Organika ławicy – recenzja spektaklu „Flying Fish”
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 30 października 2021
26 października mieliśmy okazję zobaczyć „Flying Fish” w choreografii Ferenca Fehéra. Swój spektakl dyplomowy zaprezentowali przyszli absolwenci Akademii Sztuk Teatralnych, Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu.
Aktorzy i aktorki funkcjonują organicznie, mają jeden wspólny oddech, puls i ruch. Współistnieją ze sobą i obok siebie, są od siebie zależni. Działają jak spójny, skomplikowany mechanizm, w którym wszystko musi się idealnie zazębiać. Z każdą minutą spektakl nabiera na sile i zalewa widza falą kompletnie nowej energii.
Mieliśmy to szczęście, że oglądaliśmy bytomskie latające ryby już z drugiego rzędu, co niewątpliwie spotęgowało nasze doznania, gdyż byliśmy od performerów niemalże na wyciągnięcie ręki. Bardzo dobrze widać było każdy najdrobniejszy ruch, gęsią skórkę, napięte mięśnie i kropelki potu na czole, które w świetle reflektorów mogły kojarzyć się z błyszczącymi, rybimi łuskami. Z dalszej odległości nasze doświadczenie i perspektywa zapewne uległyby zmianie.
Spektakl rozpoczyna się tak naprawdę w momencie wejścia widzów na salę. Aktorzy i aktorki bowiem już wtedy znajdują się na scenie. Leżą na plecach jeden obok drugiego, przywodząc tym samym widzowi na myśl widok sardynek zamkniętych w puszce. Całość otulona jest przyjemnym, niebieskim światłem, a dym dodatkowo nadaje wizualnie miękkiej struktury. Zaczyna się. Nasycone reflektory rysujące ustępują punktowemu, białemu światłu, które rzuca delikatną poświatę obejmującą cały zespół.
Performerzy i performerki wzajemnie na siebie oddziałują. Jedna osoba rozpoczyna ruch, po czym dołącza się kolejna, po niej następna i następna, aż powtarzalną sekwencję wykonują w całej ławicy. Widać jak impulsy i energia partnerów przenikają przez nich wszystkich, po czym uderzają w publiczność. Komunikują się bez słów, jedynie za pomocą oddechów i sporadycznych plemiennych okrzyków.
Z każdą minutą napięcie i dynamika narastają. Choreografia i muzyka przyspiesza, przenosi widza na morze podczas sztormu. Zauważalne jest, że coraz więcej indywidualności wyłania się z ławicy pozornie takich samych ryb. Muzykę dodatkowo podbija w pewnym momencie śpiew aktorów i aktorek. Na scenie z jednej strony pojawia się niebieskie światło, z drugiej zaś pomarańczowe. Można odnieść wrażenie, że gra reflektorami pokazuje kontrast między rybami z ławicy poruszającymi się wspólnym rytmem, a tymi tańczącymi indywidualnie i w duetach.
Ruch hipnotyzuje, nie sposób oderwać wzroku. Dzięki nieregularnej, zaskakującej strukturze spektaklu możemy spostrzec grupę jako całość, ale też zawiesić oko na poszczególnych aktorach i aktorkach, zauważając tym samym budujące się między nimi elektryzujące relacje. Choreografie stworzone przez Ferenca Fehéra przechodzą płynnie z jednej do drugiej. Oprócz wyuczonych struktur, aktorzy mają również całkiem dużą przestrzeń na improwizację zarówno cielesną, jak i głosową. Czas widzowi mija bardzo szybko, czuć niedosyt. Chcemy więcej i więcej.
Stroje aktorów i aktorek są stonowane i bardzo do siebie podobne kolorystycznie. Tym sposobem pokazana jest jedność, którą przełamano w niektórych momentach indywidualnością w choreografii.
Najlepszą recenzją były głośne krzyki zachwytu i gromkie oklaski, które wyrwały nas z tej niesamowitej podróży. Po kilkudziesięciu minutach my, widzowie, staliśmy się częścią tej ławicy. Przeżywaliśmy razem z nią wszystkie emocje, utożsamialiśmy się z każdą rybą po kolei, a na końcu, już po wyjściu z teatru, odczuliśmy pustkę, ponieważ dopiero wtedy uświadomiliśmy sobie, że to naprawdę koniec czegoś wyjątkowego i pięknego.
Tekst: Daria Dudek, Dawid Rodak
Zdjęcia: Julia Banduch, Marta Chrobak