza Płock, a krakowskie drużyny szukają nowej tożsamości.

Ponadto Legia Warszawa zapadła się tak głęboko, że potrzeba chyba połowy zasobów ludzkich ze wszystkich śląskich kopalni, by móc się jeszcze do mistrza Polski dokopać. No i jest jeszcze Radomiak, o którym nie mówi się na tyle dużo, na ile zasługuje. 

*****

Biorę więc na siebie to niezbyt ciężkie, lecz grożące utratą wiarygodności w przypadku spadku formy Zielonych, zadanie podpompowania balonika. Przed sobotnim meczem piłkarze z Radomia byli w gazie. Seria 5 zwycięstw i 8 kolejnych meczów bez porażki. Bardziej złośliwi lub cyniczni obserwatorzy krajowego podwórka mogli wytknąć, że wszystkie zwycięstwa Radomiak odniósł z drużynami słabszymi kadrowo od siebie (Łęczna, Zagłębie Lubin) lub będącymi w kryzysie (obie krakowskie ekipy i Górnik Zabrze) lecz 5 zwycięstw z rzędu jako beniaminek na każdym pozostawi pozytywne wrażenie.

Tym razem przyszedł jednak czas na najtrudniejszy sprawdzian w tym sezonie. Mecz, który pokaże, czy Zieloni to po prostu solidna drużyna, która bezpiecznie skończy sezon w środku czy też rewelacja rozgrywek, która dołączy do grupy pościgowo-pucharowej z Lechem. Bo to właśnie lider z Poznania, również będący w serii 8 meczów bez porażki, przyjechał w sobotnie popołudnie na stadion w Radomiu. Bezdyskusyjnie, najciekawsze spotkanie 18 kolejki.

Początek meczu był dość spokojny, obie drużyny próbowały swoich szans po stałych fragmentach gry. Można było jednak zauważyć, że Radomiak nie zamierzał spędzić całego meczu w obronie, tylko odważnie naciskał Lechitów i ruszał z dynamicznymi atakami raz jednym, raz drugim skrzydłem. 

To w końcu przełożyło się na wymierne efekty. W 13 minucie jedno z dośrodkowań Karlstrom zablokował ręką, będąc na skraju pola karnego. Zagranie całkowicie przypadkowe, karny bezspornie zasłużony. Po analizie VAR, w 16 minucie do piłki podszedł Karol Angielski i pewnym strzałem w lewy dolny róg pokonał Filipa Bednarka.

Po tej bramce Radomiak wciąż utrzymywał przewagę, Lech pokusił się o kilka umiarkowanie groźnych uderzeń z dystansu. Sporo było fauli, żółtymi kartkami sędzia ukarał Michała Kaputa i Mauridesa. Widać, że nikt nie zamierzał odstawiać nogi, a prowadzenie 1:0 nie zadowalało ekipy miejscowych.

W 30 minucie zieloni ruszyli z kontrą po przejęciu piłki na własnej połowie. Szybka wymiana podań i futbolówkę w środku pola otrzymał będący w znakomitej dyspozycji Angielski. Najpierw polski napastnik minął Murawskiego, następnie przepchnął siłowo Karlstroma, po czym rozpędzony nie dał się sfaulować taktycznie Jakubowi Kamińskiemu i oddał piłkę Machado. Najlepszy strzelec Radomiaka dosłownie przejechał się po ponad połowie linii pomocy lidera niczym stutonowy walec, napędzając tym samym cały atak. Machado oddał piłkę obiegającemu go po lewej stronie Abramowiczowi, który dograł po ziemi w pole karne i szkoda, że wówczas z piłką minął się Angielski, bo to on przede wszystkim wypracował tę bramkę. Jednakże, zespół Radomiaka nic nie stracił, bo tuż za plecami napastnika znajdował się Maurides, który zupełnie niepilnowany (najbliżej był Barry Douglas, tracący równowagę jakieś 5 metrów od skrzydłowego Radomiaka) zdobył bramkę uderzeniem przy prawym słupku.

Do końca pierwszej połowy Lech uspokoił grę, zaczął konstruować akcje w oparciu o długie posiadanie piłki, obawiając się zapewne, że każda strata może poskutkować brzemienną w skutki kontrą piłkarzy z Radomia. Nie przyniosło to jednak efektów i na przerwę piłkarze schodzili z wynikiem 2:0 dla gospodarzy.

