Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


„Paragony grozy”. Internauci prześcigają się w donoszeniu o niebotycznych cenach nad morzem

Autorstwana 26 czerwca 2021

Pandemia Covid-19 odcisnęła swoje piętno na branży gastronomicznej. Wiele lokali zostało zamkniętych, a pozostałe zmuszone były do cięcia kosztów i zwalniania pracowników. Na ponowne otwarcie restauracji czekały tysiące Polaków, jednak ich radość nie trwała długo. Zaskoczeni klienci coraz częściej dzielą się w Internecie absurdalnie wysokimi cenami jedzenia, a w komentowanie całej sytuacji włączają się nawet pracownicy i właściciele lokali.

138 zł za same ryby, aż 251 zł za dwudaniowy posiłek dla dwóch osób – tyle przyszło zapłacić klientce jednej z nadmorskich smażalni. „Zagadnięty o drożyznę właściciel wytłumaczył ją wysokimi cenami w hurtowni” – relacjonowała pani Justyna z Opola. Kobieta przyznała, że rozumie potrzebę zarobku ze strony restauracji, jednak taka kwota jest jej zdaniem absurdalnie wysoka. Po długim weekendzie w sieci zaroiło się od podobnych przypadków. Internauci regularnie dzielą się zdjęciami swoich paragonów i przemyśleniami na ten temat. „Mrzeżyno. Dwie flądry, pieczone ziemniaki, piwo regionalne, surówka z kapusty 50 złotych” – informuje jedna z użytkowniczek. Ktoś inny dodaje „W Mielenku ceny takie same, jak w poprzednim sezonie”. Pojawiają się również opinie „Bez przesady z tymi paragonami grozy”.

Problem podwyższonych cen szczególnie zauważalny jest w nadmorskich miejscowościach wypoczynkowych, które, ze względu na pandemię i liczne utrudnienia w podróżowaniu, znacznie zyskały na popularności. Właściciele działających tam restauracji i smażalni już dziś zapowiadają, że za wszystko turyści zmuszeni będą zapłacić więcej. Wśród nich jest Pani Aleksandra, która dopiero teraz może otworzyć swój bar, zlokalizowany na jednej z plaż w województwie zachodniopomorskim. „Ceny piwa, drinków i innych napojów pójdą tego lata w górę. Za duże piwo klienci zapłacą około 12 złotych. Ale ostateczna cena będzie zależeć od tego, za ile uda mi się je kupić w hurtowni” – wyrokuje. Kobieta tłumaczy, że na droższe usługi wpływ mają nowe zasady obsługi klientów, obowiązujące w związku z pandemią koronawirusa. Wśród czynników wymieniła większą ilość potrzebnych kelnerek, zakup rękawiczek jednorazowych i maseczek, oraz płyny do dezynfekcji stołów i krzeseł.

Mimo niezadowolenia ze strony klientów sprzedawcy i restauratorzy pracujący podczas długiego weekendu nie mogli narzekać. „W te dni handlowałem w Ustce i żałuję, że nie miałem towaru na więcej kanapek, bo sprzedałem wszystko do ostatniego okruszka. Ceny za sztukę, w zależności od składu burgera, wahały się od 25 do 27 złotych” – relacjonował właściciel food trucka pan Damian. Dodatkowo podkreśla, że w kwestii cen nikt nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń. W sprawie głos zabrał również pan Andrzej prowadzący smażalnię w Pobierowie. Mężczyzna odniósł się do oburzenia kosztami ryb i argumentując, że zaskoczenie klienta wynika często z jego niewiedzy lub nieuwagi. „W wielu lokalach ceny podaje się w przeliczeniu na 100 gramów, a inne w kilogramach. Więc gość, który zamawia porcję ryby, zazwyczaj nie wie, ile ona będzie ważyła i myśli, że zapłaci za około 100 gram”. Pan Andrzej przyznał również, że restauratorzy będą chcieli wykorzystać fakt, że Polacy w okresie wakacyjnym raczej zostaną w kraju, by zarobić na tym jak najwięcej. Na koniec dodaje: „Przestańmy się oszukiwać. Nad polskim morzem nigdy tanio nie było”.

Jednak nie wszyscy przedstawiciele branży gastronomicznej podzielają takie podejście. „Denerwuję się, gdy widzę te ‘paragony grozy’ z rachunkami na ponad 200 i więcej złotych. Od lat sprzedaję posiłki złożone z zupy, drugiego dania i kompotu po około 16 złotych za zestaw. Też podaję rybę na obiad i nie wymyślam, że kosztują one 50 złotych w hurcie, bo można je dostać także za połowę tej ceny” – mówi właściciel lokalu w Niechorzu i deklaruje, że nie zamierza podnosić opłat za oferowane przez siebie dania.

Dyskusja na temat „paragonów grozy” dotarła również do pana Andrzeja, pracownika gastronomii, który zdenerwowany trendami panującymi w sieci, zdecydował się napisać list do redakcji Onetu. „Jestem zażenowany tym, co piszą ludzie i jest to dla mnie co najmniej śmieszne. Pracuję w gastronomii od kilku lat, ceny idą w górę z roku na rok i jest to nieuniknione” – argumentował. Mężczyzna wytknął klientom ich rosnącą roszczeniowość, brak kontroli nad dziećmi biegającymi po lokalach oraz niewłaściwe zachowanie wobec obsługi. „Chcieliście dobrobytu od rządu to go macie, dostajecie 500+, a rząd zmusza producentów do podnoszenia cen, obciążając ich kolejnymi opłatami, aby Was obrzucać co rusz nowymi prezencikami w postaci dofinansowania na nowe dziecko” – napisał. Mężczyzna zaznaczył, że ludzie krytykujący całą sytuację często nie mają zielonego pojęcia o biznesie, a swoją wypowiedź skwitował słowami: „Nie stać Cię, to nie chodź”.

List spotkał się z bardzo skrajnym odbiorem. W serwisie Wykop szybko zaczęły pojawiać się komentarze popierające zdanie mężczyzny, lub stające w całkowitej opozycji do treści jego wypowiedzi. „Branża gastro i hotelarska to jeden z większych raków, gdzie klient ma płacić dużo, a pracownik to najlepiej praktykant na przyuczenie za darmo” – podsumował całą sprawę jeden z użytkowników.

Przygotowała: Kaja Ożga

Źródła: Onet, Wykop

https://kobieta.onet.pl/wiadomosci/paragony-grozy-kraza-po-sieci-jak-drozyzne-tlumacza-wlasciciele-nadmorskich-knajp/8mwld7v

https://podroze.onet.pl/aktualnosci/nie-stac-cie-to-nie-chodz-restaurator-komentuje-na-paragony-grozy/tts6hc2

https://www.wykop.pl/link/6140867/nie-stac-cie-to-nie-chodz-odpowiedz-restauratora-na-paragony-grozy/


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close