„Psie pazury” albo epopeja nudy
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 8 grudnia 2021
Jane Campion swego czasu święciła triumfy jako jedna z najważniejszych kobiecych reżyserek. Przez lata tworzyła filmy o silnych kobiecych bohaterkach umiejących postawić na swoim (tak jak to się na przykład dzieje w Fortepianie z 1993 roku). Po dwunastu latach przerwy nowozelandzka reżyserka powraca z adaptacją powieści Thomasa Savage’a pod tytułem Psie pazury. Z jakim skutkiem? Poniżej recenzja filmu.
Psie pazury opowiadają historię dwóch braci, Phila (w tej roli Benedict Cumberbatch) i George’a (Jesse Plemons) Burbanków, którzy przyjeżdżają na jakąś farmę i chcą się tam osiedlić. W pobliskim hotelu wikt i opiekunek daje im Rose (Kirsten Dunst), która wraz z wycofanym synem, Peterem (Kodi Smit-McPhee), nie jest zbyt pozytywnie nastawiona do nowo przybyłych osadników. Jednak, jak się można domyślić, z rozwojem fabuły Rose i bracia zbliżają się do siebie i wytwarzają dość specyficzną relację.
Powyższy opis fabuły jest bardzo powierzchowny, tak samo, jak powierzchowne jest całe dzieło Campion. Bardzo dużo rzeczy zostaje podanych do informacji widza w różnych momentach filmu. Nie ma tutaj odpowiedniej kolejności ich podawania tak, aby ludzie na poszczególnych etapach dzieła wiedzieli, jakie są relacje między bohaterami, a także co ich ukształtowało w przeszłości. Wszystko to zostało rozłożone na całe dwie godziny seansu, aby z rozsypanych puzzli na końcu każdy mógł ułożyć sobie cały obrazek. Ten zabieg nie zawsze jest zły, natomiast można odnieść wrażenie, że w przypadku Psich pazurów został on nieumiejętnie wykorzystany, co mocno pogarsza odbiór filmu.
Największy nacisk został położony na kreowanie filmu poprzez obraz, a nie dialogi i ustrukturyzowaną narrację. Jeżeli ktoś jest zainteresowany oglądaniem ładnych widoków, to w tej produkcji będzie miał prawdziwą ucztę dla oczu. To odpowiednio pokazywane widoki z prerii i terenów górzystych stanowią największą siłę dzieła nowozelandzkiej reżyserki. Równocześnie to one ratują Psie… przed byciem klapą filmową i jednym z największych rozczarowań filmowych 2021 roku.
Podsumowując, Psie pazury są filmem męczącym, o którym nie warto się zbyt długo rozpisywać, ponieważ nie ma w nim na tyle dużej ilości aspektów, o których można by dywagować. Nawet aktorom występującym w tej produkcji nie chce się zaprezentować swoich ról w sposób przekonywujący. Dunst czy Cumberbatch są tylko pewnymi figurami i pionkami mającymi wykonać swoje funkcje bez większego pogłębienia rysu psychologicznego swych bohaterów. Nie czytałam literackiego pierwowzoru, ale po obejrzeniu filmu nie mam najmniejszej ochoty po niego sięgnąć. A szkoda, bo punkt wyjścia jest naprawdę ciekawy i mogłoby z tego wyjść bardzo dobre dzieło o różnicach między ludźmi, które są nie do pogodzenia.
Ocena: 4/10
Tekst: Iwona Dominiec