W drugiej połowie Lech ruszył do natarcia, przy czym całkiem pokaźny udział miał, wprowadzony w przerwie za Ba Loua’e, Michał Skóraś. Obrona Radomiaka zdawała się jednak być nie do przejścia. Co minęło Rossiego wybijał Abramowicz, co przeszło obok Majchrowicza blokował na linii Cichocki. Lech atakował i nic z tego nie miał. Poznaniacy potrzebowali jednej przypadkowej bramki, jakiejś odbitki czy przebłysku geniuszu przy uderzeniu z dystansu, by wrócić do gry. 

Ta przypadkowa bramka nadeszła w 76 minucie, kiedy Jakubik zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Bezwzględnym egzekutorem okazał się kapitan Lecha, Mikael Ishak, który mocnym strzałem w środek umieścił piłkę w siatce obok tańczącego na linii Majchrowicza.

Więcej bramek jednak nie padło, obrona Radomiaka pokazała klasę i zatrzymała najlepszy atak ligi na jednym golu z karnego. Fantastyczny mecz rozegrał duet środkowych defensorów Rossi-Cichocki. Znakomicie zagrał Karol Angielski, który wykorzystał karnego i wypracował drugą bramkę. Piłkarze z Radomia przedłużyli własne serie do 6 zwycięstw i 9 meczów bez porażki z rzędu i poskromili Lecha, którego kibice mogą pocieszać się potknięciami depczącej im po piętach Pogoni i goniącej Lechii. 

*****

Dzień wcześniej, w piątkowy wieczór miałem wątpliwą przyjemność obejrzeć mecz pomiędzy Stalą Mielec a Termalicą Nieciecza. Gospodarze uchodzą za drugą po Radomiaku rewelację tego sezonu. Typowana do walki o utrzymanie od ostatnich chwil Stal, zajmuje pewne miejsce w górnej połowie tabeli. Termalica natomiast nierzadko gra ładny jak na beniaminka futbol i rzuca wyzwanie mocnym drużynom, lecz punktuje słabo i krząta się przez cały sezon w okolicach strefy spadkowej. 

Spotkanie rozkręcało się powoli, kilka wrzutek, jakieś długie piłki i niezbyt wysoki poziom. Najgroźniejszy na początku był centrostrzał Gettingera z 13 minuty. Przewaga Stali była widoczna, lecz nieudokumentowana w najważniejszej statystyce. 

Wreszcie w 21 minucie piłkę w środku pola podczas ataku pozycyjnego Termalici przejął Koki Hinokio. Japończyk nie zastanawiał się wiele i długim podaniem za linię obrony Słoników odnalazł Fabiana Piaseckiego. Napastnik Stali dobiegł do niej bez większych problemów i zapewne sam był zdziwiony sytuacją, w jakiej się znalazł. Najbliższy obrońca 8 metrów za nim (tak to jest jak się nie umie robić pułapek ofsajdowych), Tomasz Loska, wybiegł mu na spotkanie na 20 metr i stanął w miejscu, a bramka Termalici pozostała pusta. Nie zastanawiał się jednak nad tym absurdalnym sposobem bronienia się zbyt długo i umieścił piłkę w siatce lekkim, acz dokładnym strzałem w prawy róg.

Potem Stal miała jeszcze swoje okazje: z dystansu groźnie uderzał Piasecki, następnie „zbiórkowym” wolejem po stałym fragmencie próbował zaskoczyć Gettinger. Wreszcie los uśmiechnął się do Termalici. Po rzucie rożnym i strzale Biedrzyckiego, piłkę ręką na linii bramkowej zablokował Krystian Gettinger w stylu Suarez 2010. Sędzia początkowo tego nie zauważył, lecz po analizie VAR podarował kapitanowi Mielczan czerwoną kartkę i podyktował karnego. Do jedenastki w 41 minucie podszedł Wlazło, lecz uderzył tak słabo, że stojący między słupkami Rafał Strączek złapał piłkę rzucając się lekko w lewy róg.

Od tego momentu Stal w tym meczu przestała grać w piłkę, a zaczęła się bronić. Do przerwy utrzymał się wynik 1:0. 

Druga połowa rozpoczęła się od trzeciego już abstrakcyjnego zdarzenia z tego meczu po dziwnym wyjściu Loski i ręce Gettingera. Mianowicie Czorbadźyński, w sytuacji kiedy Wasielewski uciekał z piłką do linii końcowej będąc w polu karnym Stali, zamiast… no nie wiem, zastawić go? Odprowadzić do linii? Skupić się na zblokowaniu ewentualnego dośrodkowania? Wyborów miał kilka, a zdecydował się na wjazd wślizgiem w nogi wahadłowego Termalici i mamy drugiego karnego. Wytłumaczenia tej sytuacji jest jedno: Strączek założył się z Czrobadźyńskim, że obroniłby drugiego karnego, więc obrońca Stali chciał się o tym jak najszybciej przekonać.

W 52 minucie do piłki podszedł Mesanović iii… znowu Strączek. Strzał tym razem mocniejszy, lecz blisko środka, bramkarz Stali wybił piłkę ponad poprzeczką na rożnego. 

Do końca meczu tempo narzucała Termalia, lecz ataki Słoników spełzły na niczym. Solidna obrona Stali i fantastyczny mecz Strączka doprowadziły Mielczan do czystego konta. Termalica znowu zmarnowała okazję na zdobycie punktów w tym sezonie. Ktoś w zarządzie uznał zatem, że musi polecieć jakaś głowa i padło na trenera, Mariusza Lewandowskiego. No cóż, mogli się wstrzymać i podobnie jak pewien były prezes PZPN poczekać ze zwolnieniami do końca okresu świątecznego, ale najwidoczniej w Niecieczy się nie patyczkują.

A Stal tymczasem wygrała siódmy mecz i ni stąd, ni zowąd znalazła się na 6 miejscu. Co prawda między pierwszą piątką a Stalą jest niemała wyrwa punktowa, ale jeśli uda się Mielczanom wygrać jesienne mistrzostwo środka tabeli, to będzie to w moich oczach prawdziwe osiągnięcie, patrząc na własne i cudze przedsezonowe predykcje.

*****

Z trenerem pożegnała się również Legia Warszawa. Marek Gołębiewski zrezygnował po niedzielnej porażce 1:0 z Wisłą Płock. Zastąpi go wciąż będący na kontrakcie, a zwolniony w poprzednim sezonie Aleksandar Vuković. Media sportowe huczą o pobiciu kilku piłkarzy Legii przez pseudokibiców, które miało mieć miejsce podczas powrotu z Płocka. Pojawiły się również informacje o tym, że paru zawodników Wojskowych (m. in. Emreli czy Luquinhas) zamierza zerwać kontrakty. Absurd goni absurd, ale tegoroczna Legia już do tego przyzwyczaiła.

Kryzys krakowskich drużyn objawił się w ten weekend w dwóch porażkach. Cracovia uległa Górnikowi Łęczna 0:2 po dublecie Śpiączki, natomiast Wisła odniosła porażkę 2:1 z Zagłębiem Lubin. O ile atmosfera na stadionie Pasów jest jeszcze znośna, gdyż Jackowi Zielińskiemu można wiele odpuścić z uwagi na to, że początek jego pracy jest ogólnie dobry, o tyle na stadionie Reymana kibice zaczynają tracić cierpliwość. Posada Adriana Guli nie wygląda w tej chwili na zbyt bezpieczną. Słowacki trener miał być przemyślanym początkiem nowego rozdziału w historii Białej Gwiazdy, tymczasem zaczyna być jednym z głównych winowajców niskiej pozycji.

Warta Poznań zwyciężyła ze Śląskiem Wrocław 2:1, Raków Częstochowa pokonał Piasta Gliwice 1:0. Poza Lechem, z czołowych drużyn potknęła się także Pogoń i Lechia. Ci pierwsi zremisowali z Górnikiem Zabrze 2:2, natomiast Gdańszczanie przegrali u siebie z Jagiellonią Białystok 1:2. 

We wtorek został rozegrany zaległy mecz 17 kolejki pomiędzy Radomiakiem i Piastem Gliwice, zakończony wynikiem 2:2. Tym samym drużyna z Radomia przedłużyła passę meczów bez porażki do 9.

Jan Woch

Oznaczono, jako

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close